Amezarak – „Non Lucidum Tristitia” (2016)

To, że dobry black metal może tworzyć jeden człowiek, odpowiedzialny zarówno za instrumenty, jak i wokale, wiadomo nie od dziś. Tym razem na warsztat wrzucamy Amezarak, jednoosobowy projekt niejakiego Lorda Deada, czyli pochodzącego z Rosji Wiktora Medwiediewa. Jego najnowszy krążek nosi tytuł Non Lucidum Tristitia.

Na swoim szóstym albumie studyjnym pod szyldem Amezarak rosyjski multiinstrumentalista atakuje słuchacza ośmioma kompozycjami. Najnowsza cegiełka w twórczości artysty po raz kolejny stanowi zwrot ku stylistyce kultowego norweskiego black metalu. Instrumentalnie otrzymujemy zatem skrzyżowanie wczesnego Darkthrone z Immortalem, a całość podsycona jest krzykliwym wokalem, zahaczającym stylistycznie o okolice depresyjnego blacku. Nie zdziwi mnie fakt, jeśli większość Czytelników w tym momencie głośno westchnęła. Ileż można czerpać z klasyków, prawda? Drogi Recenzencie, powiedz chociaż, że to nie jest kolejna bezmyślna kalka A Blaze in the Northern Sky lub Pure Holocaust. Służę uprzejmie. Amezarak robi to trochę inaczej, choć niekoniecznie lepiej. Po mocnym numerze otwierającym mamy bowiem do czynienia z wolniejszym, bardziej atmosferycznym utworem, po którym znów następuje potężny cios. Nie znajdziemy tu szokującego materiału, dzięki któremu wyskakuje się z kapci. Pięćdziesiąt minut spędzone z Non Lucidum Tristitia to dobry czas. Czuć, że Lord Dead jest doświadczonym muzykiem i wie, czego chce od swojej muzyki.

Warstwa tekstowa albumu oscyluje wokół tematu mrozu, kłamstw i jesiennego klimatu. Nie słowa jednak stanowią trzon tego krążka. Amezarak opiera się głównie na prostych riffach i mocnym brzmieniu perkusji. Powtarzające się melodie hipnotyzują, szczególnie w przypadku najciekawszego kawałka, Nikogda. Ta niespełna dziesięciominutowa kompozycja wwierca się do mózgu, gdy abstrakcyjne riffy kręcą się w kółko wokół kilku natrętnych motywów. Prostota znana z płyt Burzum stanowi klucz do połowicznego sukcesu ostatniego albumu Amezarak.

Nie można powiedzieć, żeby Non Lucidum Tristitia był złym krążkiem. Lord Dead doskonale wie co robi, dzięki czemu mamy do czynienia z dojrzałym materiałem. Problem stanowi jednak jego produkcja, ponieważ finałowe brzmienie płyty przypomina albumy z początku lat dziewięćdziesiątych, co przekłada się na delikatnie rozczarowujący odbiór. Mimo wszystko nowy Amezarak jest godny polecenia, choćby z uwagi na fakt, że wszystko to jest sprawką nie zespołu, a jednego gościa.

Ocena: 7/10

Vladymir
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .