Atrocious Filth „Moans” (2016)

Tak na początek – nie znałem wcześniej tego zespołu. Wiem, że w niektórych kręgach Atrocious Filth osiągnął niemalże kultowy status, a ich nietypowe koncerty są wciąż wspominane przez fanów. Jeśli więc już na samą wieść o nagrywaniu nowego albumu miałeś wypieki na twarzy, a serducho zaczęło szybciej bić, to możliwe że odbierzesz tę płytę zupełnie inaczej. Przespanie tego co wydarzyło się w muzyce po wydaniu 100% Jesus też może okazać się istotne.

Atrocious Filth to olsztyński zespół wykonujący alternatywny, eksperymentalny metal z wpływami industrialu. Moans jest ich pierwszą EPką po powrocie z muzycznego niebytu – w nowym składzie, z nowymi pomysłami i chyba nowym pomysłem na siebie.

Słuchałem tej płyty kilkukrotnie i nadal nie jestem w stanie odpowiedzieć na jedno dość istotne pytanie – Dla kogo właściwie jest ten album? Metalowiec znajdzie tu dla siebie Dirty 33 i tytułowy Moans, które równie dobrze mogą z miejsca przypaść mu do gustu jak i odrzucić swoją dziwnością. Co może się spodobać? Ciekawe rytmy. Solidny groove. Różnorodność. Co może odrzucić? Zdehumanizowane zimne brzmienie pozbawione dołu (w sumie kwestia gustu, ale w bardziej eksperymentalnych momentach może to uwierać słuchacza). Nieprzekonujące teksty (szczególnie w Dirty 33 z rymami w stylu tired-desired, we-me, life-wife). Klimat w który ciężko wsiąknąć. Niepotrzebnie rozwleczone kompozycje. Udziwnienia. Jak jeszcze początkowa partia Dirty 33 intryguje, a większość rozwiązań wokalnych przykuwa uwagę (pomimo tego, że wokal sam w sobie jest wyjątkowo niezrozumiały i moim zdaniem powinni przynajmniej rozważyć opcję śpiewania po polsku), to niektóre pomysły są totalnie chybione. Najlepszym przykładem są jęki z Moans – choć znalazły się tam na pewno nie przez przypadek, bo łatwo można wpaść na analogię do nazwy, to… W sumie nie wiem po co tam są. Ostatnio słuchałem trochę The Body i tam piski, falsetowe krzyki i nietypowe wokale wzmacniają uczucie niepokoju, a w niektórych utworach wręcz przerażenia. Natomiast w Atrocious Filth jęki brzmią po prostu niedorzecznie i nieprzekonująco. To tak jakby postawić obok siebie osobę z problemami psychicznymi oraz osobę która próbuje ją naśladować. Imitować tak bardzo, że aż zatraca się w tym i hiperbolizując swoje przedstawienie pozbawia go realności.

Czy jest to zatem płyta dla kogoś kto lubi taplać się w eksperymentalnych odmętach i znajdować coś nowego? No właśnie też nie do końca. Pozostałe cztery utwory EPki odrzucają wszelkie metalowe naleciałości i oddają się oryginalnym poszukiwaniom. Problemem jest jednak to, że zespół zdaje się nie wyważać nowych drzwi i podąża ścieżkami wydeptanymi przez innych. A co to za eksperyment bez świeżości? Bez poczucia zagubienia i niepewności. Braku tu hipnotyczności The Necks. Drapieżności i wściekłości Zu. Niepokoju z Absinthe od Naked City. I choć muszę szczerze przyznać, że Hubris i Angst mają kilka interesujących momentów, to trudno jednak uciec przed wrażeniem, że inni już to zrobili wcześniej. I wyszło im to lepiej.

W jednym z wywiadów Sławomir Jóźwiak [basista zespołu i jeden z jego założycieli] stwierdził, że Moans miało pełnić rolę sondy sprawdzającej czy muzyka Atrocious Filth jest jeszcze komukolwiek potrzebna. Ja sam wstrzymam się od odpowiedzi na to pytanie do momentu, aż wydadzą pełny album. Po EPce jestem pełen niepokoju co do formy zespołu, ale wciąż choć trochę ciekawy. No ale jak jesteś fanem zespołu, to mogłeś odebrać to zupełnie inaczej.

Ocena: 3/10

Autorem jest Naird (Adrian).

(Visited 2 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , .