Darkher – „Realms” (2016)

„Muzyczna Czarodziejka” – to jedno z określeń artystki, z muzyką której spotkałam się tak naprawdę przez przypadek. A jest w tym nawet sporo prawdy. Mowa o Darkher, a właściwie Jayn H. Wissenberg i jej solowym projekcie. Dwa lata temu dała o sobie znać muzycznemu światu (jeszcze wcześniej z grupą The Steals) za sprawą EP The Kingdom Field, nadając tym samym kierunek najnowszej płycie. I tak otrzymujemy efekt tych działań w postaci długogrającego debiutu zatytułowanego Realms.

Dziewięć subtelnie mrocznych i momentami niepokojących kompozycji. Warto dodać, że jednak minimalistycznych pod względem budowy, czy instrumentarium, aczkolwiek jest to stanowczo atut tego wydawnictwa. To właśnie za tym minimalizmem kryje się cała esencja klimatu twórczości Brytyjki. Realms jest jedną, spójną całością. Od samego początku Spirit Walker po sam koniec Lament, odbiorca jest prowadzony poprzez tajemnicze, eteryczne i oniryczne nastroje tworzone w dużej mierze poprzez hipnotyzujący wokal Darkher wraz intrygującymi samplami w tle. Melodie kierują nas w zupełnie inny wymiar rzeczywistości osadzonej w stylistyce doom/drone/gothic.

Delikatne gitarowe riffy rozpoczynają tę niesamowitą podróż w Hollow Veil, które z upływem minut staje się coraz bardziej impulsywne. Swoim pięknem oczarowuje także Moths, wprowadzając nas w chwilę zadumy przed dynamicznym i dość zdecydowanym Wars. Sekcja rytmiczna (za którą odpowiedzialny jest Shaun Taylor-Steels; ex-Anathema, ex-My Dying Bride) w tej kompozycji idealnie podkreśla wymowę całości, nadając właśnie takiego marszowego, wojennego klimatu. Bardzo dobrze też współgrają ze sobą obydwie części Buried. Jedna będąca genialnym „majaczącym” wprowadzeniem, druga zaś z przywołująca na myśl mroczną baśń, szczególnie swoim początkiem. Uwagę przykuwa też akustyczny, balladowy, kończący album Lament.

Chociaż Realms jako całość mocno mnie ujął swoją prostotą, czarem dźwięków i taką delikatnie przybrudzoną estetyką, to na dłuższą metę zabrakło mi jednak nieco więcej zróżnicowania w aranżacjach. Owszem, tak jak pisałam wyżej, album jest spójną całością, co nie zaprzecza temu, że niektóre kawałki są do siebie trochę zbyt podobne. Odczuwam lekki niedosyt z powodu braku większej ilości takich perełek jak chociażby Wars, który przecież też wpisuje się, we wspomniany przeze mnie wcześniej, minimalizm, a jednak ma w sobie coś, co wyróżnia go na tle pozostałych numerów. Chyba nikogo też nie zdziwi porównanie Darkher do Chelsea Wolfe. Ale jako ogromna sympatyczka twórczości drugiej z artystek, raczej nie uznam tego za „pełnoprawną” wadę, bo między innymi to właśnie przykuło moją uwagę do tej płyty.

Mimo to, nie można odmówić Wissenberg kreowania znakomitej atmosfery za pomocą oszczędnie dawkowanych dźwięków i łagodnego śpiewu, który zarówno w połączeniu z akustyczną stylistyką, jak i „burzliwymi” riffami, ma niepowtarzalną moc czarowania słuchacza. I tak też jej debiut ostatecznie mnie też zaczarował, pomimo tych kilku negatywnych dla mnie niuansów, o których wspomniałam już wyżej.

Ocena: 8,5/10

Marta (Kometa)
Latest posts by Marta (Kometa) (see all)
(Visited 11 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .