E.vil N.ever D.ies – „Ekpyrosis” (2017)

Termin ekpyrosis (gr. pożar świata) powiązany jest ściśle z „Teorią Wielkiej Kraksy”, która zakłada, że Wszechświat powstał w wyniku zderzenia dwóch bran i zamiany wynikającej z tego energii na materię. Włoska horda E.vil N.ever D.ies odpowiedzialna jest za zderzenie klasycznego thrash metalu z nowoczesnymi wpływami. Energia wynikająca z tego faktu przekuta została w najnowszy album trzyosobowej formacji pod tytułem Ekpyrosis, który ukazał się nakładem wydawnictwa Via Nocturna.

Grupa powstała w Neapolu w 1990 roku, kiedy ogólnoświatowy zachwyt thrashem miał powoli odchodzić do lamusa. Włosi zabrali się za tworzenie muzyki, inspirując się Slayerem i Overkill (w momencie formowania się zespołu ci pierwsi wydali znakomite Seasons in the Abyss, a drudzy mieli za rok dać światu rewelacyjną płytę Horrorscope). W ciągu dwudziestu siedmiu lat obecności na scenie E.vil N.ever D.ies poczęło dwa dema i trzy EPki. Nareszcie doczekaliśmy się pełnego wydawnictwa w postaci ośmiu nieprzewidywalnych numerów na Ekpyrosis. Stylem grania zwracają się jednak bardziej w stronę Overkill, dodając do klasyki szczyptę awangardy.

Przygotujcie się na szybkie i agresywne riffy, nienawistne wokale w postaci krzyków i growli, a także tnącą ostro sekcję rytmiczną. Ekpyrosis zaskakuje na każdym kroku. W większości robi to dobrze, choć jest parę momentów, które przechylają szalę na niekorzyść włoskiego trio. Najnowszy materiał Włochów to z pewnością propozycja dla słuchaczy, którzy nie lubią powtarzalności i kopiowania starych, sprawdzonych wzorów. Chłopaki sięgają co prawda do starej szkoły thrash metalu, co szczególnie odczuwalne jest w otwierającym album numerze Holy Mountain, a także kolejnym, No Cure for War. Mocne granie przewija się również w kolejnych utworach, choć panowie czerpią też inspiracje z innych gatunków. Trochę tu współczesnego grania, prostych riffów i krzykliwego wokalu, który może się kojarzyć z młodymi zespołami metalowymi, jak chociażby w (This is) Country for Old Men. Atakujący wokalem Domecost sięga po wpływy rodem z death metalu, raz po raz rzucając w odbiorcę mięsem w postaci cięższych growli.

Materiał wydany pod szyldem Ekpyrosis to całkiem niezła porcja surowego grania, które poprzecinane jest zaskakującymi momentami, kiedy grupa odbiega od standardowej thrashowej łupanki. Jest jednak moment, który „za Chiny Ludowe” mnie nie przekonuje. Mam na myśli ostatnią kompozycję o tym samym tytule, co cały album. Włosi polecieli tu w stronę automatu perkusyjnego, który wystukuje elektroniczny rytm niczym na dyskotece w remizie. Ni to dubstep, ni to industrial metal. Trąca trochę dark wave’owymi grupami w stylu Blutengel, czy nawet EBM-owskim Combichrist. Jak dla mnie to po prostu mroczniejsze techno, które nijak nie pasuje do całości albumu. Zasadnicze pytanie brzmi: co autor miał na myśli? Do kogo skierowany jest ten numer, bo jakoś trudno mi wyobrazić sobie chłopaków w thrashowych kamizelkach, którzy podskakują i tańcują do tego typu napierdalanki. Kompozycja Ekpyrosis psuje dość dobre wrażenie, które grupa wywołała poprzednimi kawałkami zawartymi na LP.

W ogólnej ocenie skłaniam się jednak ku pochwale zespołu E.vil N.ever D.ies. Ich najnowsze wydawnictwo to siedem dobrych, zaskakujących, choć niepowalających na łopatki numerów. Ósemki na liście wolałbym już nie komentować, gdyż wywołuje u mnie odruch wymiotny, a nie jest niczym dobrym dwa razy czuć smak czegoś co za pierwszym razem okazało się zbyt ciężkostrawne.

Ocena: 7/10

Vladymir
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .