Fiasko – „Głupcy umierają” (2017)

Nie będę oryginalna, jeśli po raz kolejny zachęcę Was, drodzy słuchacze, do sprawdzania podziemia i czerpania całymi garściami z surowych projektów, niepokaranych na siłę radiową powtarzalnością i zachowawczą produkcją. Dawno wypadłam ze ścieżki śledzenia polskiej sceny muzycznej na polu rock/metal, pozostało mi jedynie parę sentymentów i nielicznych znajomych bandów w pamięci, których twórczości słucham głównie przy okazji klubowych koncertów. I w takim oto nastroju, wbrew powyższemu, sięgam po debiutancki album zespołu Fiasko pod sugestywnym tytułem Głupcy umierają. Do tak ryzykownego kroku zachęciły mnie przede wszystkim podwaliny składu, które tworzą dawni członkowie stołecznego So I Scream, dobrze znanego w warszawskim undergroundowym środowisku. Panowie lata temu trochę pograli, zniknęli ze sceny i ostatecznie chyba dorośli, bo powrót na scenę z projektem Fiasko został przeprowadzony całkiem pomyślnie. 

Fiasko nie wyróżnia się nowatorskim podejściem do tematu nieco ostrzejszego rocka. Nie, tu nie ma co szukać kombinowania i eksperymentów. Są dziarskie riffy, bystre tempo, nieco elektroniki, doskonale uwydatnionej, kiedy trzeba, i ostry, chropowaty, świetny wokal Tomasza Mielnika, który nadaje właściwego, cierpkiego smaku każdej piosence. Choć znajdziemy na albumie sporo dynamiki i wręcz buchającej energii, płynącej z utworów, w ogólnym rozrachunku brakuje mi ciekawszej linii basu i trochę większej ilości polotu gitarowego. Za to na moje ucho muzycy mają talent do tworzenia chwytliwych kompozycji, okraszonych prostymi acz dosadnymi tekstami w rodzimym języku z dużą dozą dystansu do otaczającej rzeczywistości. W założeniu całość miała być utrzymana w depresyjnej, może dekadenckiej stylistyce i rzeczywiście w większości udało się taki klimat uzyskać. Jednak należy przyjąć poprawkę, że wiele tu ironii, ciętego pastiszu i kąśliwych wniosków. Weźmy na przykład utwory Lęk i odraza w Warszawie czy Myśli nowoczesnego robaka – z góry czuć, że nie będzie śmiertelnie poważnie, choć wydźwięk sprawia, że liryki zmuszają do głębszych lub mniejszych refleksji.

Całość składająca z 12 kawałków smakuje dobrym, porządnym rockowym łomotem. W tym miejscu zwracam szczególną uwagę na utwory Czarna owca/biały kruk, Emocjonalnie chromi (z gościnnym udziałem Marii z modernmoon) i Wszystko źle – to są uszyte na miarę hity, wybierzcie gdzie – impreza, radio, samochód, wszędzie się sprawdzą. Rewelacyjnie wypada Depresjada, najbardziej „lekka” kompozycja z albumu, i rozbudowany Bóg jest mi ością (owacje na stojąco za tytuł!), który iskrzy w refrenach i zwalnia w zwrotkach. A na koniec do pieca dokłada numer Paradoksalnie…, który przytłacza ciężarem lirycznym i spina we właściwy sposób wszystkie smutki i zimne spostrzeżenia wtłoczone w krążek Głupcy umierają

Warto przyjrzeć się kilku niuansom wokół wydawnictwa. Okładkę zaprojektował Piotr Arnold Peterius, zaś oprawę graficzną opracowała Aleksandra „Krucza” Burska. Miksem zajął się Grzegorza Mukanowski (m.in. Anti-Tank Nun), a masteringiem Jacek Miłaszewski (m.in. Acid Drinkers, Flapjack). Mogłabym się przyczepić do brzmienia, ale załóżmy, że przy 62 minutach materiału zawsze znajdzie się jakiś minus. Fiasko to nie jest objawienie roku ani do takiego nie pretenduje. Panowie niczego nie forsują na siłę, przemyśleli koncept i stopniowo zrealizowali plany, to widać od początku, i to się chwali, przecież nie ma nic gorszego niż przerost formy nad treścią. W przypadku niniejszego projektu muzycznego wszystko się ze sobą zgadza, miota jak powinno i w odpowiednich ilościach. Polecam! 

Ocena: 7/10

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , .