Mhönos – „LXXXVII” (2018)

Nie ukrywam, że z płytami, takimi jak „LXXXVII” francuskiego projektu Mhonos zawsze są jakieś problemy. I to problemy dotyczące nie jakości samej muzyki, ta bowiem już na starcie w brzmieniach z pogranicza drone i ambient jest dość specyficzna, a bardziej tego, jak wydawnictwo takie należy ugryźć. Na to pytanie odpowiedzi nie zna zapewne sam stojący za Mhonos Stephane Gouby, „LXXXVII”, sprawia bowiem wrażenie materiału bez konkretnej myśli przewodniej. Ten tworzony jakby od niechcenia „brzydki ambient” właśnie dzięki temu jednak zyskuje na ciężarze i – nie ukrywajmy – także na ilości elementów rodem z pierwszoligowej creepypasty.

W przypadku wszystkich czterech utworów na „LXXXVII” nie można mówić o muzycznym przypadku. Kompozycje są dokładnie zaplanowane, choć przeważnie trzymają się konkretnego schematu – przoduje główna hipnotyczna linia rytmiczna, na którą sporadycznie nakładane są gitary, sample czy wokale. No właśnie, wokale. Mam tu na myśli agonalne wrzaski, które dodatkowo podkreślają niepokój, jaki wywierają na słuchaczu poszczególne utwory.

Na „LXXXVII” nie ma zatem typowego dla drone’u muzycznego ascetyzmu. Wręcz przeciwnie, ta skromna ilość kompozycyjnych czy instrumentalnych rozwiązań wystarcza w zupełności na zgrabne żonglowanie nimi po kilkunastominutowych pasażach poszczególnych utworów. W „II” trafiają się doomowe nawiązania stylistyczne, podczas gdy najbardziej ekspansywny „III” szczególnie przywodzi na myśl upodobania autora do około black metalowych brzmień. To właściwie całkiem niezły trop, który też dosyć trafnie charakteryzuje muzykę Mhonos – bardzo często przypomina ona intra do rytualnego black metalu czy nawet wczesnego podejścia do DSBM.

Jeżeli więc jakaś maruda zapytałaby mnie, czy wszystkie utwory Mhonos brzmią tak samo, odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Tak, ponieważ jak każdy ambientowy i drone’owy projekt nie stawia na intensywność i efektowność muzycznych doznań, a raczej na ogólną atmosferę. I nie, ponieważ każdy z utworów do tej dźwiękowej abstrakcji podchodzi inaczej. W „I” i „IV” na pierwszy plan wysuwa się rytmiczna powtarzalność, w „II” jest to już absolutna kakofonia na tle jednostajnego instrumentarium, „III” z kolei cechują hipnotyczne wrzaski, rozbudowana struktura i skorzystanie ze sprawdzonej pomocy dźwięków gitarowych.

Drone to takie tofu w muzyce elektronicznej – sposobów przygotowania jest cała masa, może zdarzyć się jednak, że żaden z nich nie przypadnie niektórym do gustu. Jednak wytrwałym i cierpliwym słuchaczom „LXXXVII” z pewnością przypadnie do gustu jako ciekawa i mroczna wariacja na doom-black metalowe tematy.

7,5/10

 

Alicja Sułkowska
Latest posts by Alicja Sułkowska (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .