Pierwszym impulsem do sięgnięcia po Existential Gravity była przede wszystkim jego graficzna strona. Praca wykonana przez Jakuba Wojciechowskiego i Kaję Krzysiek to naprawdę kawał solidnej roboty, który świetnie „ubiera” muzykę skomponowaną przez metalowców z wielkopolskiego Kwilcza. Może to nieco błahy powód, ale okazał się być wystarczającym by na dłużej zatrzymać się przy tym debiucie.
Na swoim pierwszym pełnowymiarowym wydawnictwie Obsidian Mantra udowadnia, że to jest właśnie ten czas, w którym należy pokazać cały drzemiący w ich wnętrzu potencjał . Muzyka, choć w głównej mierze oparta jest na mieszance technicznego i progresywnego death metalu, została pozbawiona trudnej do okiełznania gonitwy, a śmiercionośny głód brutalności został wyważony dzięki innym smaczkom. Pierwszym z nich może być przestrzeń jaką zbudował zespół. Utwory zawarte na Existential Gravity, mimo solidnej dawki metalu o dużej sile rażenia, posiadają sporo momentów w których muzycy postanowili nieco poeksperymentować i wypróbować swoje pomysły. Co dla mnie niezwykle ważne, nie słychać w tych próbach obawy bądź braku pewności co do swoich planów! W grze Obsidian Mantra po prostu czuć zdecydowanie względem własnej gry. Kompleksy, czy jakakolwiek nieśmiałość zostają po prostu rzucone gdzieś głęboko do czarnej dziury. Kolejnym plusem jest sam klimat tego krążka. Mechaniczny, ponury i pełen monumentalności jaki znamy z niektórych post metalowych tworów. Jeżeli to wszystko dodatkowo nasączymy w fabrycznej i zimniej aurze kojarzonej z Obscure Sphinx, Meshuggah, czy niektórymi momentami Materii, to dostajemy coś na wzór wypadkowej tych wszystkich nazw. Z jednej strony djent/metalowe szarpanie i łamanie rytmu, z drugiej duża dawka patosu wymieszanego ze śmierć metalową prostotą. Skojarzenia ze sceną post metalową też nie są nieuzasadnione jeśli chodzi w strukturę samych utworów. Takie Afflicted with the Plague, czy zamykający cały materiał Wander for the Crused Ones mogłyby z łatwością zagościć na dłuższy czas w prywatnych odtwarzaczach muzyków wcześniej wymienionych składów. To szczęście w nieszczęściu. Dlaczego? Płyta momentami okazuje się przewidywalna, a ukryte wskazówki są dość łatwe do odszyfrowania dla wprawionego słuchacza. Czasami wręcz można złapać się na tym, że nasza wyobraźnia podpowiada nam zupełnie inne rozwinięcie pewnych motywów, które koniec końców idą w oczywistym dla siebie kierunku.
Nie wiem jak potoczą się losy Obsidian Mantra, ale dzięki takiemu debiutowi mogę liczyć że ich nazwa nie zginie w ogromie codziennej fali nowych wydawnictw. Skoro Existential Gravity potrafił zatrzymać takiego ignoranta jak ja na dłużej, to myślę że fani takiego grania i pozostała część zwolenników szeroko pojętej muzyki metalowej, poświęci kilka kolejnych wieczorów na zapoznanie się z tym materiałem.
Ocena: 7,5/10
- BOHREN & DER CLUB OF GORE w Polsce. Poznaliśmy support - 2 marca 2024
- Bohren & Der Club of Gore na dwóch koncertach w Polsce - 9 lutego 2024
- MORRATH: „Myśl za siebie i żyj tak, jak sam chcesz żyć” - 9 lutego 2024
Tagi: 2017, death metal, debiut, debiutnacki album, debut, Existential Gravity, groove metal, materia, Meshuggah, modern metal, Obscure Sphinx, Obsidian Mantra, polish metal, polish metal scene, post-metal, recenzja, review.