Semistereo – „Trans Earth Injection” (2017)

Lubię takie płyty. Niby taki progresywny metal z tych lżejszych nie jest tym, co gości w moich głośnikach z jakąś ogromną częstotliwością, ale takie Leprousy, Hakeny, a przed laty na przykład taki malutki i zapomniany przez boga i ludzi Losing Sun zawsze miały u mnie wysokie notowania. W tej właśnie lidze kręci się też holenderski Semistereo, którego krążek Trans Earth Injection ostatnio przykuł moją uwagę.

Okej, Holendrzy nie są może jeszcze na takim poziomie wkręcenia jak choćby wspomniany Haken, ale są fajni. Ich brzmienie wychodzi raczej od alternatywnego rocka niż metalu, co przejawia się przede wszystkim w większym spokoju, większym poukładaniu ich muzyki, mniejszej skłonności do rozpędzania się. Trans Earth Injection ma dwa naprawdę duże atuty: chwytliwość oraz niewymuszoną atmosferę. Melodyjne, świetnie wykonane wokale są pierwszym haczykiem, który przyciąga do Semistereo. Nieprzekombinowane, ale lekko połamane rytmy, na których pulsują gitary i klawisze są na dobrą sprawę jedynie pretekstem do brzmieniowej zabawy, w której dużą rolę odgrywa żonglowanie brzmieniami.

Pierwszy na płycie A New Tomorrow jest ciekawym numerem, fajnie podsumowującym wszystko, co dzieje się na albumie, ale nie jest dobrym otwieraczem, bo lekko w swojej powtarzalności się dłuży. Prawdziwy kunszt songwriterski i wykonawczy objawia się w następnym, niemal jedenastominutowym The Search, w którym spokojna, acz nieco niepokojąca melodia gitarowa plącze się na tle zgrzytliwego, prostego groove, który prowadzi słuchacza za rękę przez cały utwór. Bardzo słodkim cukiereczkiem jest instrumentalna suita 35 Dollar Special, przechodząca od space’owych zgrzytów i sampli do dość podniosłego powolnego utworu pełnego świetnej sekcji dętej.

Semistereo starają się za wszelką cenę utrzymać uwagę słuchacza, dlatego Trans Earth Injection została ułożona tak, by spokojniejsze utwory następowały po tych agresywniejszych, prostsze po trudniejszych. I taki prosty patent działa. Na dodatek zespół posiadł umiejętność robienia wszystkiego w jakiś specyficzny, spokojny sposób, jakby przyglądając się nowemu chomikowi, który drepcze po klatce, ale jeszcze odskakuje przy gwałtowniejszym ruchu lub dźwięku, więc wszystko w pokoju robi się spokojnie. Kiedy przychodzi czas żeby pohałasować, Semistereo nie wskakują w zgiełk nagle, a nabudowują atmosferę, budują napięcie. Przez to słuchacz ma wrażenie, że nic tu nie jest przypadkowe, a aranżacje zostały milion razy pozmieniane i posprawdzane w sali prób po to, by wszystko do siebie pasowało jak dobrze złożone puzzle. Jasne, zdarzają się tu momenty słabsze, bardziej osłuchane, mniej dopracowane (jak w końcówce Sin), ale nie odbiegają one od reszty aż tak bardzo, żeby było to drażniące.

Trans Earth Injection jest też bardzo zadowalającym albumem od strony dźwiękowej. Zarówno żywe instrumenty, jak i wszelkie elektroniczne dodatki brzmią ciepło i klarownie. Nieco ukryte momentami talerze spajają się gdzieś w tle z pogłosami i elektroniką, budując bardzo przyjemną tkankę brzmieniową, w której akcenty są elementami aranżacji, a nie kwestią techniki gry czy nagłośnienia instrumentu.

Trans Earth Injection to dobry album. Tylko tyle i aż tyle. Na pewno nie powinien przejść bez echa pośród fanów nowoczesnego progmetalowego grania, choć może nie jest to jeszcze dzieło, które Semistereo i ich słuchacze wspólnie uznają za kamień milowy i wiekopomny album. Niemniej jednak umiejscawia album na progowej mapie Europy i zachęca mnie, żebym sięgnął po ich kolejne nagrania, a ponoć mają pojawić się w tym roku.

Ocena: 8/10

Semistereo na Facebooku

Sprawdź też:Lunatic Soul, Beyond the Event Horizon, Daniel Cavanagh, Symptom Izera, Lonker See

nmtr
Latest posts by nmtr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .