Thaw – „St. Phenome Alley” (2015)

Ciekawymi wydawnictwami raczą nas nasze rodzime zespoły. Mam tu poza Thaw na myśli szczególnie Odrazę, ponieważ też zaserwowali nam kompletnie instrumentalną i ciekawą płytę. Ale to sosnowiecki band jest głównym bohaterem tego tekstu.

Pierwszego października czeka nas premiera St. Phenome Alley pod szyldem Unquiet Records. Wyjątkowości temu dodaje to, że ukaże się tylko na 120 kasetach. Wydawnictwo kryje w sobie dwa ponad dwudziestominutowe utwory instrumentalne o tajemniczych tytułach n/a/k oraz p/m/g. Kompozycje opierające się wyłącznie na improwizacji. A jaki jest efekt końcowy?

Cóż, zawsze uważałam, że nie jest łatwo tworzyć muzykę wyłącznie instrumentalną. Głównie ze względu na odbiorcę. To znaczy, zrobić to tak, aby po kilku minutach zdegustowany i znudzony słuchacz nie cisnął albumem w kąt. Tak, żeby utwory się od siebie różniły, a jednocześnie nie odnosiło się wrażenia, że ciągną się w nieskończoność. Oraz aby słuchacz nie był tak zniecierpliwiony jak podczas czekania na pociąg na dworcu PKP.

Na samym początku trzeba zaznaczyć, że na St. Phenome Alley nie uświadczymy black metalowej agresji i hałaśliwości z poprzednich longplayów, bowiem Thaw kolejny raz sięgnął po stricte drone-ambientowe klimaty. Chociaż poza splitem z Echoes of Yul, takie patenty stosowali już w swoich utworach. Szczególnie było to słychać na Earth Ground.

Przez ponad 50 minut raczeni jesteśmy duszną i niespokojną atmosferą. Wszystko jest dawkowane miarowo i rozpoczyna się od pojedynczych, cichych odgłosów perkusji, do których powoli dołącza gitara. Najpierw pierwsza, później kolejna. Słuchając n/a/k mam przed oczyma taki wolno przesuwający się obraz, na którym stopniowo pojawia się coraz więcej elementów, aby następnie w tym samym tempie znikać. Całego klimatu dopełniają szumy i przestery w tle.

Podobnie rozpoczyna się p/m/g. Cicho, wolno, pulsującymi basowymi dźwiękami. I tak naprawdę do połowy długości opiera się głównie na nich. Dopiero w trzynastej minucie wchodzi głośniejsza perkusja i drone-doomowa gitara. Według mnie najlepszy motyw na całym albumie. A poza tym najgłośniejszy.

Thaw obronił swoje improwizacje. Chłopaki w świetny sposób wykorzystali instrumenty do zbudowania pełnej napięcia i lekkiej grozy muzyki. Podchodziłam do tego dokonania dość sceptycznie, ale muszę przyznać, że przekonali mnie. Zdecydowanie St. Phenome Alley nie jest przeznaczone do słuchania podczas jazdy chociażby autobusem. Jest to wydawnictwo, które zasługuje na przesłuchanie z zamkniętymi oczami, w ciszy i skupieniu. Wtedy żaden transowy dźwięk nie umknie naszym uszom.

Ocena: 7,5/10

Marta (Kometa)
Latest posts by Marta (Kometa) (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .