Thy Worshiper „Ozimina” (2015)

Trochę czasu minęło od ukazania się ostatniego albumu Thy Worshiper „Czarna Dzika Czerwień”. Tym, którzy go znają, obecna ewolucja TW nie powinna zaskoczyć. Ale po kolei.

Szczerze mnie ucieszyła informacja o kolejnym wydawnictwie TW. Zwłaszcza, że ostatnio od kapeli kupiłem sobie reedycję debiutu. „Popiół…”, który doskonale znam, wszak kaseta z Morbid Noizza (R.I.P.) już ma swe lata, ilość przesłuchań pewnie dawno osiągnął trzycyfrową liczbę. Przyznam, że długo nie słuchałem albumu „Czarna Dzika Czerwień”. Ten, kupiony w ciemno w dniu premiery, sporo czasu przeleżał na półce, pewnie z obawy, że będę rozczarowany. Przed nowym mini poznałem go lepiej, wszak EP z reguły to kontynuacja.

Premiera „Oziminy” już wkrótce, bo odbędzie się 15 września 2015 roku, tym razem dzięki Arachnophobia Records. I dobrze, bo nie będzie problemów z normalnym kupnem w fizycznej formie. Tak na marginesie doceniam chęć sprawowania pieczy nad wszystkim przez zespół, ale… wolę kupić parę płyt w jednym miejscu.

Dość tych dygresji. W między czasie mini przeleciał po raz kolejny. Zatem czas nań.

Po pierwsze wrażenie, to stanowczo mniej dynamiczne brzmienie, niemniej słucham tego z udostępnionych plików mp3. Zatem w lepszym formacie na pewno zabrzmi to lepiej. Od samego początku „czuć” cały czas aranżacyjne konotacje z poprzednim albumem. Poza tym całkiem długi ten mini- ponad 35 minut, niemalże album… Zatem o żadnym tworze skleconym naprędce nie ma tu mowy. Żałuję, że nie widziałem bookletu, ten zawsze buduje stosowny klimat.

Dla fanów pierwszych dwóch płyt, ważna informacja, najnowszy mini to stanowczo inny etap twórczości, zapoczątkowany już na poprzedniej płycie. Tematyka utworów, jaki konstrukcja kompozycji, konsekwentnie kontynuuje wątki z poprzedniej płyty. Jeżeli komuś to wydaje się przaśne, to proponuję potłumaczyć na własny użytek liryki paru czołowych kapel BM z Norwegii czy Skandynawii. Ubaw gwarantowany. Mi ten poziom przekazywania wrażeń, czy emocji w pełni odpowiada, idealnie korespondują z niemalże ludowymi zapożyczeniami, jakich sporo na EP-ce.

Nieco wybiegając z wrażeniem, to powiem szczerze, że w pewnym stopniu uważam za zbędny utwór „Wśród cieni…”, pierwszy raz wykorzystany na debiucie. Mimo nagrania go ponownie, to jednak zarówno kompozycyjnie, jak i emocjonalnie odstaje on od reszty utworów na „Oziminie”. Szerzej przy omówieniu poszczególnych utworów. Poza tym pewne utwory, vide nowy Kat i ponownie nagrany debiut, lepiej brzmią nieporadnie, z niedoskonałym brzmieniem. Ulepszanie ich, dodawanie smaczków rzadko się sprawdza w tak specyficznej muzie jak black metal (tu baaaardzo szeroko pojmowany). Ale to już inna kwestia…

Obecnie ciężko – chyba tylko z racji wokali – przypisać Thy Worshiper do półki z napisem black, czy w ogóle metal, no ale skoro ostatnia Lux Occulta (dla mnie całkowite rozczarowanie tym bytem…) była często typowana w podsumowaniach w gatunku metal, to tym śmiało mogę TW tutaj wrzucić.

Niezmiernie podoba mi się głos wokalistki… Tutaj, w porównaniu do poprzedniego albumu, jest on subtelniejszy, wpisuje się doskonale w nieco senną konwencję płyty. Utwory poszczególne płyną, nie zapadając od razu w pamięć. Ale już po paru przesłuchaniach wrażenie to znika. Po prostu nie są to banalne schematy, zwrotka – refren. „Ozimina” wymaga od słuchacza trochę czasu.

A oto i parę słów o jej zawartości.

„Brzask” – dużo powietrza, mimo sięgnięcia po stricte blackowe motywy, jest to niemal akustyczny utwór. Bardzo dobrze „otwiera” całą EP-kę, to chyba najlepszy utwór, by stosownie wprowadzić w klimat „Oziminy”…

„Halny”… kontynuuje styl pierwszego utworu. Czyli skupienie się na plemiennym nastroju, z niepokojącymi gitarowymi aranżacjami. Dopiero wejście skrzeczącego wokalu jest spotęgowane mocniejszym zagraniem.

Od razu pochwalę pomysły perkusisty, niby nic szczególnego, ale bardzo przyjemnie słychać, że nie odpuścił on sobie tutaj, zaznaczam ponownie, że poznaję z mp3 ten krążek, zatem z CD będzie to jeszcze lepiej brzmiało…

„Ożyny”… ależ to piękne otwarcie do sesji Warhammera. 😉 Niczym dźwięki kultystów i ich rytuału. Smaczek tego mini, dobry przerywnik, swoiste interludium… Do tego dźwięki instrumentów ludowych, nastrojowo modulowany wokal… I te skrzypce…

„Wietlica”… i już jestem „kupiony”, te zawodzenie gitary wgryza się w głowę, bas delikatnie uwydatnia kolejne walory utworu… Uwielbiam takie początki. Człowiek po paru przesłuchaniach – u mnie chyba 15-te lub 20+te, więc już wiem, co zaraz będzie, ale i tak jest urok takiego patentu. I ponownie wspomnę jedno: skrzypce. Od czasu My Dying Bride jest jeden z moich ulubionych instrumentów. Tutaj też stosownie wykorzystany, akcentuje pewne emocje…

No i czas na wspomniany powyżej utwór „Popiół…”, jest to kompozycja ponownie nagrana, pierwotnie zamieszczona na debiucie… Na tyle jest jednak on sprawnie zmieniony, prze aranżowany, że płynnie się wpisuje w klimat całego konceptu. W porównaniu do znanej już wersji, czuć tu inną pracę wszystkich instrumentów. Dodatkowo mocno zmienia pierwsze wrażenie głos wokalistki. Niemniej po wejściu głównego wokalu, ja mam jednak obraz pierwszego albumu, nieco zanika mi nastrój całej EP-ki.. Jest to dla mnie wada- wszak pięknie budowany nastrój od pierwszej kompozycji nieco ulega zmianie, od sennej koncepcji, na rzecz mocniejszego, zdynamizowanego przekazu. .Ale, uwolniwszy się na moment od sentymentów, muszę przyznać, że sam kawałek świetnie wzmacnia przekaz całości. Przeczę sam sobie? Pewnie tak. Sami sobie zatem odpowiedzcie, czy to był trafny pomysł, by go tu umieszczać… Ja jednak bym go jednak umieścił na finał „Oziminy”. Jako ciekawostkę, swoisty bonus.

„Ozimina”… powrót do klimatu z całego mini. Muzycznie to patenty z pierwszych dwóch utworów. Bardzo dobry utwór. Przyznam, że ten kawałek przejmująco zamyka całość.

Tytułem skromnego podsumowania, zwłaszcza w stosunku do wstępu, gdy się poddać tej płycie, zapada się w trans… Z którego ja niechętnie się wyrywam. 😉

Teraz pytanie, czy ten mini to potwierdzenie kierunek zmian, czy nadal będzie miejsce w twórczości Thy Worshiper na mocniejsze zagrania? Życzyłbym sobie tego, inaczej TW straci ten „pazur”, który jest ich mocnym atutem. Jeżeli za Waszym oknem zniknęła – wreszcie!!!- ekstremalna sauna, to czas chyba na właśnie takie jesienne plumkanie… Pełne emocji, skupienia sie na poszczególnych dźwiękach.

W skali od 1-10, daję uczciwe 6,5. Aczkolwiek podczas słuchania tracę obiektywność. Stanowczo „Ozimina” jest warta posiadania, chociażby jako suplement do „Czarnej Dzikiej Czerwieni”.

Ocena 6,5/10


Tomasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .