White Moth Black Butterfly – „Atone” (2017)

Czarny motyl odznacza się dość ciekawą i złożoną symboliką związaną z przemijaniem, złym omenem czy śmiercią. Natomiast pod postacią nocnych motyli, czyli białych ciem, według niektórych źródeł kryją się wiedźmy, łączniczki między światem żywych i zmarłych. Motyle od zawsze zachwycają swoją ulotnością i tajemniczością, nie dziwi więc fakt, że ich symbolika przenika w kulturze i sztuce od tysięcy lat. Znamiona takiej sennej aury i niepokoju nosi międzykontynentalny projekt o nazwie White Moth Black Butterfly, którego samo tytułowanie idealnie oddaje charakter muzyki prezentowanej na albumie. A do czynienia mam właśnie z wydawnictwem Atone, wyprodukowanym pod skrzydłami legendarnej wytwórni Kscope, i z niemniej znanym wokalistą Danem Tompkinsem (Tesseract, In Colour, ex-Skyharbor, Zeta, etc.etc.). Tak, mowa o artyście pełną parą, z niepokornym muzycznym ADHD, który chyba nigdy nie skupiał się na jednym projekcie muzycznym. Tompkins zdążył już ugruntować swoją pozycję w świecie metalu nowoczesnego, a jednak z każdym nowym materiałem wciąż zaskakuje wrażliwością, możliwościami i pomysłowością na różnych polach. Absolutnym strzałem w dziesiątkę okazały się jego ambientowe, trip-hopowe i dark popowe wariacje, w których tym razem nie doświadczymy rozrywającego krzyku i agresji, ale pięknych, czystych linii wokalnych z niezwykłym wyczuciem i emocjonalnością. Przed Państwem drugie wydawnictwo pod szyldem wspomnianego White Moth Black Butterfly, wydane 1 września ubiegłego roku. Po kilkunastu przesłuchaniach wciąż na nowo odkrywam wiele wpływów i motywów Massive Attack, Lamb, Portishead, a nawet Sigur Ros, jednak w takich konfiguracjach i takich aranżacjach, że na koniec jestem w stanie wysnuć peany o wyjątkowości, a nawet unikatowości WMBB z doskonałym wyważeniem, brzmieniem i rozmachem produkcji. Jestem zaczarowana, oniemiała i….w końcu czuję harmonię.

Przede wszystkim Atone to kompozycyjne mistrzostwo. Od dawna tak mocno nie przykuła mnie do głośników płyta nie-metalowa. Z miejsca ostrzegam, nie dajcie się zwieść błędnemu otagowaniu materiału na niektórych platformach muzycznych – nie znajdziecie na Atone żadnych rockowych ani tym bardziej prog-rockowych utworów. Za sola służą znakomite wokale wychwalanego za każdym razem przeze mnie Dana, wspomaganego przepięknym, kojącym głosem Jordan Bethany, której rola na tym albumie jest wyraźnie mocniejsza niż poprzednio. Na fali zachwytu odświeżyłam odsłuch debiutanckiego albumu WMBB One Thousand Wings (2013), co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten projekt to prawdziwa perła. Warto wspomnieć, że znaczący udział w komponowaniu albumu mieli gitarzysta/programista  Keshav Dhar (Skyharbor), klawiszowiec Randy Slaugh i perkusista Mac Christensen. Na pewno Atone jest ukłonem w stronę większej melodyjności i bardziej poukładanych, niemal popowych piosenek. Przykładem mogą być świetne Rising Sun czy The Serpent, które z powodzeniem mogłyby królować w radiach. Znajdziemy tu jednak ponownie mocno klimatyczne, niemal owiane jakąś duchowością i refleksyjnością utwory, od których długo nie można się uwolnić, jak rozpoczynający Incarnate, singlowy Tempest, Symmetry czy piękny The Sage. Aranżacyjnie utwory są bogate w znakomite elektroniczne czy symfoniczne tła, nie brakuje harf, bębnów, fletów, japońskich dzwonków, gongów i pewnie masy innych zabiegów, są też krótkie partie operowe i wstawki z różnymi odgłosami, a wszystko to otulono miękkimi liniami basu, tańczącymi opóźnionymi liniami delikatnych gitar, akustycznych strun i doskonale wkomponowanych, nieprzytłaczających, lekko schowanych klawiszy, które z każdym utworem budują niesamowity, specyficzny nastrój. Brzmieniowo album jest po prostu pełny, instrumenty klarowne i odpowiednio współgrające ze wszystkimi ambientowymi smaczkami i wokalami. Lirycznie wyraźnie czuć dozę mglistych, sennych obrazów, rozważań o zmianach, stracie i odkupieniu, co w jakiś sposób może przypominać charakterystyczne rozwiązania dla post-rockowych projektów. Atone jednak znacznie wybiega poza ramy gatunkowe w nie do końca określoną stronę. I to dla mnie duży plus. Poprzedni album WMBB przepełniał mroczny klimat, na niniejszym czuć więcej nadziei, choć w całości nadal unosi się jakaś introspekcyjna narracja, cienie czarnych motyli i białych ciem. 

Podsumowując dzieło White Moth Black Butterfly, zachęcam Państwa niezmiernie do zmierzenia się z taką formą subtelności i wrażliwości w potężnych ilościach. Świat Atone jest fascynujący, powoduje niemal medytacyjny stan, a jednak jest wciąż na tyle przystępny, że czas przy nim płynie przyjemnie, a może nawet na chwilę się zatrzymuje. I uspokaja. Sprawdźcie!

Ocena: 9,5/10

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .