Warszawska Progresja we wtorkowy wieczór (26 września br.) zwabiła w swoje mury relatywnie szerokie muzycznie i wiekowo grono fanów ciężkiego grania. Byli tacy, którzy przybyli uraczyć się gitarowymi harcami Michaela Amotta i Jeffa Loomisa. Byli fani „female-fronted” metalu w ogóle oraz wielbiciele growlu, scenicznej drapieżności i/lub urody tej jednej, konkretnej kobiety – Alissy White-Gluz. Byli też przede wszystkim tacy, których przyciągnął holizm tych zjawisk, czyli fani współczesnej wersji „Arcywroga”. Ikona melodic death metalu przyjechała do stolicy ze sztandarowym arsenałem, jak i utworami z nowego albumu Will to Power. Wynik batalii zorganizowanej przez KnockOut Productions był przewidywalny niczym mecz Szwecji z Polską w hokeja na lodzie. Pogrom.
Metalcore z Ukrainy na rozgrzewkę? Хорошо! Zespół z Gorłówki z niezwykle energetyczną Tatianą Shmayluk z mikrofonem w dłoni miał rozpalić „piec” przed AE i końcowa reakcja publiczności wskazywała na to, że Jinjer dopiął swego. 90 procent 45-minutowego występu Ukraińców upłynęło pod znakiem dosyć typowej dla gatunku siermiężnej gitarowej i growlowej pożogi. Jeden „wrażliwy” numer był tylko uśpieniem czujności przed podwojeniem impetu po zmianie gitar przed końcówką setu. I tylko żal, że żółta, puchata bluza wokalistki pozbawiła odbiorców podziwiania tatuażowych fresków na jej ciele. Na szczęście odrobiny radości z widoku jej białych podkolanówek w szóstki zabrać nie mogło już nic.
[ngg_images source=”galleries” container_ids=”961″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”1″ thumbnail_width=”100″ thumbnail_height=”50″ thumbnail_crop=”0″ images_per_page=”12″ number_of_columns=”6″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” template=”/home/platne/serwer16360/public_html/kvlt/wp-content/plugins/nextgen-gallery/products/photocrati_nextgen/modules/ngglegacy/view/gallery-caption.php” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]
Danie główne wjechało na stół wraz z odgłosem gromu od ACDC. Thunderstruck z taśmy wybił o 21:10. Atmosferę wyczekiwania podbiło jeszcze intro z Will to Power – Set Flame to the Night – i sztućce poszły w ruch. Ucztę rozpoczął dynamiczny riff pierwszego singla nowego albumu – The World is Yours – a za nim ruszyła mocarna wokaliza White-Gluz (ex-The Agonist). O, tak, lubię efektowne wejścia! Nowy „otwieracz” całościowo wypadł poprawnie i to tyle w temacie (na pewno nie przebił zeszłorocznego Yesterday is Dead and Gone). Przy dźwiękach kolejnych Ravenous i Stolen Life burza jasnoniebieskich włosów przecinała powietrze między sceną a lasem metalowych rogów. W następnym utworze, ku ewidentnej uciesze zerkającego co chwilę na publikę Amotta, doszło do eksplozji głosów szalejących fanów. Donośne „hejowanie” pokazało, że War Eternal jest autentycznie poważane i tego wieczora wielce wyczekiwane. W końcu z gardła White-Gluz, prosto w ciężkie, zadymione powietrze Progresji, wystrzelił flagowy slogan z poprzedniej płyty – „This is fuckin’ waaar!” Potem doczekaliśmy się „apokalipsy” – utworu-walca z Doomsday Machine.
Drugim akcentem z nowej płyty było Blood in the Water, który wypadł naprawdę korzystnie. Bujający riff, ostry growl, turboszybka solówka – wszystko pędziło i buczało zadowalająco. Na You Will Know My Name nikogo w pierwszych rzędach nie trzeba było zachęcać do krzyku przy refrenie. Uradowany jak dziecko Amott penetrował wzrokiem publiczność, by już po chwili miażdżyć ją brutalnym riffem The Race z Will to Power. Jako czwarty, i ostatni tego wieczora, utwór z nowego albumu wybrzmiał The Eagle Flies Alone. White-Gluz skakała z perkusyjnego podestu, kręciła w powietrzu mikrofonowym statywem, zachęcała do śpiewania refrenu nowej kompozycji, która w oczach zespołu aspiruje zapewne do posiadania statusu hitu. Czy na kolejnej trasie publika będzie śpiewać ten utwór tak chętnie jak You Will Know My Name i War Eternal obecnie? Jest na to szansa.
Na pewno będzie śpiewać As The Pages Burn, które w Warszawie zabrzmiało naprawdę mocarnie, oraz wyzwalające masowy ruch wertykalny No Gods, No Masters – deski Progresji podobno jeszcze drgają. Główną część setu majestatycznie uwieczniło potężne We Will Rise. Po wywołaniu zespołu na bis, z głośników wybrzmiało „wareternalowe” Avalanche. Następnie próbkę solowych umiejętności pokazali Loomis (ex-Nevermore) i Amott. Pod palcami Amerykanina figlowały flażolety, a Szwed przy pomocy swojej odblaskowej gitary wywołał zabawę z publicznością, która na pojedynczy powerchord odpowiadała gromkim „hej!”. Dzieła zniszczenia dopełnił brutalny klasyk Nemesis.
Arch Enemy to zespół wybitnie koncertowy – wątpliwości nigdy co do tego nie było. W trakcie występów szwedzkiej formacji energia kipi po obu stronach barierek. Zespołowi nigdy nie brakuje zaangażowania i diabelskiej ochoty podsycania emocji i pobudzania dzikich, muzycznych instynktów publiczności. Nie inaczej wyglądał powrót do Progresji (poprzednio 2014). Choć oczekiwania były różne, to chyba każdy wyszedł z warszawskiego klubu miło sponiewierany. Choć nowa płyta nie jest arcydziełem życia żadnego z muzyków AE, to cały set naprawdę wyszedł bardzo korzystnie. Choć wielu starszych fanów twierdzi, że zespół bez Angeli Gossow to już inny, gorszy twór, to Arch Enemy z Alissą White-Gluz po raz kolejny potwierdziło, że wysoka jakość występów na żywo z poprzedniej epoki została zachowana. Tempore Nihil Sanat – czas niczego nie leczy. Bo leczyć nie musi.
[ngg_images source=”galleries” container_ids=”962″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”1″ thumbnail_width=”100″ thumbnail_height=”50″ thumbnail_crop=”0″ images_per_page=”12″ number_of_columns=”6″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” template=”/home/platne/serwer16360/public_html/kvlt/wp-content/plugins/nextgen-gallery/products/photocrati_nextgen/modules/ngglegacy/view/gallery-caption.php” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]
Setlista
- The World Is Yours
- Ravenous
- Stolen Life
- War Eternal
- My Apocalypse
- Blood in the Water
- You Will Know My Name
- The Race
- The Eagle Flies Alone
- As the Pages Burn
- Burning Angel
- No Gods, No Masters
- Dead Bury Their Dead
- We Will Rise
Bis
15. Avalanche
16. Snow Bound
17. Nemesis
18. Fields of Desolation
Warsaw, Poland ruled tonight!!! Dziękuję Ci!!! Tomorrow we play Vilnius, Lithuania #archenemy #willtopower #willtopowertour #warsaw #poland pic.twitter.com/rkkQJRWp25
— Arch Enemy (@archenemymetal) 26 września 2017
Na koniec TUTAJ podaję wyniki meczów Polski ze Szwecją w hokeja na lodzie.
- Amaranthe, DragonForce, Infected Rain – Progresja, Warszawa (04.03.2024) - 7 marca 2024
- Delain, Illumishade – Proxima, Warszawa (26.01.2024) - 30 stycznia 2024
- DELAIN zagra w Warszawie już w styczniu - 3 stycznia 2024