Behemoth, Bolzer, Batushka – Poznań (10.10.2016)

Ze względu na fakt, że na KVLT pojawiły się już dwa, bardzo wyczerpujące opisy koncertów (z KrakowaGdańska), swój tekst, w miejsce relacjonowania poszczególnych elementów poznańskiej odsłony trasy „Rzeczpospolita Niewierna”, oprę raczej na odzwierciedleniu moich wrażeń, doznań i emocji towarzyszących wydarzeniu, które odbyło się 10 października w stolicy Wielkopolski.

Justyna Szadkowska

Justyna Szadkowska

Poznańska impreza, choć w zapewnieniach prezydenta miasta niezagrożona, nie obyła się bez protestów środowisk katolickich, które (podobnie jak w innych miejscach) postanowiły wystawić przed klubem swoją muzyczno-modlitewną reprezentację. Nie da się ukryć, że podobną konsternację, jak zachowanie uczestników „krucjaty”, mogły wzbudzać reakcje części „fanów”, ale to temat na osobą dyskusję. Dodam jedynie, że dużo większą siłę rażenia (od infantylnych wygłupów niektórych entuzjastów koncertu) miało zwyczajne ignorowanie obecności zgromadzonych pod klubem „obrońców wiary i moralności”.

Pierwszym wrażaniem „in plus” zanotowanym w trakcie poznańskiego wieczoru była niezwykła punktualność, jaką wykazali się organizatorzy i muzycy występujący w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich. Przyzwyczajony do tego, że rozpiskę koncertową należy traktować bardzo umownie, zostałem zaskoczony faktem, że żadna kapela nie zaliczyła praktycznie jakiejkolwiek obsuwy.

Zaraz po wejściu do klubu usłyszałem kilka numerów z „Exercises in Futility” – piszę o tym nieprzypadkowo, ponieważ myślę, że gdyby w miejsce Bölzera na trasie występowała Mgła, z żadnego przystanku „Rzeczpospolitej…” nie zostałyby drzazgi. No ale cóż, wszystkiego mieć nie można.

Punkt 19:00 na scenie majestatycznym krokiem zameldowali się muzycy Batushki. Trzeba przyznać, że oprawa, rozmach i bogactwo wizualne występu godne były pieczołowitego odnotowania. Ołtarz (z ikoną znaną z okładki „Litourgiyi”) , świeczniki, postumenty z czaszkami, lichtarze, piedestały, dostojne szaty „kapłanów” – słowem sprofanowana cerkiew w najdrobniejszym detalu. Sam przebieg koncertu również w całości oparty był na porządku prawosławnego nabożeństwa – z pokłonami, pokazem symboli, czynieniem liturgicznych znaków czy błogosławieństwem udzielonym kropidłem w finale występu. Widać, że show grupy przemyślany był w każdym szczególe, począwszy od wspomnianej warstwy wizualnej, przez zachowanie muzyków, po odegranie wszystkich ektenii w znanej z „Litourgiyi” kolejności. Pełna profeska.

Koncert oceniam bardzo pozytywnie, ba, przyznam szczerze, że zdołał on ostatecznie przekonać mnie do Batushki. Mimo ambiwalentnego stosunku do hype’u wokół grupy, oczywistego nawiązania stylistycznego (by nie mówić kalki) do Cult of Fire, oraz braku większej egzaltacji wynikającej z odsłuchiwania debiutanckiego materiału, skłonny jestem uznać, że kapela ta to nie tylko marketingowa wydmuszka (wydmushka?) Witching Hour, a skład mający sporo ciekawego do zaoferowania. Niech im się tam na Podlasiu wiedzie.

Szwajcarów z Bölzer (z uwagi na nieznajomość ich twórczości) odpuściłem – może kiedyś nadrobię, czas pokaże, tym razem jednak perspektywa browara (z którym nie można było stawić się pod sceną) okazała się bardziej interesująca. Zasłyszane dźwięki i odgłosy pozwalają jednak sądzić, że duet z Zurichu pańszczyzny nie odwalił.

Mimo entuzjastycznie przyjętych supportów wiadomym było, że gwiazda wieczoru jest tylko jedna, o czym zgromadzeni w hali MTP mieli się szybko przekonać. Behemoth to już nie tyle maszyna, co precyzyjny, skrajnie profesjonalny i realizacyjnie niedościgniony dla reszty polskiej sceny koncertowy terminator. Rozmachu ekipie Nergala mogłyby pozazdrościć regularne gwiazdy muzyki popularnej, a sama forma, zmieniany kilkukrotnie image sceniczny, rekwizyty, animacje czy światła czynią z koncertów Behemoth pełnoprawny, wysokobudżetowy spektakl. Reakcja publiki zresztą to potwierdzała, bo ci, którzy zdecydowali się na nieco bardziej żywiołowe zachowanie (poza zwyczajnym podziwianiem przygotowanego show lub nagrywaniem jego elementów) byli w znacznej mniejszości.

Zespół odgrywał w całości album „The Satanist”, osoby mające okazję widzieć grupę na trasie w 2014 roku mogli więc powtórnie wziąć udział w seansie modlitewnym, udzielaniu komunii, rozlewaniu wina czy deszczu konfetti na finał O Father o Satan O Sun!.

Brakowało w tym wszystkim rzecz jasna dozy spontaniczności, zaplanowane i odegrane show nie przewidywało elementów zaskoczenia czy pójścia na niezałożony wcześniej żywioł, ale wydaje mi się, że jest to już specyfika tego typu imprez, a samej kapeli nie wypada czynić z tego powodu zarzutu.

Nergal pozwolił sobie w pewnym fragmencie występu na chwilę szczerości, wspominając o tym, że część władz i służb starała się do samego końca zablokować możliwość organizacji koncertu (finalnie zabroniono używać podczas show ognia). Historia spotkała się z dość energiczną odpowiedzią części widzów, a gromkie „jebać PIS” skwitowane zostało przez Darskiego wymownym „amen”. To, czy koncert był dobrym miejscem do wyrażania swoich sympatii politycznych pozostaje przedmiotem subiektywnej oceny, faktem jest, że upór twardogłowych przeciwników twórczości Behemoth (skutkujący odwołaniem poprzedniego koncertu w Poznaniu oraz najprawdopodobniej tegorocznego w Bydgoszczy) byłby w stanie wyprowadzić z równowagi niejednego stoika.

W trakcie występu można było usłyszeć jeszcze takie killery jak Ov Fire and the Void, Conquer All, Pure Evil and Hate, At the Left Hand ov God, Slaves Shall Serve oraz Chant for Eschaton 2000. Bardzo zacnie.

Podsumowując poznańską odsłonę trasy, trzeba przyznać, że mimo trudności organizacyjnych, koncert okazał się jednoznacznie udanym widowiskiem. Zarówno wizualnie jak i artystycznie na 5+, choć (jak wspomniałem na początku) zestaw 3 polskich kapel (co zresztą dobitniej uzasadniałoby nazwę trasy) byłby jeszcze większym wydarzeniem. Wracając pociągiem do Torunia usłyszałem fragment rozmowy jednej z uczestniczek imprezy, która relacjonując telefonicznie jej przebieg stwierdziła: „chociażby ze względu na rozmach eventu i poziom jego wykonania każdy – zarówno zwolennik jak i przeciwnik – powinien wziąć w nim udział.” Myślę, że to całkiem dobre podsumowanie wspomnianego koncertu, który z pewnością można zaliczyć do ciekawszych baletów tegorocznej jesieni w naszym kraju.

Synu
(Visited 4 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .