Brutal East Fest vol. 7 – Białystok (10.10.2015)

Posucha na białostockiej scenie koncertowej straszna. Ostatni gig, jaki pamiętam to, jeśli się nie mylę, Demonic Death Judge gdzieś w okolicach maja. Szczęśliwie Brutal East stoi twardo i dalej serwuje kolejne atrakcje. W tym roku zaserwował między innymi Au-Dessus. Nie było opcji, żebym odpuścił występ Litwinów, niepomny więc na październikowe atrakcje klimatu typu minus sześćset, ruszyłem na spotkanie koncertowych ziomów i ciężkiej muzy w stronę prawdopodobnie najlepszego, białostockiego klubu muzycznego: Famy.

Show zaczęło się o 18, tak jak planowo miało. Przyznam się szczerze, że pierwszy zespół festu, Within Mystery, jako dobrze mi znany i niespecjalnie szanowany olałem na rzecz przywitania się z znajomymi i wypalenia z nimi kilku szlugów. Typowo luźna gadanina została po dość krótkim czasie przerwana dłuższą plamą ciszy, co mogło oznaczać tylko jedno: maszerujemy na Empatic.

Panowie z Ostrołęki występowali w ramach trasy Ruined Ecstasy (prowadzonej do spóły z grającymi po nich Manipulation). Na Brutalu właśnie ją zaczęli i mam nadzieję, że na kolejnych występach będą się sprawowali lepiej. Nie, żeby zagrali źle. Chłopaki zaprezentowali swój melothrash/death w przyjemny sposób, tylko że w ogóle nie koncertowy. Muzycy zachowywali się statycznie, jeno wokal i basiejec jakośtam się gibali, a i to z miernym skutkiem. Publika liczna, jednak nie chciała współpracować z zespołem i na międzyutworową konferansjerkę frontmana odpowiadała raczej zdawkowo. Dodajmy do tego kilka problemów natury technicznej (czego jak czego, ale na Brutalu bym się ich nie spodziewał. Z reguły w Famie nie można mieć do nagłośnienia i oświetlenia zastrzeżeń) i będziemy mieli relatywnie najgorszy występ, choć i tak całkiem niezły. A potem było tylko lepiej i lepiej.

Miniaturowa przerwa i czas na Manipulation. Dla nieobeznanych, goście niedawno wydali nowy krążek, chwalą się nim gdzie mogą (i w sumie słusznie), jak można się więc było domyślić, większość setu to Ecstasy. Zaczęło się od The Paradigm of Existence i myk, wszyscy z miejsca poszli w tan. Manipulacja to prawdziwa machina koncertowa, zasuwali równo, nakręcając publikę co raz bardziej i łomocząc ciężko i nisko. Może trochę za nisko, momentami wszystko zlewało się w jedną papkę basu, niemniej nie przeszkadzało mi to ani trochę. Koncerty death metalowe są po to, by światłami zgwałcić gałki a muzyką wybębnić bębenki, i to właśnie nam zaserwowano. Podsumowując jednym słowem: bueno.

Następnego w kolejce Altercated przez różne perturbacje niestety nie dane mi było zobaczyć, niemniej wg relacji wszelkich był to godziwy powrót do (nie)życia. Solidna dawka łomoczącego death metalu w starszym stylu, bez litości i kompromisów. Aż żałuję, że pominąłem. Na szczęście zdążyłem na gwóźdź programu.

Wyszli w czarnych szatach, z obowiązkowymi kapturami. Poprzedzeni grą świateł i samplami. Bez zbędnego marnowania czasu zaczęli grać swój świetny, post-black metalowy materiał. Se-Des…. Au-Dessus zagrało najlepszy występ tej nocy, kropka. Tu liczyła się tylko muzyka, nie było zbędnego kontaktu z publiką, zagrzewania do pląsów ani przerw dłuższych niż te wymagane. Na scenie prezentowali się świetnie, mimo, że tak… niescenicznie. Wciąż schowani pod kapturami, zachowujący się jakby w transie muzycy zniszczyli salę i ludność. Paradoksalnie kilku szaleńców próbowało do tego nawet pogować. Cóż, obłęd przybiera różne formy. Ja przez większość czasu stałem zauroczony i po prostu słuchałem. A po skończonym występie muzycy po prostu zeszli ze sceny. Tak jakby skandujący tłum nie istniał. Minimalizm i nihilizm. Zrobili swoje i zeszli ze sceny ustępując gwieździe wieczoru: Pandemonium.

I tu, po raz wtóry, musiałem zejść spod sceny niepokonany. Ale, ale, nie martw się, potencjalny czytelniku! Ostatni występ może nie zostanie zrelacjonowany tak bajecznie, za to równie skrupulatnie, albowiem urządzenie notujące przekazałem mojej dobrej, gładkosłowej i obcykanej w muzyce czarnej kumpeli. Oto jej materiał:

<trzaski> kszszsz… <nieczytelne odgłosy> …ndemonium prezentuje nowy krąszszszzk….. publika szaleje… <trzaski>la zawalona w szwach…. <urwany łomot> ŁOJEZU! <trzaski> stara gwardia black metalu zachwycona… <więcej trzasków> Detroit przy tym to piknik nad rzekszkszskz…. Teraz grają stary materiał…. <wrzask jakby kogoś mordowali>… ktyczne Pandemonium… steś, Adam?…. <jakiś niezidentyfikowany łomot> AAAAA!!!!! <więcej trzasków> Apogeum chaosssssssss….. Czy te krzyże są tekturkszszz…. <niski, basowy szum> ludzie chcą jeszszszs…. Bisy…. <niezidentyfikowany terkot> ….ty black metal <pojedyńczy łomot> …etny koncert! skkzskzkskzkkz…

Jak widzimy, było naprawdę grubo i myślę, że kto ten zamęt przeżył ten wyszedł zadowolony. Anyway, siódmy BEF za nami, czekajmy na ósmy. Zgodnie z dotychczasową tendencją będzie jeszcze mocniej i głośniej, czego sobie, organizatorom i białostockiej metalicji życzę.

PS: dalej nie łapię o co chodziło z tymi krzyżami.

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .