Chelsea Wolfe – Warszawa (10.11.2015)

Byłam na koncercie Chelsea Wolfe razem z innym redaktorem Kvlt Magazine. Naird i ja umówiliśmy się więc, że napiszemy dwie relacje, osobno, by pokazać różne punkty widzenia. Jako że jestem większym fanem można uznać, że moja relacja jest bardziej rzeczowa – jego gawędziarska. Zresztą… sprawdźcie sami.

Relacja 1 (AB)

Gdy tylko usłyszałam Abyss bardzo zachciałam usłyszeć Chelsea na żywo. Płyta bardzo do mnie trafiła tak i pod względem melodycznym i lirycznym, jak pod względem masteringu. Gdy usłyszałam, że zagra w Polsce bardzo się ucieszyłam i wiedziałam, że pójdę. Jednak po moim ostatnim pobycie w Proximie (na koncercie The Ocean, Sólstafir i Mono w październiku) zaczęłam bardzo obawiać się występu Chelsea Wolfe. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Jestem dużym fanem The Ocean i miałam wcześniej dwukrotną przyjemność widzieć ich na żywo. Wówczas ani razu mnie nie zawiedli i dali świetne koncerty, z których wychodziłam pełna energii. Tamten występ natomiast spowodował, że już do końca wieczoru nie mogłam się z niego otrząsnąć. Był tak beznadziejny pod względem nagłośnienia (a właśnie z tego Proxima słynie), że było mi autentycznie przykro.

I dlatego obawiałam się koncertu Chelsea. Bo jej muzyka WYMAGA dobrego brzmienia. A jako że na Abyss jest świetne brzmienie, jest to dla mnie pierwsza prawdziwa płyta Chelsea (LINK do mojej recenzji). Wiedziałam jedno – że koncert Pani Wolfe będzie dobry, gdy jakoś uda się zapewnić jej dobre nagłośnienie na koncercie.

Nawet nie wiecie, jak bardzo spadł mi kamień z serca, gdy usłyszałam, pierwsze dźwięki koncertu i mogłam stwierdzić ze spokojem, że tym razem nie wyjdę z Proximy wstrząśnięta. Miła odmiana po wielu zniszczonych przez nagłośnienie klubu koncertach. Kolejną niespodzianką było to, że występ zaczął się… 6 minut wcześniej niż było w rozpisce. Nie wiem akurat na ile to było dobre, bo pewnie ludzie, którzy przyszli na ostatnią chwilę, stali sobie spokojnie w kolejce do szatni z myślą, że mają jeszcze parę minut, gdy koncert właściwy się już zaczął.

Chelsea zaczęła od fenomenalnego Carrion Flowers, które doskonale wprowadziło w odpowiednio melancholijny nastrój. Wszystkie instrumenty brzmiały bardzo spójnie, a ciężar utworu spowodował, że człowiek tylko wsłuchiwał się jak oczarowany. Podobnie zresztą było przy drugim utworze, czyli Dragged Out. To spowodowało, że moje wymagania, co do tego koncertu wzrosły i liczyłam, że pozostałe kawałki utrzymają tak samo wysoki poziom. Niestety jednak już następny utwór spowodował, że mój zachwyt się skończył. W Kings słychać było, że wokal Chelsea trochę gubi się pod warstwą instrumentów. Paradoksalnie były momenty, gdy to one były lepszym przekaźnikiem emocji niż głos Pani Wolfe. W spokojnych i delikatnych utworach jak Simple Death czy Maw brzmiał dość jednostajnie i pusto. Wręcz przeciwnie było w trakcie We Hit The Wall i House Of Metal – oba wykonane w pięknie mocarny sposób z wyraźnie wybrzmiewającym i smutnym wokalem Chelsea – jak widać mogła więc wykrzesać z siebie te emocje i łatwiejsze to było w mocniejszych utworach, które w trakcie koncertu zdecydowanie lepiej wyszły niż te spokojne. Wcześniej wspomniałam o tym, że instrumenty były lepszym przekaźnikiem emocji – i to prawda, doskonale budowały atmosferę i przy tym brzmiały świetnie. W We Hit The Wall na pochwałę zasługuję bas, a perkusja bardzo dobrze wypadła w Survive – który to był utworem, po którym Chelsea zeszła na chwilę ze sceny. Pani Wolfe pierwszą część zakończyła dość szybko, bo po godzinie. Potem zagrała jeszcze bis, który fajnie dopełnił ten koncert. Dość szybko wczułam się w Iron Moon i Color Of Blood, a nawet nie zauważyłam, gdy skończyło się Pale On Pale, po którym Chelsea zeszła ze sceny już po raz ostatni – pozostawiając trochę żalu, że koncert skończył się tak szybko i tak krótko trwał.

Poza sporadycznie pustym i niezbyt emocjonalnym głosem Chelsea oraz długością koncertu mam jeszcze jeden zarzut do tego występu. Nie podobały mi się dziwne przejścia dźwiękowe między utworami, które brzmiały jak nagle urwane wstępy do czegoś nieokreślonego, co jak dla mnie psuło atmosferę. Lepiej byłoby już jakby strojenie instrumentów czy przygotowanie do następnego utworu przebiegało w naturalny sposób.

Mimo tych minusów mogę powiedzieć, że koncert Pani Wolfe był jednym z przyjemniejszych dla mojego ucha w tym roku. Nagłośnienie było naprawdę dobre, setlista ułożona pod nową, świetną płytę, ale niepomijająca też utworów z wcześniejszych albumów a i człowiek wyszedł z tego koncertu trochę smutniejszy niż na niego wszedł. Bo muzyka Chelsea Wolfe jest po prostu potężnie smutna.

Relacja 2 (Naird)

Przygotowując swoją część nie wiedziałem jeszcze jak będzie wyglądała relacja od AB. Mam jednak nadzieję, że będzie choć trochę rzeczowa, bo ja pewnie znów za bardzo polecę z tematem.
Na koncercie Chelsea Wolfe byłem już na zeszłorocznym OFF Festivalu – było nawet w porządku, ale nie zaliczam tego występu do jakoś specjalnie udanych. Nie wiem czy to kwestia brzmienia, które mogłoby być bardziej nasycone czy to, że Pain Is Beauty, pomimo kilku fajnych utworów, jakoś do mnie nie przemawia.

>I mógłbym chyba dokonać zdecydowanie głębszej analizy, ale może wróćmy do współczesności.

Na występ Chelsea dotarłem w ostatniej chwili. Choć… Czy na pewno? To był jeden z nielicznych koncertów, gdzie artysta zaczął grać przed czasem podanym w rozpisce godzinowej. I choć różnica 6 minut nie wydaje się specjalnie duża, to wszyscy, którzy pojawili się w Proximie bliżej 21 stracili świetne wykonanie Carrion Flowers, od którego rozpoczął się koncert. Szerzej o utworach i przebiegu koncertu pewnie napisała AB – w końcu jest większą fanką i nie bez powodu napisała recenzję ostatniego albumu.

Tak krótko – po raz kolejny koncert Chelsea nie podobał mi się tak jak mógłby, a wręcz powinien. I trochę trudno mi prześledzić czemu właściwie tak się stało. Brzmienie jak na standardy Proximy było całkiem selektywne i dało się docenić muzyczną wielowarstwowość utworów. Głos Wolfe brzmiał tak jak powinien – zwiewnie, nastrojowo i czytelnie na tle zespołu. A i nawet artystka w trakcie jednego z pierwszych utworów wyszła do publiczności próbując nawiązać jakiś bliższy kontakt.

Co więc poszło nie tak? Wydaje mi się, że muzyka Chelsea chyba nie nadaje się na koncerty (a z pewnością na takie w dużym klubie czy scenie festiwalu). I wiem, że od razu można mi zarzucić, że nie jestem wystarczającym fanem bla bla bla (bo już widziałem, że wiele osób było zachwyconych tak występem w Proximie jak i na OFFku), ale czuję ogromną różnicę pomiędzy odbiorem muzyki Chelsea na koncertach, a gdy słucham jej płyt w domku. Brakowało mi tego nastrojowego smutku, przekazu jakichkolwiek głębszych emocji, który umożliwiłyby mi zatracenie się w dźwiękach. Muzyka wydawała mi się na tyle wyprana z tego wszystkiego, że podczas występu zamiast docenić klimat raczej myślałem „O to chyba pierwszy raz, gdy czuję klimatyzację w Proximie” albo „Czemu światła baru są ustawione tak mocno, że dają po oczach nawet jak jestem pod sceną?”. Poza tym na koncertach strasznie ujawnia się pewna homogeniczność środków wokalnych używanych przez Chelsea – albo mówiąc po ludzku, wszystko brzmiało trochę zbyt monotonnie i podobnie do siebie, czego na płycie raczej nie odczuwam. I ten brak emocji połączony z poczuciem monotonni są chyba moim głównym zarzutem co do koncertu. Wydaje mi się też, że nie byłem jedynym, który tak uważał – większość sali lepiej bawiła się przy bardziej energicznych momentach czy utworach z setlisty. Ale może zauważałem to, co chciałem widzieć.

Bardzo podobała mi się za to gra świateł jak i prosty w sumie zabieg, aby przez większość utworów utrzymać twarz Chelsea w mroku – bezpośrednia analogia do konceptu ostatniej płyty, który miał dotyczyć paraliżu sennego. No i noisy na gitarze w bisowym już utworze też były niezłe.
Chyba nawet wyszło trochę rzeczowo. Odrobinę.

Setlista:
Carrion Flowers
Dragged Out
Kings
We Hit The Wall
After The Fall
Maw
House Of Metal
Simple Death
Grey Days
Survive

bis:
Iron Moon
Color Of Blood
Pale On Pale

Autorką jest Aleksandra Białkowska.

Piotr
Latest posts by Piotr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .