Festiwal Soundedit 2017 – Łódź (28.10.2007)

Dla  fanów Davida Bowiego to wydarzenie, to była pozycja obowiązkowa. Co prawda  niestety tego znakomitego muzyka już nie zobaczymy na scenie, ale  28 października br. w Łodzi jego duch na pewno unosił się w klubie „Wytwórnia”. Sobotni program  Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit  uświetnił bowiem występ supergrupy Holy Holy, w której gra Tony Visconti, długoletni współpracownik Davida.

Na głównej scenie klubu  zaprezentowały się tego dnia trzy podmioty artystyczne. Wieczór  rozpoczął  reprezentant  el-muzyki,  człowiek, który zasłynął tym, że uciekł z Tropików, czyli  Marek Biliński. Muzyk ustawił ścianę elektronicznych instrumentów i przetworników brzmień, w tym także syntezatory Mooga. Zaprogramowane dźwięki wspomagał grą na klawiszach, a zatem w pełni kontrolował przebieg swego występu. Repertuar był oczywiście przekrojowy. Mistrz wykonał m.in. „E≠mc²”, przebojową „Fontannę Radości” i słynną „Ucieczkę z Tropików”. Choć przestrzeń klubu była wypełniona krzesłami, które zajęli widzowie, to tuż pod sceną był jednak dość szeroki pusty pas. To miejsce wykorzystało kilku bardziej aktywnych odbiorców, by trochę popląsać. Biliński docenił te wysiłki i zagrał kilka kompozycji nadprogramowych, wieńcząc cały show utworem nieco mniej znanym, ale również melodyjnym i ekspresyjnym. Były to„Kosmiczne opowiadania” znane z singla wydanego w 1985 roku.

Po tym występie  nastąpiła gala nagrody „Człowiek ze Złotym Uchem”, która co roku trafia do kilku wyróżnionych producentów muzyki. Podczas tej edycji Soundedit jedną statuetkę otrzymał właśnie Biliński, a drugą Tony Visconti (znany ze współpracy z D.Bowie i T.Rex), artysta wciąż bardzo aktywny, całkiem niedawno pomagał w nagraniu nowego albumu The Damned. Trzecia statuetka trafiła do Gary`ego Numana. Jego podziękowania  pokazano na ekranie nad sceną, bo muzyk ten po swym piątkowym występie na festiwalu opuścił już Łódź.

Po przerwie technicznej zobaczyliśmy amerykański, enigmatyczny  kolektyw  The Residents, który najpierw zaaplikował nam dziesięciominutowe instrumentalne wprowadzenie do swego występu. Po tym intro muzycy w specjalnych uniformach opanowali scenę. Trzej z nich przebrali się w ptasie postacie (gitarzysta, klawiszowiec i perkusista), a wokalista był krową… Cały ich występ trwał około 90 minut i oprócz muzy granej na żywo składał się także z multimedialnych „przerywników”, emitowanych na wielkiej lampie-ekranie. Zobaczyliśmy humorystyczne animacje,  których bohaterami byli Nixon, Matka Teresa i John Wayne…   Rezydenci przedstawili utwory z różnych swoich wydawnictw, otwierając program utworem „Jelly Jack”, a później  zabrzmiał jeszcze np. „Tourniquet of Roses” z płyty “Fingerprince”, “From the Plains to Mexico” oraz interpreatcje klasyki country i rocka, tudzież funku. Bo do takich należy  niewątpliwie „Six More Miles (to the Graveyard)” z dorobku Hanka Williamsa, “Teddy Bear” Presleya  czy  “Man`s World” Jamesa Browna. Niektóre zabrzmiały ostrzej, w niemal industrialnej oprawie, inne w bardziej finezyjnych wersjach, a  wszystko było mimo wszystko spójne. Trzeci raz zobaczyłem Residents na żywo i był to wśród nich najciekawszy występ.

W czerwcu tego roku minęło 45 lat od momentu ukazania się albumu o tytule „The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars ” – jednej z najsłynniejszych płyt Davida Bowiego. Holy Holy, grupa dowodzona przez  Tony`ego Viscontiego, właśnie ten album w całości zagrała w Łodzi na finał wieczoru. Także fani rocka przypomnieli sobie takie słynne numery, jak „Five Years”, „Statman”, „Ziggy Stardust” czy Rock`n`roll Suicide” .

Visconti współpracował z Davidem przy produkcji aż trzynastu jego albumów (w tym także ostatniego („Blackstar”), poznał go bardzo dobrze.  Co istotne w  Holy Holy gra też inny długoletni kompan Bowiego – perkusista Mick Woodmansey, który na „Rise And Fall Of…”  występował w 1972 roku.  Wokalistą tej supergrupy jest Glen Gregory (znany z  Heaven 17). Poza tym grają w niej  James Stevenson (The Alarm, The Cult), Paul Cudderford (Ian Hunter, Bob Geldof), Berenice Scott (Heaven 17) oraz córka Tony`go,  Jessica Lee Morgan, która zaśpiewała  utwór “Lady Stardust”. Widzowie tańczyli  i bawili się przy tych dobrze znanych kompozycjach, a apogeum wrażeń nastąpiło w epilogu.  Wówczas muzycy Holy Holy zaprezentowali  słynny „Heroes” Bowiego. Wtedy już mało kto został na swym krześle… Warto było tam być, bo nie jest pewne, czy ta grupa jeszcze nas kiedyś odwiedzi. Ja na pewno będę wspominał ten wieczór bardzo pozytywnie.

 

Autorem relacji jest Radek Bruch.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .