Furia i inni – Szczecin (08.04.2017)

Trzy odmienne gatunkowo formacje, mniej lub bardziej metalowe, można było zobaczyć 8 kwietnia br. na scenie klubu K4. Całe wydarzenie rozpoczęła grupa miejscowa – The Throne.

Ten band to  chyba najlepszy obecnie szczeciński towar z półki „ciężkie brzmienia”. W marcu wydali album Frail Threads  i oczywiście post-metalowa zawartość tegoż była podstawą repertuaru tego wieczoru. Panowie zagrali  z niego chociażby utwór tytułowy oraz „V” (z  tekstem w postaci   wiersza Ernesta Brylla „Lawina”), a zatem mogliśmy się przekonać, na jakim etapie zespół się teraz znajduje, a  nawet zajrzeć w przyszłość. Szczecinianie przedstawili bowiem także jeden zupełnie nowy numer, który być może trafi na kolejne wydawnictwo. Generalnie był to udany show. Transowa, intensywna muzyka, którą proponuje The Throne na żywo sprawdziła się bardzo dobrze.

Później nastąpiła zmiana gatunkowa, bo poznański Mordhell reprezentuje typowy black metal  i dla sporej części publiki było to danie wręcz niestrawne. Mroczne stroje, maski, łańcuchy – to elementy scenicznego rynsztunku formacji, więc ktoś, kto na co dzień takiej muzyki nie słucham mógł być zaskoczony widokiem tej czwórki muzyków. Nikomu chyba jednak nie przeszkadzały antychrześcijańskie teksty utworów i ten 40 minutowy występ Mordhell  przeszedł  do historii bez jakichś szczególnych reakcji. Proste, świadomie prymitywne granie zespołu połączone z konkretnym przekazem przyciągnęło oczywiście pod scenę przede wszystkim black-metalowych ortodoksów. Dla nich była to uczta i spotkałem się nawet z twierdzeniem, że to poznaniacy a nie Furia winni być headlinerem wydarzenia.  

Przerwa techniczna po Mordhellu trochę się rozwlekła, ale  pozwoliła na ochłonięcie i przygotowanie się na główny punkt programu. Co ciekawe kilku moich znajomych na podwórku przed klubem kontestowało całe wydarzenie, nie wchodząc w ogóle do sali. Stali i popijali  piwo, utwierdzając się w przekonaniu, że Furia to już nie to, co kiedyś, i nie wydadzą   ani grosza na taki „eksperyment”. Faktem jest, że grupa, dowodzona przez Nihila nie gra teraz black metalu, od którego zaczynała 13 lat temu. Ubiegłoroczny album „Księżyc milczy luty” to najlepszy dowód na to, że ta śląska grupa nie ogranicza się do jednego stylu. Takie numery jak „Tam jest tu” czy miażdżące „Ciało”, to wręcz kolaże uplecione z elementów post-rocka, industrialu i pagan metalu. Usłyszeliśmy je podczas tego sobotniego misterium.

Furia to na żywo precyzyjny mechanizm, dewastujący zmysły – nie siłą czy ciężkością dźwięku, ale właśnie eklektycznością przekazu. Najspokojniejsze fragmenty i dość często wykorzystywana cisza jako kontrapunkt prowokowały do innego odbioru, że się tak wyrażę. Nie bez powodu zresztą Furia grywa na przykład na Off Festivalu (raz już tam byli i mają podobno być też w tym roku). To zespół, który łamie schematy i konwencje, narażając się na krytykę, ale uparcie przebijając się dalej. Niedługo ta muzyka przejdzie zresztą kolejny test, bo Nihil i jego ekipa pojawią się na dużej scenie Metalmanii.

Autorek relacji jest Radek Bruch.

Piotr
Latest posts by Piotr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .