IAMX – Poznań (05.03.2016)

Cienie, elektronika i brokat – koncert IAMX w Poznaniu

Dzień był niespodziewanie chłodny, a przecież zapowiadano 11 stopni C. Nie był jednak ponury. Nie. Zwłaszcza dla osób, które w sobotę 5 marca poczuły przemożną chęć zobaczenia IAMX na scenie poznańskiego klubu Eskulap.

Ci, którzy znają ten solowy projekt brytyjskiego wokalisty Chrisa Cornera, zapewne już widząc samą nazwę IAMX, częściowo wiedzą, czego można było się spodziewać. Jeśli jednak nie słyszeliście o nim, zamknijcie oczy, wyobraźcie sobie i poczujcie dużą dozę cienia poprzecinanego świetnie dobranymi światłami, korespondujące z muzyką wizualizacje i maszynę koncertową produkującą ostre jak brzytwa, a jednocześnie chwytające za serce i poruszające tłumem utwory. A najlepiej nie wyobrażajcie sobie, tylko posłuchajcie…

The alternative to real world

Klub Eskulap, z pozoru niepozorne miejsce, kryje w sobie całkiem dużą salę koncertową i zaplecze, na którym można usiąść i porozmawiać. To tutaj o godzinie 15 Chris Corner udzielał wywiadów. I to pod nim, przywabione tourbusem na niemieckich rejestracjach, gromadziły się fanki (liczniejsze) i fani w strojach nawiązujących do kreacji scenicznych ich idola. Był więc brokat, były litery X, były czarne smugi, była i czerń. Nie całkowite Castle Party, ale jednak klimat podobnie mroczny i jednocześnie pełen radosnego wyczekiwania.
O 19 bramy klubu zostały otwarte. Chętni, a było ich sporo, mogli zakupić gadżety i ubrania z trasy koncertowej. Płyty, single, torby, przypinki, koszulki i nawet elementy bielizny. Wszystko sprzedawane zza lady, na której stał złoto-czarny manekin. Toalety pokrywały się brokatem, który wraz z jego właścicielkami znaczył coraz szersze kręgi. Im bliżej było godziny 20, tym więcej migocących drobinek mieniło się pod sceną.

O 20 licznie przybyli fani przylegli do barierek. W tle leciała muzyka, testowano mikrofony, jednak zespół, który jest zazwyczaj punktualny, nie pojawiał się na scenie. Obok skandowania nazwy IAMX dało się słyszeć głosy niepokoju. Uspokojeni byli jedynie ci, którzy przeczytali wcześniej wpis Sammi Doll na Instagramie, informujący, że występ rozpocznie się o 20.30. I tak się stało! Dokładnie o tej porze na scenie pojawił się IAMX, czyli Chris Corner, oraz muzycy towarzyszący mu podczas trasy promującej wydany w 2015 r. album Metanoia.

Kinder und Sterne küssen und verlieren sich

Scenę rozświetliły precyzyjnie dobrane światła, na czterech ekranach zaczęły być wyświetlane wizualizacje. Światło padało także na Janine Gezang (klawisze, bas, wokal) oraz Sammi Doll (klawisze, wokal) – dwie pełne niespożytej energii artystki, które przez cały półtoragodzinny koncert grały, skakały, śpiewały i zagrzewały tłum do zabawy. Reflektory nie omijały też publiki, dzięki czemu cały spektakl przypominał dużą dyskotekę z przywódcami, którzy nadawali jej rytm.

Główny dyrygent, przysłonięty ciemnymi ubraniami, czarną mazią i brokatem, unikał jasności, a ona jego. Podobnie ukryty w cieniu był przez większość czasu perkusista Jon Siren. Ten spektakl czerni i światła, w połączeniu z wizualizacjami, w których bardzo dużą rolę odgrywało ludzkie ciało, zazwyczaj w akrobatycznych pozach, był precyzyjnie wyreżyserowany i świetnie komponował się z muzyką.

Akustyka jak niemal zawsze na koncertach IAMX była doskonała. Zespół postawił, podobnie jak w listopadzie w Warszawie, na mocniejsze wykonanie utworów. Wszystko zaczęło się od I Come With Knives z wydanej w 2013 r. płyty The Unified Field. Zaraz potem zabrzmiało The Alternative z noszącego ten sam tytuł albumu z 2006 r. Następnie przyszła kolej na utwór z najnowszej płyty – Happiness. Po którym Chris i zespół zaprosili publikę na kolejny majstersztyk z tego postdepresyjnego wydawnictwa – No Maker Made Me. W wykonaniu na żywo utwór ten niesie jeszcze większy ładunek agresji i równocześnie niekoniecznie agresywnej energii. Następny był delikatny Tear Garden z Kingdom of Welcome Addiction (2009 r.), po czym wraz z Oh Cruel Darkness Embrace Me powróciła do nas Metanoia. Nie zabrakło przy tym innych hitów z The Alternative, jak Spit It Out oraz Nightlife.

I want your contact

Później ponownie, tym razem wraz z Insomnią, przenieśliśmy się do świata najnowszego albumu i doświadczyliśmy bardziej subtelnego oblicza IAMX. Następnie Chris zaczął prowadzić tłum w kierunku Gwiazdy Polarnej (North Star). Nie pozwolił nikomu odpocząć. Dziewczyny dwoiły i troiły się na scenie, a on spazmatycznie poruszał się pomiędzy nimi a instrumentami elektronicznymi. Janine porzucała klawisze na rzecz basu lub dodatkowego bębna, w który uderzała wspólnie z Chrisem. Zespół wciąż zachęcał publikę do interakcji. Wokalista dziękował i bił ukłony, ręce tłumu falowały, teksty były śpiewane. Słowem – koncert idealny.

Niestraszny był nam brak klimatyzacji i wysoka temperatura panująca w klubie. Nie zniechęcało nas to do skakania. Nie wpłynęło też na zespół. Brokat spływał z twarzy, ale nikt nie odpuszczał. Wszyscy podążyliśmy ochoczo za rytmem Aphrodisiac. Świetnie bawiło się, słysząc między utworami podziękowania od zespołu i słowa miłości. Na zakończenie powróciliśmy do miejsca, w którym wszystko się zaczęło, a to za sprawą Your Joy Is My Low z pierwszej płyty solowej Chrisa Kiss + Swallow (2004 r.). Później bity ucichły. Zespół kłaniał się, dziękował i pożegnał, ale oczywiście nikt z publiki nie myślał o opuszczaniu sali. Skandowanie IAMX, światło latarki padające ze sceny i badające twarze fanów i znów maszyna ożyła.

I want to know how to survive in the nightlife

Bis przedłużył ekstazę, gdyż IAMX ponownie sięgnął po pierwszą płytę, stawiając na Kiss and Swallow. Później znów przenieśliśmy się do 2009 r., niestety omijając 2011, i ze sceny popłynęło uspakajające I Am Terrified. I znów zespół zniknął, a scena i sala pogrążyły się w ciemności. Jednak nie trzeba było długo czekać. Artyści wrócili z drugim bisem i przebojowym Bring Me Back a Dog. To było perfekcyjne zagranie. Mistrzowie ceremonii i publika wskazywali na zmianę na siebie: The trouble is meYou, świetnie się przy tym bawiąc. Całość wieńczyło refleksyjne Mercy, również z 2004 r.

I światła zgasły. Rozdano róże, które zostały przyniesione przez fanki i w trakcie koncertu były trzymane przez Chrisa. Rozdano playlisty i pałeczki perkusyjne. Część osób została jeszcze przy barierkach, chłonąc atmosferę i patrząc na kwiaty, które dokonały żywota pod usianą brokatem sceną. Nadeszła noc, na którą świetnie przygotował nas zespół.

Poniżej zdjęcia z koncertu, pełna galeria do obejrzenia tutaj.
Autorka zdjęć jest Justyna Szadkowska.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , .