Druga edycja wałbrzyskiego festiwalu Metal Mine odbyła się 26 sierpnia 2017 roku na dziedzińcu Starej Kopalni, która została całkowicie zmodernizowana i udostępniona turystom dwa lata temu. Naprawdę doskonały wybór miejsca pod metalowy festiwal zważywszy na fakt, że Wałbrzych jest otoczony malowniczym pejzażem górskim.
Dzień był upalny, a na pierwszy koncert dotarłem na godzinę 17:35, kiedy to Eternal Deformity miało ostatni raz w historii zaprezentować się fanom. Zespół istnieje nieprzerwanie od 1994 i Panowie ostatecznie doszli do wniosku, że pod tym szyldem powiedzieli już wszystko. Nie oznacza to, że muzycy nie będą aktywni, natomiast już w innych konfiguracjach personalnych. Koncert pomimo ogromnego skwaru odczuwanego przez wszystkich mógł się podobać. Bardzo lubię, kiedy wokaliści łączą również na żywo czysty wokal z black metalowym screamem. Niestety skrócono set zespołowi ze względu na drobne opóźnienie w grafiku, więc fani pod sceną mogli odczuć pewien niedosyt.
Kolejnym punktem programu był występ Obscure Sphinx, już w mroku nocy. Przyznam szczerze, że na ostatniej płycie nie zawiesiłem ucha na dłużej ze względu na zbyt – moim zdaniem – subtelne brzmienie, jednak na żywo potęga ich muzyki i przenikliwy wokal Wielebnej po prostu pogruchotały mi kości. Ten zespół to zdecydowanie machina koncertowa. Okrutnie ciężkie i wolne riffy mogłyby kruszyć węgiel, gdyby koncert odbył się kilkaset metrów pod ziemią. Czuć było, jakby doskonale wystylizowana wokalistka nie miała absolutnie żadnych kompleksów w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Naprawdę czapki z głów.
21:25 to czas kiedy zaprezentować miał się Septicflesh. Grecy byli ogłaszani jako gwiazda festiwalu. Zrobili jak na headlinera przystało bardzo dobry show, w tym przekrojowy set z największymi przebojami (Pyramid God, Anubis). Szkoda, że był to akurat ostatni koncert przed wydaniem najnowszej płyty Codex Omega. Osobiście nie jestem wielkim fanem włączania ogromnej ilości sampli na żywo. ale jest grono (i widać niemałe) ludzi, którym to zdecydowanie odpowiada.
Następnie na scenie pojawiły się poznańskie Kwasożłopy z Titusem na czele. Był to pierwszy koncert, jaki widziałem z nowym gitarzystą – Robertem Zembrzyckim, znanym z występów z Corruption. Ostatnio byłem na ich koncercie ładnych parę lat temu, i muszę przyznać, że zespół absolutnie nie stracił na jakości. Wręcz przeciwnie. Im jabol starszy tym lepszy.
Ostatnim zespołem, na którego występ wszyscy czekali, była Furia. Stara Kopalnia wydała się wręcz stworzona pod ich występ. Przypomnijmy, że zespół zarejestrował jedną ze swoich płyt w śląskiej kopali Guido. Nihil i spółka w ostatnim czasie wyrośli na prawdziwe gwiazdy na rodzimym rynku. Frontman zapowiedział koncert słowem „Dobranoc”, co idealnie korespondowało z tekstami, które są na swój specyficzny sposób dziwaczne, a może i zaprzeczają logice, natomiast idealnie wpasowują się w klimat generowanych przez zespół dźwięków. Niesamowity show. Przy blastach światło oślepiało publikę, wzmacniając wrażenie inwazji. Set składał się przede wszystkim z utworów z ostatniej płyty chociaż nie zabrakło Opętańca (Nocel) czy utworu Są to koła i Kosi ta Śmierć (Marzannie Królowej Polski). Niesamowite przeżycie wychodzące poza ramy regularnego metalowego koncertu.
Nie skłamię jeśli powiem, że festiwal Metal Mine to najlepszy metalowy open air, na jakim byłem w ostatnim czasie w Polsce i mam tylko nadzieję, że impreza ta już na stałe wpisze się harmonogram letnich wydarzeń na Dolnym Śląsku.
Autorem jest Virian
- 1914 na dwóch koncertach w Polsce - 17 kwietnia 2024
- .WAVS: premiera albumu „Heavy Pop” - 17 kwietnia 2024
- Najbliższe koncerty zespołu KALT VINDUR - 17 kwietnia 2024
Tagi: Acid Drinkers, black metal, Eternal Deformity, festival, festiwal, furia, gdzie jest złoty pociąg, koncert, Metal Mine, Metal Mine Festival, najlepszy festiwal w polsce, Obscure Sphinx, open air festival, post-metal, Septicflesh, sludge metal, Stara Kopalnia, thrash metal, wałbrzych.