Therion – Gdańsk (30.01.2016)

Pod koniec stycznia Therion wraz psychodeliczno-rockowym projektem lidera Therion: Christofera Johnssona– Luciferian Light Orchestra, egzotycznym nu/deathmetalowym Ego Fall oraz rosyjskim zespole o symfoniczno-metalowym zacięciu:Imperial Age zagrali w u nas 3 koncerty.

Mi, z racji geograficznego wygodnictwa, najlepiej było się przemieścić na wybrzeże. A sam koncert odbył się 30 stycznia, w Gdańsku, w coraz popularniejszym na mapie koncertów klubie B90.

Jak ostatnio byłem w B90 na Paradise Lost, to pojawiły się wówczas wstępne informacje o koncercie Therion w styczniu. Jako że ostatni album szwedzkiej kapeli uważam za totalną pomyłkę i katastrofę, zamiar udania się do Gdańska musiał być wsparty trasą po lokalnych barach w doborowym towarzystwie. W międzyczasie moje bardzo dobre zdanie o wspomnianym B90 podtrzymał zajebisty koncert Napalm Death i Obituary pod koniec ubiegłego roku… Zatem po szybkiej analizie potencjalnych profitów,  uznałem, że jednak czemu nie…

Sam Therion widziałem już parokrotnie, czy to przy na trasie z okazji wydania Vovin w Poznaniu, czy na większej scenie w katowickim Spodku w 2006. Każdorazowo byłem bardzo kontent. A zatem miałem materiał porównawczy. I to chyba niestety nie było dla mnie korzystne w kontekście tegorocznego występu. Ale po kolei.

Występy Therion na tegorocznej trasie, tym razem zamiast konkretnej kapeli, poprzedzała swoista zbieranina dziwacznych, całkowicie mi nieznanych kapel z różnych krajów. Jednak mając w pamięci tragiczny koncert Moonpsell z Poznania, stwierdziłem, czemu nie- obejrzę z pozytywnym nastawieniem każdą kapelę. Wszak taka gwiazda nie holowałaby słabeuszy…
No i w ten pamiętny dzień, 30 stycznia, udałem się do B90 z hiper dobrym nastrojem. Na ten pozytywny nastrój co prawda ostro pracowały wespół mój portfel i knajpy w Gdańsku, ale to już inna historia.

No i zaczęło się… Wpuszczają! Jak zawsze same superlatywy mogę rzec na temat klubu B90, jego organizacji, bowiem otwarcie „bram” miało miejsce punktualnie – chyba 4 (!) minuty opóźnienia, pełna kultura. Brzmienie zaś… A to już po kolei.

A zatem wpierw na „deski” wyszli Imperial Age z Rosji. Sama kapela, tzn. ich wizualizacja, jak i muza to była dla mnie niemal swoista podróż do przeszłości, tak w lata liceum, gdy triumfy świeciły kapele pokroju Within Temptation i ich wszelakie klony.
Z męskiego punktu widzenia uwagę Imperial Age przyciągała bardzo atrakcyjna wokalistka. Co ważne, z ładną barwą głosu. Jeszcze jedno dziewczę tam pląsało. Acz już natura była dla niej mniej łaskawa. Sama kapela to dla mnie nic odkrywczego. Muzycznie i wizualnie to daleka droga przed nimi, by cokolwiek sobą reprezentować poza utarte schematy tego typu kapel. Lecz przyznam, że sam występ Imperial Age był świetnie nagłośniony. Co prawda ludzi pod sceną była mikro ilość. Zastanawiałem się, ile jeszcze dotrze… Ostatecznie, nieco wyprzedzając zdarzenia, klub się wypełnił.
W trakcie tego występu naszła mnie refleksja: nie rozumiem po co na trasie Therion, kapeli o jakby nie było, dotychczas wysokim poziomie, taki sztampowy rozgrzewacz? To tak jakby 5–letnie dziecko z cymbałkami poprzedzało absolwenta konserwatorium.
Reasumując: Imperial Age totalnie wymęczyli mnie… Fajne brzmienie i entuzjazm to dla mnie za mało. Dla uwiarygodnienia mego sceptycznego osądu, dodam, że jeszcze przed koncertem zrobiłem sobie dogłębny „risercz” i każdą kapelę, która jest na trasie gruntownie przesłuchałem. Samo Imperial Age już wówczas mnie wynudzili. Odtworzyli swoje nagrania wiernie, trzeba bowiem przyznać, że na żywo  konałem chyba również w tych samych momentach. Plus dla nich. Koncert zakończony, ja uratowany. A skoro tak, to kierunek prosty i nasuwający się oczywiście: bar.

By lepiej zobrazować ten występ, to macie ich próbkę znalezioną w necie…

Niestety: po piwach pokroju West Coast Ipa z Cieszyna, wypitych m. in. Amsterdamie, zapodałem sobie Specjala z puszki, co miało nikły walor poznawczy, niestety, picie szczyn kompanijnych to zły pomysł, jak się wcześniej obcowało z dobrym paliwem. Posnułem się po klubie, co by w ruchu i okazjonalnych pogawędkach ze znajomymi, zmęczyć tę gazowaną breję. Gdzieś tam po koncercie cała kapela Imperial Age chętnie rozmawiała z fanami (?), z czego napaleni metalofcy za obiekt do fotek obrali sobie liderkę. Pewnie do wieczornych fantazji sam na sam… Ot, taki folklor…

Tymczasem sprawna zmiana na scenie. Kolejna kapela to „mocno” egzotyczny zespół z Mongolii… Ego Fall swój występ zaczęli ciekawą multimedialną prezentacją.

Pamiętam, że sam występ Ego Fall zaczął się cholernie klimatycznie, gdy jeden koleś samotnie odegrał swoiste intro, kompozycję na ludowym instrumencie. Uznałem optymistycznie, że to będzie coś frapującego. Mimo niezbyt przekonujących wrażeń po odsłuchu z nagrań udostępnionych necie, uznałem, że na żywo będzie lepiej…
Uczciwie powiem: doceniam zaangażowanie kapeli, lidera. To malutki, acz mocno w tym wszystkim uczestniczący mały dredziarz. Reszta kapeli również aktywna, niestety sama muza, gdy traciła sznyt ludowości stawała się banalna. A już fragmenty elektroniczne wręcz mnie wkur…, no zdenerwowały.

Po pewnym czasie grania Ego Fall, ich muza jakoś mi się zaczęła zlewać i po prostu… nudzić. Stając się mniej porywająca, a w dodatku banalnie drenując jeden patent. Jakby to próbować sensownie podsumować: kapela gra nowoczesny metal z ichniejszym folkiem. Fajny przerywnik, acz daleka przed nimi droga do zrobienia sensownych kompozycji, gdzie by chłopaki mogli wykorzystać swój potencjał.
Poniżej link z ich muzą. Sami sobie wyróbcie zdanie. W studio nagrane kompozycje nie były wszak złe. Tylko na żywo po prostu w pewnym momencie muza Ego Fall to wręcz ściana dźwięku plus ludowe motywy.

Nadszedł czas na „nowe” wcielenie Christophera Johnssona. Me pierwsze wrażenie, zwłaszcza wizualne: to jakiś zaginiony Lombard? Takie było moje pierwsze wrażenie… Niby posępne gitary, oszczędna gra acz wokalistka o tak nudnej barwie głosu, że nie potrafiła u mnie wzbudzić grama zainteresowania, jak zaczęły się wokale męskie to miałem wrażenie ech Sitra Ahra. Niczym zaginione utwory z sesji z etapu Vovin, czy Deggial ale ze słabszym głosem jak i otoczką, która mnie nie rajcowała.

Oglądając występy poszczególnych kapel, czasem miałem wrażenie, że tak Therion dobrał supporty, by jeszcze mocniej błyszczeć… Zespoły bardzo ciekawe pod względem nastroju, acz muzycznie umarłem z nudów. Musiałem iść po kofeinę w odrdzewiaczu, inaczej by mnie czekał zgon na stojąco. Wszak na scenie zainstalował się sprawnie Luciferian Light Orchestra. Dawno tak mnie nie znudziła muza. Chyba tylko ostatni Tiamat nagrał tak denną płytę, gdzie usypiałem z nudów.

O ile na płytach Luciferian Light Orchestra prezentuje piękne, subtelne dźwięki, to niestety dla mnie na żywo to wszystko po prostu „nie zagrało”, wytrzymałem chyba z 5 kawałków i poszedłem odpocząć. Dla mnie błędem było umieszczenie Luciferian Light Orchestra tuż przed Therionem. Zbyt tożsami brzmieniowo, kompozycyjnie… Efekt był taki, że sofciarski niby Therion poprzedzał ten znany nam… Dziwaczny efekt.
Poznajcie to z płyty:

No i wreszcie Therion. Podobno miał to być ich ostatni koncert, podobno to oznacza koniec kapeli, nowe wyzwania i takie tam pierdoły… Na początek samego występu odczułem totalne rozczarowanie składem, gdzie część to ludzie z poprzedniej kapeli. Zatem wspomniane powyżej wrażenie, że po cover bandzie Therion, zagra Therion tylko się pogłębiło.

Może to zabrzmi brutalnie, ale gdzie tam obecnemu składowi kapeli do tego z epoki dylogii Sirius B/Lemuria czy Vovin? Gdzie muzycy o takim scenicznym wizerunku, jak bracia Niemann? Nie wspomnę o wyniosłej Martinie Hornbacher, czy przemiłej Sarah Jezebel Deva i Snowy Shaw, który na żywo po prostu miażdżył. Obecna, nieudolna kopia w postaci basisty tylko dopełniała mizerii obecnej kondycji Therion. Kiepskiej prezentacji scenicznej dopełniała jedna z wokalistek o aparycji niczym z parady techno… Ciężko było to tak na raz „przełknąć”…

Zresztą sam lider Therion sprawiał wrażenie, tak przez niemal 1/3 występu, nieco obrażonego. Może to „zemsta” za chłodne przyjęcie jego poprzedniego zespołu? Potem jednak na szczęście kapela chwyciła wiatr w żagle. Zresztą, gdy poleciały takie utwory jak Nifelheim (chyba trzeci), Melek Taus, Beauty in Black, bardzo mocna reprezentacja z albumu Theli: m. in Sirens od The Woods. Jako ciekawostka: Black Fairy, równie dobrze reprezentowany Vovin (Birth of Venus Illegitima, Rise of Sodom and Gomorrah), Lemuria. W efekcie i ja sam dałem się porwać w małe szaleństwo- tłumacząc sobie, że to wszak ich niby ostatni raz (taaa, zobaczymy). A  na finał występu Therion zagrali swój mega klasyk, może i oczywisty, acz zawsze emocjonujący To Mega Therion.

Ciężko mi to rzec, ale dobrze, że Therion będzie zawieszony. Po kiepściutkim albumie Les Fleurs du Mal, doszła mocno obniżona forma koncertowa zespołu. Do tego powiem wprost, brzmienie było– po raz pierwszy w B90 – za głośne, selektywność to było obce pojęcie tego wieczoru… Therion postawił na klasyki. Odegrane raz lepiej, raz gorzej. Niemniej reakcja publiki stanowczo była pozytywna. Rekompensowała pewien niedosyt.

Z perspektywy paru dni, mogę rzec, że na Therionie bawiłem się ostatecznie całkiem nieźle. Wszak do kroćset zapłaciłem za ten koncert! No i do tego miał być to ostatni występ zespołu. Zatem odrzuciłem wszelkie uchybienia i niczym stosownie podpity kawaler, zabierający się do kaprawej niewiasty, oddałem się emocjom. I po ostatnich taktach muzy Szwedów nawet odczułem mały żal, że to już koniec… Że nie ma Therion, nie ma ich godnego następcy. Co prawda na pocieszenie można sobie włączyć płyty. Zwłaszcza te koncertowe.

Dodam, że jednak będę miło ten dzień wspominał. Szczególnie, gdy dodam walor towarzyski i czekające mnie wówczas najbliższe kilkanaście godzin w Gdańsku swoiste afterparty, to wówczas w ogóle mogę rzec, że byłem zachwycony. Acz wolałbym na przyszłość jechać na koncert, który lepiej będę wspominał niż wędrówki ze Znajomymi po lokalach z alkoholem… i żarciem.
Aha, polecam Waszej uwadze fotki. Lepsze to niż me utyskiwania.

Imperial Age

Ego Fall

Luciferian Light Orchestra

Therion

Tomasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , .