Koronal: „Muzyka musi cię wciągnąć”

Pojawienie się na naszej scenie metalowej grupy Koronal może nie wstrząsnęło nią w posadach, ale na pewno przykuło uwagę tej jej części, która chłonie nowocześniejsze oblicze brutalnej muzyki. Pomógł w tym choćby udział znanego wszem i wobec Daraya, ale za sterami Koronal siedzi kto inny: gitarzysta Piotr Chmielecki.

Skąd właściwie wziął się Koronal? Czyj to pomysł? Jak doszło do złożenia tego projektu do kupy?
Piotr Chmielecki: Można powiedzieć, że Koronal zakwitł w mojej głowie jako mglista wizja już kilka lat temu. Chciałem po prostu zrobić coś interesującego, możliwie świeżego i z dużą dawką energii, która kumulowała się gdzieś tam pod czaszką. Wtedy pojawił się Maliniak (Patryk Malinowski). To on zachęcił mnie do działania i pomógł ogarnąć temat od strony technicznej. Reszta to już zbieg pozytywnych okoliczności oraz konsekwencja.

Skład zespołu jest bardzo interesujący, bo znaleźli się w nim byli i aktualni członkowie m.in. Unsun czy Butterfly Trajectory. Ale to ty jesteś w zasadzie nowy w „tym” biznesie i wziąłeś na siebie ciężar dowodzenia całą ekipą. Czy w związku z tym, Koronal to jest twój autorski projekt?
Koronal jest autorskim projektem o tyle, że tchnąłem w niego życie, stworzyłem zarys koncepcji, skomponowałem muzykę. Czuję się ojcem i kierownikiem (śmiech). W biznesie jestem już parę ładnych lat, ale do tej pory byłem w składach, które z różnych przyczyn nie dały się poznać szerszej grupie odbiorców. No i oczywiście nie działam sam. Koledzy mają bogatsze doświadczenie i siłą rzeczy nie da się z tego nie korzystać. Cieszę się z obecnego składu. Jest między nami ciekawa energia. (po przeprowadzeniu wywiadu zmienił się skład zespołu – obecnym wokalistą jest Łukasz Plasma – przyp. J.M.)

Ile trwało tworzenie materiału na Flicker Away? Napisałeś go sam czy z Patrykiem? Reszta przyszła na gotowe?
Muzykę napisałem ja. Potem Maliniak zaprogramował partie bębnów. Główne prace nad płytą rozpoczęliśmy, jeszcze we dwóch, na przełomie 2013 i 2014 roku. Ostateczny miks odebrałem z Heinrich House pod koniec 2015 roku. Cały proces trwałby krócej ale, jak to zwykle bywa, nie obyło się bez trudności. Kluczem było znalezienie odpowiedniego wokalisty. Drugi gitarzysta – Przemek Terlik – przyglądał się powstawaniu projektu właściwie od początku i w naturalny sposób został wchłonięty.

Partie perkusji na album rejestrował Daray. W jaki sposób dołączył do projektu? Czy Mateusz Sawicki dołączył później?
Daraya polecił mi Maliniak. Nie był to oczywisty wybór, bo działalność Darka oscyluje w nieco odmiennych niż w Koronal klimatach, ale opłaciło się i poszło pięknie. Daray to fachowiec. Petarda. Próby trwały zaledwie kilka dni, po czym, praktycznie od razu pojechaliśmy nagrywać do Monroe Sound Studio. Dla niego było to swoiste wyzwanie, ale podołał. I to jak… Mateusz dołączył do Koronal później, kiedy już wiedzieliśmy, że Darek ze względu na liczne zobowiązania nie da rady jednak z nami grać. Mateusz to młody chłopak, ale niesamowicie uzdolniony i pełen pasji. Skupiony i zmotywowany.

Czy za teksty odpowiadał Piotrek Żurawski?
O tak. Tak na dobrą sprawę Piotrek odpowiednio doprawił całość. Ciekawie się to ułożyło, ponieważ Piotrek (podobnie jak Daray) jest z trochę innej muzycznej bajki, ale kiedy usłyszeliśmy ten głos, wiedzieliśmy już, że będzie ciekawie. Do tego to naprawdę inteligentny i charyzmatyczny facet. Cieszę się, że doszło między nami do współpracy.

Fakt, że w projekcie uczestniczył Daray, a członkiem zespołu jest Patryk, który grał w Unsun, pomoże załapać jakieś kontakty na scenie w Polsce i za granicą?
Trudno powiedzieć. Jeszcze nie odnotowałem konkretnych przypadków. Wiadomo, że jeśli zaczynasz i chcesz dotrzeć do ludzi, to nazwiska pomagają. Jeżeli pomoże, to tylko się cieszyć.

Flicker Away zbiera całkiem niezłe recenzje, ale niezależnemu zespołowi trudno się przebić do świadomości słuchaczy. Na co właściwie liczycie wydając album samemu? Jakie są wasze oczekiwania?
To nas motywuje. Jaramy się jak dzieciaki każdą pozytywną opinią. Widzimy, że coś się dzieje. Jest wiele przykładów kapel, które mimo całkiem solidnego już dorobku, nie mają kontraktu. Weźmy na przykład Obscure Sphinx czy Materia. Myślę, że to kwestia wyboru. Póki co chcemy się pokazać z jak najlepszej strony. Wydaje mi się również, że podpisanie kontraktu nie działa jak dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Na końcu i tak pozostaje ciężka praca, nic samo nie przychodzi…

Koronal cover art 2016 cd

Będziesz chciał korzystać w prowadzeniu Koronal z doświadczeń Obscure Sphinx i Materii i iść ich drogą? A co jeśli zgłosi się mniejszy lub większy wydawca? Kategorycznie nic z tego?
Jesteśmy na początku drogi i oczywiście przyglądamy się temu co się dzieje dookoła. Staramy się wyciągać wnioski i czerpać z doświadczeń innych. Co do wydawcy – jeśli pojawi się odpowiednia propozycja, czyli taka, która pomoże nam się rozwijać, pomoże odpowiednio promować zespół itd, to nie będę odmawiał. Mamy obecnie kilka ofert na stole, jednak pośpiech nie jest tu dobrym doradcą jak sądzę.

W Internecie większy odzew zyskaliście z Polski czy z zagranicy?
Póki co, zdecydowanie wygrywa zagranica. Ludzie, jeśli już komentują, są w swoich komentarzach entuzjastyczni. Polacy są chyba trochę bardziej powściągliwi, ale fajne jest to, że parę osób odnotowało pojawienie się nowego tworu. To cieszy.

Nagraliście kawał rzetelnego, technicznego death metalu, mocno czuć w nim też inspiracje djentem. Pośród Waszych inspiracji pojawiły się Decapitated, Periphery i Meshuggah. Nie masz wrażenia, że akurat na polskiej scenie djentowe klimaty są niezagospodarowaną niszą?
Jeśli jest tak jak mówisz to najwyższy czas ją zagospodarować! (śmiech) A tak zupełnie serio: co do djentu w Polsce – może nie wszystko do mnie dociera, ale jest chociażby dobrze już znana Materia. Jest też wiele mniej znanych, ale zacnych kapel. Ostatnio polubiliśmy się np. z chłopakami z poznańskiego Trylion. Koronal to dla mnie groove i energia. Reszta to wyłącznie dobór środków. Jeśli dla kogoś jest to techniczny death metal to super. Djent? Proszę bardzo! Stawiam na równi Coltrane’a, Death i Meshuggah. Muzyka musi cię wciągnąć i tyle.

Siedmiostrunowe gitary są w takiej muzyce kluczowe dla uzyskania odpowiedniej głębi brzmienia?
Gramy na barytonowych ósemkach (Skervesen, Ibanez), chociaż wydaje mi się, że to bardziej kwestia spasowania całości, koncepcji i podejścia do brzmienia. Cóż, albo trzymasz się utartych ścieżek albo eksperymentujesz. Jest jednak faktem niezaprzeczalnym, że tak nisko nastrojone gitary robią akurat w naszym przypadku dobrą robotę. Czy się udało? Nie mnie oceniać, ale chyba jest ok.

Gdybyś miał wymienić jakieś nazwy na polskiej scenie metalowej, z którymi chciałbyś na przykład dzielić deski, to kto by to był?
Na pewno Decapitated, bo są dla mnie osobiście pewnym wzorem, i to pod wieloma względami. Obscure Sphinx, bo to skład eksperymentalny i dość bliski jeśli chodzi o podejście do brzmienia. Z chęcią pojechałbym w trasę z chłopakami z Materii, bo mimo wielu podobieństw i zbliżonego stylu, jesteśmy pod względem koncepcji na dwóch różnych biegunach. Byłoby to ciekawe przedsięwzięcie.

Koronal” to też lek przeciwko nadciśnieniu, dusznicy i arytmii. Akurat z tym ostatnim wasza muzyka ma sporo wspólnego, bo połamanych rytmów tu nie brakuje. Czy to stąd ta nazwa?
Myślałem, że nikt nie pójdzie tą ścieżką, a tu proszę (śmiech). Tak naprawdę nazwa Koronal wzięła się od zjawiska, które możemy zaobserwować na Słońcu – Koronalego Wyrzutu Masy (z ang. Coronal Mass Ejection). Nazwę dla kapeli zaproponował Piotrek Żurawski, mocno zafascynowany kosmosem. Myślę, że pasuje jak ulał.

Jako fan twórczości Stanisława Lema muszę przyznać, że wasza muza do kosmicznych klimatów faktycznie mi pasuje. Ale składa się na to też wizerunek pozamuzyczny – choćby grafiki czy teledysk do Usurper, który wrzuciliście do sieci. Takie było założenie, że wszystko ma oscylować w podobnych klimatach i być spójne, czy po prostu postanowiliście pójść tropem, który wydał się dobry?
Wszechświat jest tematem nadrzędnym. Wojny, polityka, religia na świecie? Przecież Ziemia i my, ludzie, jesteśmy jak pył w całym tym ogromie, który nas otacza. To daje do myślenia, pozwala wysnuwać ciekawe wnioski. Oczywiście wiele jest w tekstach metafor i odniesień do człowieka i jego słabości, pychy, małości. Grafiki i teledysk są tutaj naturalnym dopełnieniem i zobrazowaniem naszej koncepcji. Magnus Jonsson – autor teledysku – zrobił fenomenalną robotę! Klimat, mrok, cała artystyczna wizja są strzałem w dziesiątkę. Wciągający obraz, pełen zachwycających szczegółów. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji zobaczyć.

Czy Flicker Away ukaże się na nośniku fizycznym?
Mamy takie plany. Zastanawiamy się właśnie jak to najlepiej zorganizować.

Planujecie jakąś koncertową promocję albumu?
Kipi w nas chęć pokazania się na żywo ale nie ma jeszcze gotowego kalendarza. Na razie „trenujemy”, przygotowujemy się pod względem technicznym, a przy okazji szukamy ciekawych opcji. Mamy zaplanowanych kilka koncertów na początku wakacji. Jest też szansa, że ruszymy z kimś w trasę na jesieni, ale póki się nie potwierdzi wolę nic nie mówić. W tej chwili interesuje nas bardziej jakość niż ilość. To jest priorytet, dlatego nie będziemy się na obecnym etapie skupiać na zagraniu możliwie największej liczby koncertów.

nmtr
Latest posts by nmtr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , .