Lost Soul: „muzykę traktuję honorowo”

Lost Soul wraca do gry! Po dłużącym się oczekiwaniu, nowy album w końcu się ukazał. Z tej okazji namówiliśmy Jacka Greckiego, wokalistę i gitarzystę kapeli, na rozmowę i bez zbędnego przynudzania we wstępniaku oddajemy mu głos.

Atlantis: The New Beginning jest już na rynku. Bardziej się cieszysz, że nareszcie, czy wkurzasz, że tyle to trwało?

Cieszę się. Wkurzanie się na rzeczy, na które nie miało się wpływu byłoby w tej sytuacji niepotrzebne. Poćwiczyliśmy trochę cierpliwość, zarówno swoją jak i fanów, ale świadomość, że żadna z przyczyn opóźnienia związanego z Atlantis nie była po naszej stronie, pozwala odetchnąć ze spokojem.

Pamiętam taką rozmowę z Tobą sprzed paru lat, kiedy oceniałeś Immerse In Infinity na tle poprzednich wydawnictw i przyznałeś, że debiut zasługuje wg Ciebie na 3/10, Ubermensch na 4/10, Chaostream 5,5/10, a Immerse 11/10. Jaką notę wystawisz Atlantis?

Wiele zmieniło się u mnie przez ostatnie pięć lat. Uważam Atlantis za lepszy album niż Immerse, ale liczby zostawiam recenzentom. Kiedyś wstydziłem się trochę starszych albumów, bo niedociągnięcia w graniu, bo niedociągnięcia w wokalu, bo niedociągnięcia w miksie… Ale ludziom wciąż podoba się ta muzyka. Podchodzę do tego z szacunkiem.

Nie poznawałem nowego albumu tak, jak lubię, czyli z otwartą książeczką i studiując teksty. O czym chciałeś opowiedzieć korzystając z mitu Atlantydy?

To koncept album. Jestem mocno zadowolony z efektu końcowego. Teksty napisałem w stu procentach świadomie i dojrzale. Za pomocą kilku warstw starałem się ukryć prawdziwe znaczenie. Jest dziesięć utworów, każdy ma przypisaną osobną planetę Układu Słonecznego, na której dzieje się historia. Na każdej kolejnej planecie począwszy od zewnętrznych panuje jeden z dziesięciu Królów. Akcja rozgrywa się na przestrzeni milionów lat wstecz i wprzód, Układ Słoneczny stopniowo ochładza się i uspokaja, a cywilizacje prą w kierunku Słońca. Oprócz paleo-astronautycznej otoczki, do każdego z utworów przypisałem odwrotność przykazań z dekalogu, coś w rodzaju aspektu antyreligijnego. Prawdziwe znaczenie przemilczę, pozostawiając sferę poszukiwań dla Was. Jeśli ktoś lubi przeżywać Sztukę Śmierci nie tylko słuchając muzyki, ale analizując przy tym teksty, zapraszam do odkrywania. Wskazówki są na okładce, w booklecie i przede wszystkim w tekstach.

Co Cię zainspirowało, aby wykorzystać tą sferę paleo-astronautyczną tworząc album? Jakaś konkretna książka? Rozmowa z kimś? Czy może to Twój konik od wielu lat?

Zaczęło się to jeszcze przed nagraniem Immerse in Infinity. To był splot kilku sytuacji, rozmowa ze znajomymi, filmy, książki oraz to, w jaki sposób paleo-astronautykę łączy się z mitologią w literaturze popularnej wśród piszących teksty w innych zespołach metalowych. Wciągnęliśmy się w to na swój sposób na poprzednim albumie. Teraz rozwinęliśmy tą formę literacko. Podsumowując, zarówno paleo-astronautyka, jak i aspekt antyreligijny są tylko środkami służącymi do zamazania ukrytego przekazu.

Immerse skomponowałeś w 2 tygodnie. Ile zajęło Ci napisanie Atlantis?

Z Immerse było tak, że miałem wolny czas, kompletnie wolny. Zrezygnowałem z zatrudnienia w pewnej firmie i zakładałem własną. Pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami było miejsce na koncentrację i zrobienie czegoś od deski do deski. Atlantis zajęła mi około dwóch miesięcy. Podstawowa różnica polega jednak na tym, że w tej sytuacji normalnie pracowałem, funkcjonowałem w trybie rodzinnym. Wtedy tego nie było.

Już po napisaniu recenzji przeczytałem, że partie bębnów zostały skomponowane przez Ciebie. Stąd pytanie- ile dajesz swobody pozostałym członkom? Na ile Lost Soul to zespół, a na ile realizacja Twojej wizji?

Tworząc riffy od razu widzę szkielet bębnów, widzę czy ten konkretny fragment nada się pod linię wokalną. Dobrze znam instrument. Pisałem perkusję od pierwszych wydawnictw. Na próbach sprawdzaliśmy, na ile moja wizja garów współgra z gitarą. Teraz jest podobnie, nie potrzebujemy jednak prób żeby wszystko sprawdzić. Nagrywam gitarę, piszę bębny w programie i odsłuchujemy. Jonathan przerabia moje wypociny na bardziej perkusyjne. Zarówno w pracy nad Immerse jak i nad Atlantis, przekazałem do obróbki mocny szkielet perkusji i pole do popisu w kwestii aranżacji. Sprawdzaliśmy co jest ok, a co trzeba poprawić i potem pracowaliśmy nad tym. Sugestie dotyczyły nie tylko klimatu, przejść, umiejscowienia blach w riffie itp., ale nawet drobnych smaczków pod solówki i linie wokalne. Świadomość, równowaga, praca nad detalami. Dlatego Lost Soul brzmi tak, jak brzmi. Wizja jednego człowieka, zespołowa praca nad jej obróbką. Taki był u nas system pracy do tej pory. Jak będzie dalej? Czy coś się zmieni w tej kwestii? Zobaczymy, teraz mam z kim się podzielić, mam komu zaufać, jestem otwarty.

lost soul
Czy płyta, po takim czasie, jaki upłynął od nagrania, nadal jest dla Ciebie świeża?

Nabrała z powrotem świeżości kiedy dostałem swój egzemplarz i mogłem posłuchać go w domu na sprzęcie. Dynamika CD jest zdecydowanie lepsza niż mp3 odtwarzane na słuchawkach w komputerze. Dużo przyjemniej słucha się z oryginału.

Co było powodem tego „leżakowania” i czekania na premierę? I nawet nie pytam o wielokrotny miks, czy problemy zdrowotne, tylko o to, że prace zostały zakończone w lecie 2014r. Co się od tego czasu działo?

Nieco sprostuję. W sierpniu 2014 zakończyliśmy miks i wstępny mastering. Następnie przez dwa miesiące robiliśmy poprawki. Finalną wersję odebraliśmy na przełomie października i listopada roku czternastego. Przy takim przedsięwzięciu jak Atlantis nie miało dla nas znaczenia, czy to będzie miesiąc dłużej, czy pół roku dłużej. Nie chcieliśmy pozwolić sobie na niedociągnięcia. Za dużo to wszystko kosztowało, żeby odpuszczać. Efekt znamy. Kontrakt podpisaliśmy w maju 2015. Przez pół roku negocjowaliśmy z dużymi wytwórniami. Teraz mamy od nich ogromne wsparcie i jesteśmy w stałym kontakcie.

Deal z Apostasy Records może wydawać się ryzykowny, nie jest to wytwórnia szerzej znana. Czym Cię zdobyli?

Mówimy o polskiej perspektywie. Kontynuując- początkowo ze wsparciem Apostasy Records rozmawialiśmy z kilkoma większymi wytwórniami. Na naszym poziomie – mówię o tym, że nie jesteśmy od dawna zespołem no name, ale też nie ultra top – dość ważną sprawą jest budżet. Mówią, duży może więcej, ale duży ma też większe ograniczenia. Dla zespołów na naszym poziomie proponuje się kwotę o ponad połowę mniejszą, niż my wydaliśmy na Atlantis. Sfinansowaliśmy nagranie z własnych pieniędzy, kosztowało cholernie dużo. Apostasy wespół z Supreme Chaos Records, która w lutym 2016 wyda winyl zaproponowało najlepsze warunki. Mamy fajne wsparcie od Nuclear Blast, bardzo to doceniam. Pierwszy raz w historii mamy duuużo więcej wywiadów z zagranicy niż z Polski. Czuć różnicę. Jest dobrze, bez hurra optymizmu z mojej strony, ale w końcu naprawdę idzie ku dobremu. Zasługujemy na to.

Jaki jest odbiór Atlantis w prasie zagranicznej?

Zaskakująco dobry. Dziewięćdziesiąt pięć procent wywiadów dostaję z zagranicy. Ogólnie bardzo ciekawe pytania, czuć, że nie jesteśmy zespołem z czapki. Nikt nie podchodzi po łebkach, rzucając te same pytania do dwudziestu kapel. Odczuwam to tak, jakby dziennikarze muzyczni byli pod całkiem dużym wrażeniem, miłe to. Recenzje podobnie, wiadomo, zdarzają się rodzynki jak choćby ten u Was autorstwa Molocha. Oceny między 8/10 a 10/10 przeważają bezapelacyjnie. Chciałbym podziękować wszystkim za wsparcie i docenienie naszej pracy.

Co z polską dystrybucją? Czy płytę będzie można nabyć w Empikach, Saturnach za te ok. 35zł, czy bliżej jej będzie cenowo do 13 Euro?

Płyta ma być w tych sklepach, nie wiem w jakich cenach. Atlantis to bardzo dobry album, włożyliśmy w niego masę pracy, serca, pasji, ale też nerwów i pieniędzy. Liczymy na fajne wsparcie. Nie chodzi przecież o to, żeby tanio sprzedać skórę, tylko dobrze. Najlepiej jak obie strony są zadowolone. My dajemy z siebie maksimum.

Jeśli chodzi o koncerty, to miałeś plan wygłodzić zarówno fanów, jak i zespół i faktycznie dawno na scenie nie gościliście. Jakie macie plany koncertowe? Kiedy trasa po Polsce? Będzie tour po Europie?

Jesteśmy w trakcie przygotowań. Nie mogę w tej chwili nic zadeklarować, ale 2016 będzie dla nas ciekawym rokiem pod względem koncertowym. Będziemy anonsować o wszystkim na naszej stronie internetowej i na profilu FB.

Przy okazji, z jakim zespołem najchętniej dzieliłbyś scenę na takiej trasie? Taki zespół marzeń.

Z niektórych marzeń już wyrosłem. Chętnie zagralibyśmy z dużymi zespołami death metalowymi, black metalowymi. Zobaczymy co uda się załatwić.

Przy okazji Immerse in Infinity imponowała promocja, Lost Soul wyskakiwał nawet z lodówki. Nie masz wrażenia, że te starania były potem niweczone zastojem i wiecznym czekaniem na Genesis: XX Years of Chaoz i Atlantis? Czy to nie tak, że musicie teraz znów zdobywać przyczółki, które niedawno przecież były wasze?

To spojrzenie z polskiej perspektywy. Moim zdaniem to teraz promocja imponuje, czuję to po nieprzespanych nocach i odpisywaniu na wywiady dla zagranicznych pism. Przy Immerse promocja była dobra w Polsce, dlatego było to czuć. Teraz rozkłada się równomiernie na cały świat. Powtarzam, nie mieliśmy wpływu na ten przestój. Wina nie leży po naszej stronie, jesteśmy gotowi nagrywać płyty co dwa lata.

Macie spore grono fanów, wyrobioną markę, wasze płyty ukazywały się w renomowanych wytwórniach, graliście koncerty w wielu krajach. Ale czy zgodzisz się, że wasza pozycja nie jest tak silna, jak być powinna?

Zgodzę się z Tobą jak najbardziej.

Co jest wg Ciebie powodem, że nie udało wam się wejść do metalowego mainstreamu?

Powodów może być kilka. Zbyt ekstremalna muzyka, może zbyt skomplikowana, a może po prostu za słaba… Brak człowieka, managera z prawdziwego zdarzenia, który postawiłby nas na pierwszym miejscu i nie podbierał członków zespołu jako technicznych na swoje trasy… W takich sytuacjach morale spadają, robi się roszady w składzie. Jak to mówią- NON SERVIAM, a było inaczej. Kolejny możliwy powód, to mój indywidualizm. Nie przepadam za ‘kumplowaniem się z bardziej znanymi zespołami’, poszerzaniem, jak to mówią, kontaktów. Dla mnie to takie trochę włażenie w dupę. Muzykę Lost Soul w opinii nie tylko mojej, ale całej rzeszy fanów można stawiać na równi z największymi, więc siłą rzeczy nie mam żadnych kompleksów. Mam swój biznes i oddzielam go od grania. Natomiast muzykę traktuję bardzo honorowo. Ma się sprzedać bez jakiegokolwiek właziwdupstwa. Teraz ktoś na nas postawił, nie jest to Polak i od razu jest to odczuwalne. Żadnych układów, kolesiostwa, kompleksów, kombinacji etc.

Czytając wywiady z Tobą zwróciłem uwagę, że często prezentujesz taki pogląd „mógłbym czepiać się wytwórni, byłych członków zespołu itp. ale przede wszystkim widzę, co sam mogłem zrobić lepiej”. To bardzo niecodzienna postawa w dzisiejszych czasach, nie sądzisz? Wsadzając trochę kij w mrowisko- może jesteś za grzeczny z takim myśleniem? Życie pokazuje, że bardziej się opłaca krzyczeć, rzucać kamieniami i walczyć o swoje.

Nie mam zamiaru palić mostów za sobą, po co się niepotrzebnie denerwować. Mogę mieć sobie do zarzucenia prawdopodobnie tyle samo, co nasze byłe wytwórnie, manager czy byli koledzy. Wyliczanie tego nie ma sensu. Takie krzyczenie nie jest w moim stylu, wolę więcej klasy, poziomu i dyplomacji. Krzyczeć mogę do mikrofonu, na scenie, a walczyć o swoje można argumentami, bez kamieni. Można być spokojnym, a jednocześnie zdecydowanym i asertywnym, nieprawdaż?

lost soul 3

Jeżeli pojawiła by się teraz propozycja częstego grania, długich tras- słowem konieczność rzucenia pracy i podporządkowania życia zespołowi, zrobiłbyś to?

Nie muszę rzucać pracy, mam swoją firmę i możliwość grania kiedy tylko chcę. Kwestia organizacji.

Czym się zajmujesz na co dzień? Pytam, bo podejrzewam, że działalność firmy to też może być realizacja Twoich pasji.

To zbyt duża prywata. Nie jestem celebrytą.

Skoro jesteśmy przy pasjach, to może strzelę niecelnie, ale chciałbym Cię o coś zapytać. Biegasz?

Tak.

Co Ci to daje? Czym jest dla Ciebie poranne 5 km w deszczu?

Szkoda ciuchów. Biegam 10-12 km, ale na bieżni. Regularnie ćwiczę na siłowni. Podchodzę do tego przede wszystkim zdrowotnie. Przy okazji ciało zmienia się nie do poznania. Od 2012 roku schudłem już 25 kilo. Rzuciłem fajki, nie jem mięsa. Samo zdrowie.

Pozostając w temacie upodobań- w wywiadach z okresu Immerse uderzyło mnie to, z jakim dystansem wypowiadasz się o płytach, które ukazały się po 1995r. Twierdziłeś, że niemal wszystko co najlepsze w metalu ukazało się do tej daty, później wyszło dosłownie kilka płyt, które Cię interesują. Czy ostatnie 6 lat zmieniło coś w tej kwestii? Są jakieś albumy z lat 2009-2015 które rozłożyły Cię na łopatki?

Prawie nie słucham metalu. Zajmuję się jego komponowaniem. Jeśli sięgam po muzykę to głównie po poważną, czasami jakiś dobry jazz lub flamenco.

Co polecisz do słuchania z tego niemetalowego obszaru?

Zawsze klasyków: Mozart, Wagner, Chopin, od niedawna chodzi za mną Haendel. Z nowoczesnego nurtu mamy przecież fantastycznego Pendereckiego. John Zorn jako przedstawiciel interesującego mnie segmentu jazzowego, plus Wynton Marsalis, podobnie jak Haendel, to dla mnie taki symbol klasy w muzyce. Yasmin Levy dla ukojenia zmysłów.

Jakie macie plany na przyszłość? Na facebooku piszecie, że czekają nas niespodzianki w 2016 i 2017 roku. Uchyl rąbka tajemnicy.

Jedyne co mogę zdradzić to to, że niespodzianki będą naprawdę ekstra.

Ile masz już w szufladzie numerów na następcę Atlantis?

Tym bardziej nic nie powiem.

Miałeś kiedyś ochotę pograć black metal, nawet skomponowałeś trochę numerów. Jest szansa na płytę?

Raczej nie, ale kto wie co przyniesie los.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .