Sauron: „nie daliśmy się omotać pajęczynom zapomnienia”

Sauron powstał z martwych i ma się całkiem dobrze. Po niedawno wydanej reedycji „Hornology” i premierze „Unholy Man” postanowiłem zadać parę pytań radomskim muzykom. Zapraszam do poniższego tekstu, w którym moimi rozmówcami byli Evil oraz P.W. .

Co spowodowało, że na szczątkach Malleus Maleficarium postawiliście nowy, solidny zespół ? Wynikało to z czystej chęci grania muzyki metalowej czy może z jakichś innych pobudek ?

P.W.: MM był tworem który posłużył jako poligon dla naszych oczekiwań odnoszących się do ostatecznego w tamtym czasie oblicza zespołu. Byliśmy 15-letnimi kumplami z podwórka, którzy chcieli grać szeroko rozumiany ciężki metal. Wtedy druga fala Black Metalu nie istniała w naszej świadomości, a ja byłem jedyną osobą, która używała takiej barwy głosu w naszym regionie. Nie było Internetu, czerpałem wzorce bezpośrednio z twórczości Quorthona czy Toma G. Warriora nie mając do pewnego momentu pojęcia o istnieniu norweskich zespołów drugiej fali. To była czysta fascynacja i pasja tworzenia.

Skład pierwotnej grupy Sauron przetrwał wspólnie trzy lata oraz nagrał debiutancki materiał „Hellish Requiem”. Z jakim nastawieniem pracowaliście nad swoim pierwszym demo i jaki był rezultat promocji tego materiału ?

P.W.: Pierwsze demo to było bardzo ciekawe doświadczenie. Wszystkiego się uczyliśmy. Technika nagrywania, uzyskiwanie brzmienia itd. W tamtych czasach sprzęt którym dysponowaliśmy był bardzo słaby, do tego stopnia, że pierwszy raz usłyszeliśmy jak brzmią nasze utwory z całymi blachami i nastrojonymi garami, to było przeżycie 😉 Ze względu na słabą promocję dotarliśmy do niewielkiej liczby odbiorców, ale przyjęcie było fajne.

Następne demo czyli Baltic Fog, które ukazało się w roku 1995 zostało nagrane w „klasycznej trójcy” – Evil, P.W. i Rzeczy . Podobno to wydawnictwo spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem wśród zagranicznych fanów. Czy ten materiał można określić tym przełomowym, który nadał wam (jak wyczytałem w sieci) status legendy polskiego podziemia ?

P.W.: Z tą legendą to niezła przesada. Owszem materiał był dla nas przełomowy. Atmosfera nagrań oraz efekt finalny był – jak na te możliwości techniczno sprzętowe , którymi dysponowaliśmy- bardzo ciekawy. Już wiedzieliśmy jaki kierunek muzyczny chcemy obrać i to wszystko razem chyba czuć. Co do przyjęcia wśród zagranicznych słuchaczy to było świetnie. Dostawaliśmy pozytywne sygnały z bardzo egzotycznych miejsc na całym świecie.

sauron 1995 band

Kolejnym przystankiem na waszej fonograficznej mapie jest materiał „Kraina Martwego Słońca”, który został pierwotnie nagrany w roku 1997 i miał zostać wydany przez nasz rodzimy Pagan Records, ale do tego przedsięwzięcia jednak nie doszło.

P.W.: To wydawnictwo także było ważnym krokiem. Pierwsze nagrania w „ prawdziwym” studio-to było przeżycie. Dobrze to wspominam, chociaż pierwszy raz spotkaliśmy się z tak powszechnym dziadostwem panującym na rynku. Było- minęło. Sprawy z Pagan Records nie pamiętam. Widocznie nie było to nic znaczącego.

Evil: Zawsze uważałem, ze dopóki nie jesteśmy w Pagan równowaga we wszechświecie pozostanie zachwiana.. 😉 Z każdym materiałem pukaliśmy do Tomasza i za każdym razem bramy pozostawały dla nas zamknięte (przynajmniej jak do tej pory 😉 ) W każdym razie nigdy nie było żadnych poważnych rozmów pomiędzy nami na temat jakiegokolwiek wydawnictwa Sauron, także ta informacja to dziecko plotki i niedomówienia. Prawda jest natomiast, że „Kraina…” miała być wydana przez Michala Kraszewskiego w Novum Vox Mortis, jednakże rozmowy zaczęliśmy tuz przed rozpadem tej wytworni, także do współpracy ostatecznie nie doszło.

Niemniej jednak w roku 2000 „Kraina […]” ukazała się pod skrzydłami Devil Worship Records. Ponad to, materiał ten został wzbogacony o wcześniej wspominane przez nas demo „Baltic Fog”. Dlaczego to wydawnictwo przybrało formę kompilacji, zważywszy na fakt iż (kolejny raz powołując się na internety) rok wcześniej zespół przestał istnieć ?

P.W.: Wydawnictwa podjął się nasz znajomy. Doszedł do wniosku , że szkoda byłoby pozostawić ten materiał w szufladzie. Chwała Mu za to. Z perspektywy czasu widzę, że miało to sens a nasza nazwa przetrwała w świadomości odbiorców.

Evil: Do tej pory mam jeszcze w szufladzie sporo okładek, a naprawdę dużo ich rozesłałem tu i owdzie, także całym sercem podpisuje się pod powyższym! Z tą „kompilacją” wyszło dość naturalnie. Były to czasy, gdy większość materiałów ukazywała się na kasetach i nie były to kolekcjonerskie uzupełnienia dla die-hard maniaków, a główny i jedyny nośnik 😉 Z jakością i trwałością kaset wiadomo jak jest, także gdy pojawiła się opcja utrwalenia zarówno „Krainy Martwego Słońca” jak i „The Baltic Fog” na CD nikt się dwa razy nie zastanawiał. Co więcej – głównie dzięki tej decyzji nasze stare nagrania przetrwały do dziś.

Jak przed rozpadem wyglądała działalność koncertowa Sauron ? Byliście rozchwytywaną marką, czy jednak nie udało się zrealizować marzeń o długich trasach, czy też występach przed zagranicznymi gwiazdami które odwiedzały nasz kraj ?

P.W.: Zagraliśmy kilkadziesiąt koncertów na terenie naszego regionu oraz parę w kraju. Było fajnie, ja jednak zawsze byłem zdania, że prawie niemożliwe jest przeniesienie emocji z nagrań do czasami przypadkowych miejsc koncertowania. Tylko najwięksi mają pełną możliwość pełnego wpływu na to jak ma wyglądać ich show zawsze mnie to osobiście irytowało.

Evil: Wiesz, z tego co pamiętam, to nie za bardzo funkcjonowało wtedy pojecie „‘trasy koncertowej”. Trasy to grał Iron Maiden 😉 My mieliśmy okazje zagrać kilka koncertów na niezapomnianych imprezach – szczególnie w Pionkach, czy Zwoleniu gdzie poznałem masę wyśmienitych ludzi, z którymi razem jaraliśmy się graniem
i słuchaniem muzyki. Nie muszę chyba dodawać, że imprezom biorąc pod uwagę ilość spożytych trunków i naszą ówczesną, ułańską fantazję – to cud, że jeszcze jesteśmy wśród żywych 😉

Jak wyglądała czteroletnia przerwa nie tylko od muzyki, ale i wzajemnego towarzystwa ? Koniec działalności zespołu przebiegł w przyjaznej atmosferze ? Definitywnie skończyliście wtedy z graniem czy udzielaliście się w innych projektach ?

P.W.: Odbyło się bez nerwów. Każdy z nas wchodził w nowy etap życia i chyba była potrzeba separacji. Każdy z nas gdzieś się udzielał. Mnie udało się w międzyczasie stworzyć 3 wydawnictwa w Shrapnel, zagrałem gościnnie w lubelskim Open Hell oraz nagrałem wokale na płycie Hellcult. Nie był to czas bezpłodny.

Evil: Prawda jest taka, że ja ich kurwa nienawidzę! Nawet do siebie nie dzwonimy, a nagrania synchronizujemy przez kumpli. Już taki mój krzyż, że tylko i wyłącznie z pobudek czysto ekonomicznych muszę z nimi nagrywać, ale staram się to robić za wszelka cenę bez poufałości czy jakichkolwiek w ogóle interakcji.

Nastąpił jednak moment, w którym Sauron powstał z martwych. Ciężko było wyzbyć się starych przyzwyczajeń związanych z procesem komponowania ? Może jednak tym razem Sauron miał zrobić zamęt na obecnej scenie i pokazać, że tak naprawdę nie powiedzieliście ostatniego słowa.

Evil: Tworzenie muzyki to zajebista sprawa. W tym kontekście – dopóki żywym – czas „ostatniego słowa” nigdy nie nadejdzie. Ale co do zamętu na scenie… hmm…. To nigdy nie było celem naszego grania. Zawsze jest nim przede wszystkim egoistyczne pragnienie wyplucia tych dźwieków, które siedzą nam w głowach. Proces komponowania nie zmienił się zbytnio od momentu, kiedy dołączyłem do Sauron. Różnica jest taka, ze kiedyś osobiście przynosiłem kawałki na probe, gdzie je ogrywaliśmy –  a teraz wysyłam je poprzez internety.

Sauron band

W roku 2007 ukazał się pierwszy, pełnowymiarowy album grupy zatytułowany „Hornology”. Wydawcą była zasłużona na naszej scenie wytwórnia Old Temple, a sam materiał został zarejestrowany jedynie przez 2/3 waszego „podstawowego składu”. Czy to wydawnictwo można rozpatrywać w kategorii udanego powrotu czy jednak nie posiadało takiej siły przebicia jaką planowaliście w niej zawrzeć ?

Evil: Wydanie „Hornology” w Old Temple było zwieńczeniem 3 lat ciężkiej pracy, kiedy to próbowaliśmy z P.W. nauczyć się w jaki sposób kontynuować Sauron zdalnie. Utwory gotowe były już w 2003 ale zarejestrować je daliśmy rade dopiero w 2006. Eryk zadbał o naprawdę świetną oprawę graficzną. W moim odczuciu był to bardzo udany powrót Sauron, bo przede wszystkim udowodniliśmy sobie, że jesteśmy w stanie w takiej konfiguracji coś stworzyć.

Moje pytanie o ową siłę przebicia nie jest bezpodstawne – kolejny krążek czyli Unholy Man” został zarejestrowany dopiero po czterech latach. Czy tak długa przerwa była podyktowana naturalną chęcią odpoczynku od komponowania ? Z drugiej strony niedawno wróciliście zza grobu, więc powinien wam doskwierać „twórczy głód”.

Evil: Z twórczością nigdy nie było u nas źle. Problemem jest życie, które stawia nas w różnych sytuacjach, które nie zawsze sprzyjają rozwijaniu pasji. Jakiś czas po wydaniu „Hornology” przeprowadziłem się do Norwegii. Trochę czasu zajęło mi osadzenie się tu na tyle komfortowo, że mogłem powrócić do pracy nad Sauron. Sporo też czasu zajęło mi znalezienie miejsca, gdzie za rozsądna cenę mogłem zrobić miks i mastering. W Norwegii nie ma mowy o rozsądnych cenach, także jedyna opcja (z której i tak bardzo się ciesze) była praca na nocna zmianę w Strype Audio. Dzięki uprzejmości Thrawna spotykaliśmy się tam nocami w weekendy – bodajże od kwietnia do sierpnia 2011 i numer po numerze obrabialiśmy „Unholy Man”. Ostatecznie ta nocna taryfa i tak kosztowała mnie fortune, ale przynajmniej płatności były rozłożone w ratach 😉

Odmienność tego materiału jest bardzo wyraźna. Podczas słuchania „Hornology” mamy do czynienia z typowym dla black metalowych standardów łojeniem. Z kolei na „Unholy Man” nie sposób tę podniosłą, a czasem wręcz epicką atmosferę pominąć. Wasz drugi krążek bardzo często przywodzi mi na myśl dokonania Toma G. Warriora czy innych, mniej ortodoksyjnych klasyków jak Bulldozer. To kwestia zmian inspiracji w czasie tych czterech lat przerwy między tymi wydawnictwami czy próba udowodnienia wszystkim, że Sauron nie powiedział jeszcze ostatniego słowa ?

Evil: Dla mnie „Unholy Man” jest dość naturalna kontynuacja „Hornology”. Konstrukcje numerów i charakter riffów są w podobnym klimacie. Na „Hornology” znajdziesz też masę melodii, a ciężej chyba o bardziej epicki moment w twórczości Sauron niż wstęp do „Incantation” 😉 Z kolei „Unholy Man” też ma sporo łojenia.  Główna różnica jest w całej masie dziwnych klawiszy, które dodałem na „Unholy Man” w praktycznie każdym numerze. Główną inspiracją był dla mnie Vicotnik, ale inspiracja ta była raczej w kwestii decyzji o probie poszukiwań innego brzmienia, niż jego konkretnych,  muzycznych dokonań. Inspiracje – jak to inspiracje, w jakimś stopniu te też ewoluują. A z takich prób ‘udowodnienia wszystkim’ to chyba zazwyczaj mało wynika 😉 To była nasza praca, nasz spędzony czas i tylko i wyłącznie sobie udowodniliśmy, że nie stoimy w miejscu.

W tym roku oba albumy doczekały się premiery w barwach Via Nocturna. Dlaczego postawiliście na te świeższe dokonania a nie na wasze wczesne nagrania? A może razem z wytwórnią szykujecie jakieś niespodzianki ?

Evil: Przede wszystkim zależało mi na wydaniu „Unholy Man”, bo materiał gromadził kurz w mojej szufladzie od zdecydowanie zbyt wielu lat… Bardzo się cieszę z decyzji Fabiana, któremu „Unholy Man” spodobał się na tyle, że postanowił go wydać w Via Nocturna. Przy okazji przypomnieliśmy również „Hornology”, bo oba materiały są świadectwem bardzo ważnego dla Sauron okresu – kiedy to jako duet i to oddzielony znacznym dystansem przezwyciężyliśmy groźbę marazmu, nie daliśmy się omotać pajęczynom zapomnienia i na przekór wszystkim przeszkodom spłodziliśmy te dwa krążki utrzymując Sauron na powierzchni.

Kiedy możemy spodziewać się premierowego materiału od grupy Sauron ? Czy proces tworzenia nowego albumu jest w toku czy póki co jeszcze o tym nie myślicie ?

Evil: Praca wre! W tym roku Rzeczy postanowił ponownie zaryzykować swój czas w Sauron i nowy materiał rejestrujemy we trzech! Jak na razie wszystko wskazuje na to, że w 2016 będziemy mogli pochwalić się nowymi nagraniami.

sauron logo

Ciężko też nie zapytać o waszą działalność koncertową, która stanowi prawdziwy test dla każdego zespołu. Czy w związku z odległością jaka dzieli cały zespół istnieje szansa na jakąś trasę promującą oba te wydawnictwa ?

Evil: Na razie temat grania koncertów jest zupełnie poza zasięgiem, także ten test oddajemy walkowerem 😉 Ale jak nowym materiałem udowodnimy wszystkim, że to nie nasze ostatnie słowo, a zamęt na scenie, który zrobimy graniczył będzie z histeria – kto wie – może zapakujemy światła i wzmacniacze na ciężarówki i ruszymy w te trasę…. 😉

Jakie są wasze plany na nadchodzący rok ?

Evil: Nadal będę się starał przypominać o Sauron tu i ówdzie. Dzięki Via Nocturna mamy dwie kolejne pozycje w dorobku, którymi możemy się chwalić. No i oczywiście praca nad nowym materiałem.

Która z tegorocznych płyt zrobiła na was na tak kolosalne wrażenie, że moglibyście ją polecić naszym czytelnikom jako „must listen 2015” ?

P.W.: Marduk „Frontschwein”

Evil: Dla mnie ten rok był wyjątkowo urodzajny! Nie sądziłem, że ‘w moim wieku’ będę miał jeszcze okazję jarać się tak wieloma zajebistymi, nowymi krążkami (kolejność przypadkowa):

  • Ghost „Meliora”
  • DHG „A Umbra Omega”
  • Taake „Stridens Hus”
  • Primordial „Where Greater Men Have Fallen”
  • Nile „What Should Not Be Unearthed”
  • Cradle of Filth „Hammer of the Witches”
  • Sigh „Graveward”
  • Infernal War  „Axiom”
  • Blaze Of Perdition „Near Death Revelations”

Coś by się jeszcze pewnie znalazło… 😉

Dzięki wielkie za rozmowę i mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie. Ostatnie słowa należą do was.

Evil: Wielkie dzięki za wywiad! Ну, погоди!

 

Recenzje obu albumów grupy Sauron możecie przeczytać w poniższych linkach:

Hornology

Unholy Man

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , .