Unborn Suffer: „Najciekawsze tworzy sama natura”

Zapraszam do lektury rozmowy z chłopakami z bydgoskiego Unborn Suffer. Głównie o ich ostatniej płycie, choć nie tylko. Zdjęcia użyte w wywiadzie zostały udostępnione z zbiorów kapeli, za co dziękuję.

Witajcie, Unborn Suffer. Dzięki za ten wywiad. Mamy już kilka miesięcy od wydania Waszego ostatniego długograja, Nihilist. Jak świat go przyjął? Lepiej, niż poprzednie płyty?

Sfenson: A witamy serdecznie! I muszę przyznać, że tak, lepiej. Sam fakt wydania nas przez polskiego wydawcę, i na dodatek przez takiego weterana sceny death/grind jak Selfmadegod bardzo pomógł. Recenzje nie schodzą poniżej 8 na 10, bardzo chwalone jest brzmienie albumu, co uważam za swój drobny sukcesik bo sam zajmowałem się rejestrowaniem płyty (nad produkcją siedział już cały zespół). Włożyliśmy masę pracy w ten album i chcieliśmy go zrobić na 150, albo nawet na 200% i zarówno recenzenci jak i fani/słuchacze to słyszą, co bardzo nas cieszy. Ale nie chce w tym miejscu ujmować naszym poprzednim czterem albumom, bo przy każdym z nich napracowaliśmy się i dawaliśmy z siebie wszystko. Mam jedynie nadzieję, że Nihilist będzie dalej zbierać pochlebne recenzje i zachęci fanów i słuchaczy do sięgnięcia po nasze poprzednie albumy, na których też mieliśmy dużo do powiedzenia.

Mówiąc już o Waszych poprzednich albumach, jak na ich tle, Waszym zdaniem, wygląda Nihilist? Osobiście odebrałem go jako chyba najbardziej grindowy z Waszych krążków.

Sfenson: No tak jakoś wyszło (śmiech). A tak na serio to po części taki był zamysł, a po części wyszło naturalnie. Elementy grindcore są w naszej muzyce od pierwszej płyty, ale na Nihilist chcieliśmy bardziej je uwypuklić i wrzucić na pierwszy ogień, co na dzień dobry świetnie pokazuje nasz utwór klipowy Open Defiance. Krótkie formy utworów, więcej screamów, mniej piłowanych riffów na rzecz bardziej punkowo/grindowych, to tylko niektóre z elementów, które zmieniły się w naszej muzyce „na rzecz” grindcore’a.

Unborn Suffer Sfenson

Może to trochę pytanie na wybieg, ale czy macie już plany dotyczące kolejnych nagrań? Światu widocznie bardzo podoba się grindowe Unborn Suffer. Chcielibyście podążyć dalej tą drogą, czy może odbić w inne rejony? Szczerze przyznam, że chciałbym usłyszeć bardziej slamowych Unbornów.

Sfenson: W takim razie odsyłam Cię do naszych dwóch poprzednich płyt. Znajdziesz na nich sporo elementów slamowych. Wprawdzie nie jest to główna siła dominująca na tamtych albumach, raczej jeden z jej elementów. Także slamy – byliśmy tam i robiliśmy to (śmiech). Co do nowego materiału to ciężko jeszcze cokolwiek o nim powiedzieć, mamy zarys jednego numeru gotowy, kilka riffów napisanych, żadnych konkretów. Skupiamy się na promocji Nihilist bo płyta ma dopiero miesiąc. Nawet nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, jak kolejny album będzie wyglądać. Być może będzie jeszcze bardziej grindowy, 25 numerów w 25 minut, zobaczymy. Znając nas wyjdzie to naturalnie, bez ogromnego planowania.

To może teraz o promocji. Zagraliście już kilkanaście spektakli w większych bądź mniejszych miastach Polski. Zagranicę także zamierzacie terroryzować? Macie już jakieś plany na internacjonalne rajdy?

DreadRock: Graliśmy sztuki w różnych miastach: od rodzinnej Bydgoszczy przez Toruń, Warszawę, Poznań, Gdańsk po Białystok. Po szczegóły zapraszamy na naszą stronę na Twarzoksiążce. Generalnie staramy się koncertować jak najwięcej, szczególnie w miejscach, w których bywamy rzadko albo nie graliśmy tam jeszcze wcale. Choć oczywiście nie wszystko za wszelką cenę, bo wtajemniczeni wiedzą, że koncertowanie to, delikatnie powiedziawszy, mało opłacalne zajęcie. Co do koncertów za granicą, to temat jest otwarty. Wcześniej mieliśmy już niejedną propozycję, ale z różnych względów musieliśmy odpuścić. Oczywiście byłoby to dla nas spełnienie jednego z marzeń – zagranie za granicą, szczególnie na zachodzie na jakimś większym festiwalu. Tym bardziej, że Nihlist jest stosunkowo dobrze odbierany w Europie.

Przy promowaniu zespołu koncerty to oczywista podstawa, ale nie jest to jedyne wyjście. Macie jakieś inne pomysły na łapanie nowszych słuchaczy? Może jakieś niestandardowe sposoby, choć myślę, że pamiętnego dildosa od Ghost raczej nie pobijecie.

DreadRock: Image i otoczka Ghost jest fajna, ale muza kompletnie mnie nie rusza (śmiech). Co do niestandardowej promocji zespołu, to ostatecznie zawsze uważaliśmy, że muza musi bronić się sama. Jednak oczywiście trzeba jej jakoś pomóc. Niewątpliwie fajną rzeczy jest wspominany już film „Nie wszyscy są z nas”. W przyszłości być może powrócimy także do publikowania studio raportów, a może pojawią się także inne materiały video np. zza kulis koncertów. Kto wie. Co do merchu, to aktualnie dysponujemy standardem: koszulkami, naszywkami, wpinkami itp. Być może jednak w przyszłości pojawią się np. kubki z martwym płodem (chodzi mi o nasze logo, nie o płodzik do zalania wrzątkiem) albo jakieś inne gadżety. Wszystko możliwe. Aktualnie jednak skupiamy się po prostu na promocji Nihilist, który jest dostępny w wersji standardowej, jak i limitowanej do 100 sztuk i do którego zakupu serdecznie zachęcamy.

Dziękuję Ci za podsunięcie wspaniałej wizji nowego produktu Winiary: Płodzik Instant (śmiech). Poszukam w najbliższej Pierdonce. A mówiąc już o rozmaitych formach larwalnych: skąd się wzięła Wasza nazwa?

Sfenson: Z utworu Napalm Death pt. Twist The Knife (Slowly), z płyty Fear, Emptiness, Despair. Gdy założyliśmy zespół w 2001 naszą pierwszą nazwą było Depression, ale oczywiście szybko okazało się, że jest już taka kapela, więc zmieniliśmy nazwę na Contradiction. Niestety brzmiała ona za mało agresywnie, więc pewnego wieczoru usiadłem z kartką papieru i cała moją kolekcją kaset i płyty i zacząłem czytać teksty kapel i spisywać „fajne” słowa i zwroty. Spisałem ich chyba z trzydzieści. Jednym z nich było właśnie Unborn Suffer. Pokazałem później ta kartkę basiście, a ten narysował pierwsze logo zespołu.

Ostatnimi czasy panuje swoista „moda na wznowienia”. Wiele bandów, chociażby taki Epitome, pozostając w polskiej scenie grindowej, wydaje reedycje swoich pierwszych wydawnictw, często z poprawioną produkcją, czasami nagrane na nowo. Co myślicie o tym trendzie, chcielibyście/planujecie wydać swoje wczesne utwory?

Sfenson: W listopadzie 2015, czyli całkiem niedawno wydaliśmy składankę pt. Revisited Suffering poprzez polską wytwórnię Infernum Media. Jest to kompilacja wszystkich naszych nagrań z lat 2008-2014, które nie doczekały się fizycznych wydań (m.in. nasz ostatni album koncertowy) plus bonus tracki w postaci odrzutów z danych sesji nagraniowych. Bardzo pochwalam tego typu zabiegi – gdy kapela uzupełnia swoją dyskografię dla fanów. Nie potrzebujemy wznawiać naszej drugiej, trzeciej czy czwartej płyty gdyż są one wciąż w sprzedaży. Faktycznie, nie mamy fizycznie wydanych naszych pierwszych demówek i debiutanckiego albumu, więc może kiedyś się na to skusimy poprawiając okładkę czy mastering. Na razie nie ma takiej potrzeby. Mało kto pyta nas o demówki czy debiut w fizycznym wydaniu. Częściej padały pytania o album koncertowy czy EPkę I Am Your Nemesis na CD dlatego postanowiliśmy wydać Revisited Suffering.

Unborn Suffer Dreadlock

Gdzie widzicie siebie za kilka lat? Ogólnoświatowe toury i kontakt z Relapse Records brzmią jak marzenie, ale przecież wszystko jest osiągalne.

DreadRock: Raczej nie chodzimy z głowami w chmurach i nie marzymy o światowej karierze. Ja zawsze cieszę się tym, co już mam, co osiągnąłem i co nadal osiągam – każdym kolejnym koncertem, słuchaczami, pozytywnymi recenzjami czy wywiadami, jak chociażby ten. Za kilka lat przede wszystkim mam nadzieję, że nadal będziemy grać w tym samym składzie. W sumie będziemy się już powoli stawać swoistymi weteranami, bo niestety coraz mniej jest kapel, które prowadzą aktywną działalność w niezmiennym składzie. Jest to pewne osiągnięcie. W tym roku świętujemy swoje 15-lecie, ale niewątpliwie miło byłoby świętować także dwie dekady na brutalnej scenie. Co dalej? Może wreszcie zagramy gdzieś za zachodnią albo południową granicą. Byłaby to jednak bardziej jednorazowa przygoda, niż dłuższy tour. Może jakieś nasze wydawnictwo zainteresuje zachodniego dużego wydawcę typu np. Sevared Rec, bo o Relapse zbytnio nie marzę. Lepiej cieszyć się tym, co się ma i to doceniać, bo trzeba pamiętać, że jest wielu muzyków, którzy może i są bardziej utalentowani od nas, ale nie mieli tyle szczęścia i pozostaje im tylko np. granie w domu albo na próbach z kolegami.

Lubicie eksperymenty w muzyce? Pytam w kontekście Nervous Breakdown Of The System, kawałka kończącego Nihilist. Bardzo wyróżnia się na tle reszty płyty. Sam określiłbym go nawet jako stonerowy. Jaka jest jego geneza?

Sfenson: Pierwotnie pisałem go z zamiarem umieszczenia go jako utwór otwierający płytę, ale ostatecznie podjęliśmy decyzję, by zamykał Nihilist. Chciałem, by się wyróżniał od reszty. Pisząc go inspirowałem się takimi zabiegami, jak stosował np. Napalm Death czy Carcass na pierwszych płytach. Mówię tu o kawałkach typu Genital Grinder Carcass albo Evolved As One, Contemptuous czy Morale Napalm Death. Miała to być mieszanka elementów industrial, post metalu z death/grindowymi wokalami. Wyszło ciekawie i cieszę się, że słuchacze oraz recenzenci zauważają i reagują na ten numer. Obecnie zamykamy nim koncerty promujące Nihilist i wypada bardzo dobrze.
Co do samych eksperymentów – nie są nam obce. Na pierwszej płycie były śladowe ilości czystych wokali, na trzeciej delikatna etiuda basowa, na czwartej utwór w całości zagrany na gitarach akustycznych. Lubimy zaskakiwać słuchacza. Najśmieszniejsze jest to, że mało kto zauważał eksperymenty na poprzednich płytach, bo wg mnie kawałek akustyczny na płycie death/grind to spore zaskoczenie. Dopiero Nervous Breakdown Of the System, który pomimo wszystko jest nadal kompozycją metalową, zwrócił na siebie uwagę.

Unborn Suffer Lukass

Czy sample też traktujecie jako środek wyrazu, czy po prostu ozdobę? Na Nihilist jest ich pełno, niektóre są bardzo ciekawe, ale najbardziej interesuje mnie celowość wrzucenia na intro, outro oraz pomiędzy utworami odgłosów Jowisza, nagranych przez sondę NASA. O co Wam chodziło?

DreadRock: Cieszę się, że pytasz o sample, bo do ich doboru przykładaliśmy dużą wagę na tej płycie. Generalnie traktujemy je zarówno jako środek wyrazu, jak i jako dodatkowy „instrument”, element utworu. Sample zresztą towarzyszą nam także na koncertach. Wybierając je, zwracaliśmy uwagę, by pasowały dźwiękowo i siedziały w kawałku. Często materiał źródłowy był mocno cięty i zmieniany, by pasował i mieścił się w danej sekwencji utworu. Co do samej treści, to zdecydowana większość sampli znalazła w danych miejscach dlatego, że tematycznie nawiązywały do tekstów utworów. Poza tym wiele z nich to naprawdę ważne dla mnie treści i czekałem latami, by znalazły swoje miejsce na płycie. Daniel Plainview opowiadający przez zęby, jak nienawidzi i gardzi ludźmi, Robert Oppenheimer mówiący ze łzami w oczach o tym, jak stworzył broń masowej zagłady, zrozpaczony Ryszard Siwiec odwołujący się do sumienia i wrażliwości naszego społeczeństwa – to rzeczy, które zawsze wywoływały u mnie ciarki.
Co do dźwięków zarejestrowanych przez sondę Voyager, to najzwyklej w świecie byłem pod ogromnym wrażeniem, gdy je usłyszałem. Gdy puściłem je Sfensonowi, to ten myślał, że to nagranie rodem z piekła. Okazuje się bowiem, że to co najciekawsze i najpiękniejsze, tworzy sama natura. Nagrania spodobały nam się na tyle, że postanowiliśmy uczynić je swoistym motywem przeplatającym się przez cały album. Nadającym mu pewnej spójności i nieodmawialnego klimatu. Czy coś chcieliśmy przekazać, wykorzystując te nagrania? Może to, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy mali i nieznaczący wobec potęgi natury, a świat ma przed nami jeszcze wiele poruszających tajemnic.

Wkładacie w Unborn Suffer mnóstwo odniesień, zarówno z muzyki (nie tylko ekstremalnej), jak i z ogólnej kultury. To drugie to temat-rzeka, więc spytam tylko o inspiracje muzyczne. Czego słuchacie na co dzień, macie jakieś ulubione gatunki?

Sfenson: Jeśli chodzi o moje inspiracje odnośnie Unborn Suffer to pozostają one niezmienne od wielu lat – to głownie brutalny death metal i grindcore, kapele typu Mortician, Dying Fetus, Suffocation, Napalm Death, Brutal Truth, Assuck, Devourment.

Czas kończyć to przesłuchanie. Wielkie dzięki za poświęcony mi czas. Słowem zakończenia prosiłbym Was jeszcze, żebyście podzielili się swoim top 5 nagrań roku ubiegłego. Trzymajcie się, Unborn Suffer, powodzenia!

Mój (DreadRock) top 5 2015:
1. The Prodigy – The Day Is My Enemy
2. High On Fire – Luminiferous
3. Antigama – The Insolent
4. Kontagion – Relentless
5. Marilyn Manson – The Pale Emperor
Dzięki ci również za miły wywiadzik. Pozdrowienia dla redakcji i czytelników Kvlt Magazine. Przy okazji zachęcamy do śledzenie nas na Facebooku. Stay brutal!

Unborn Suffer logo

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .