Aggravator „Populace destructor” (2014)

Dobrze, że nie oceniałem tej płyty, sugerując się po okładce… Inaczej odpuściłbym sobie, bo badziew coveru mnie osłabia. Wspomniana okładka przedstawia jakiegoś quasi zombie opartego o dwie płyty betonowe. Sceneria niczym scenka rodzajowa na niejednym osiedlu, gdzie pałęta się sporo śmieci budowlanych… Koszmarek.

Aggravatory funduje świetną podróż w lata 90-te, gdy jeszcze nie było wstydem nosić koszulki z logo Metallica, a Megadeth dzielnie udowadniał Metallice, że potrafi Symfonią zniszczenia w MTV porządzić. To lata, gdy każdą płytę Kreator brałem w ciemno, nie obawiając się – jak obecnie – że zamiast solidnej porcji teutońskiego thrashu otrzymam quasi melodyjny metal…
A zatem macie jasność: Aggravator gra thrash. Jest to ich debiut, uprzednio chłopaki wydali demko Born in Uniform (2012) i Epkę, Age of Combat wydaną w tym samym roku. Znacie? Ja też nie, ale chyba się pokuszę o nadrobienie zaległości..

Z racji wokalu me skojarzenia uciekają w kierunku niemieckiej szkoły thrashu. Mimo, że sama kapela pochodzi ze Stanów. Nie jest to bowiem ani wysoki zaśpiew, ani też silenie się na umiejętność śpiewania- vide Dave z Megaśmierci.
Za to jest chropowaty, nieco zaflegmiony wokal. Nieco podobny do Petrozzy z etapu Coma of Souls, tylko mniejsza skala. Dodam, że idealnie pasuje do reszty muzy.

Populace destructor jest obdarzony chropowatym brzmieniem, dzięki czemu ma ten album konieczny dla thrashu pazur. A jednocześnie i tak wszystko słychać selektywnie. Dominują średnie tempa. Pozornie wszystko poprawne, bez fajerwerków, ale za to są… zajebiste solówki! Tak, solówki, ale i melodyjne zagrywki, świetnie korespondujące z resztą muzy. Coś, czego obecnie brak mi w dobrej płycie thrashowej. Tu się gra, tu się kurna niczym nie maskuje słabej płyty! Bo wszystkie utwory są po prostu hiper chwytliwe.
Walnijcie sobie zresztą drugi utwór: Flesh work i będziecie mieli jasność.

Z początku, pierwsze odsłuchy Aggravator nieco mnie zaskoczyły, czy to naprawdę taki dobry krążek, czy ja z racji mizerii ostatnich płyt czołówki (średniawy Slayer, poprawny Megadeth, o reszcie litościwie zamilknę) rzuciłem się na tę płytkę z jakąś dziką potrzebą niczym alkoholik na piwo po terapii?
Nie, ten krążek to po prosty kawał dobrego thrashu. Nie ma tu co prawda za grosz oryginalności. Ale w niczym to nie umniejsza waloru tego albumu.

Zatem jeżeli pamiętacie swoją kolekcje kaset z Taktu czy MG, a słowo telewizor nie oznacza tylko magicznego urządzenia, ale przede wszystkim naszywkę na plecy katany: to ładujcie kasę w ten album. Rozczarowania nie będzie. Po prostu sięgnijcie po Populace destructor.

Niech was nie zmyli końcowa nota. Po prostu nieco zaostrzam oceny swoich recenzji. Od któreś płyty trzeba było zacząć. Trafiło akurat na Aggravator.
A tym się udało nagrać dobry album thrashowy. I chwała im za to, bo wielu innym nie jest dane nawet zbliżyć się do ich poziomu. Czekam na następny krążek.

Ocena: 7/10

Tomasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , .