Aggressive Mutilator – „Det Djavlanastet” (2018)

Czego można spodziewać się po zespole o takiej nazwie? Absolutnie niczego przyjemnego dla ucha. Podziemny, szwedzki duet ma już na koncie pokaźny stosik demówek i nie tylko, a Det Djävlanästet to ich druga, pełna płyta. Choć to określenie też wydaje się raczej umowne, bo album wydany pod flagą rodzimej Mythrone Promotion to zaledwie niecałe osiemnaście minut muzyki.

Muzyki prostej, chamskiej, obrazoburczej, cuchnącej piwnicą, tanim winem i demolowaniem obiektów kultów religijnych. Aggressive Mutilator sięga do zamierzchłych czasów początku black metalu i wali po pyskach surowizną, skondensowanym szałem, odrobiną melodii i czystym, nieskrępowanym, nieco punkowym szaleństwem. Panowie mentalnie żyją w latach 80., i żarliwie modlą się do toporności Helhammer, brudu wczesnego Bathory, pierwszych podrygów Mayhem, a także do legendarnych death metalowych kapel Morbid i Nihilist. Nie oznacza to, że dostajemy kilkanaście minut topornej młócki bez jakiegokolwiek sznytu indywidualizmu. Czasami riff melodyjnie zawibruje na punkową modłę, pojawi się jakaś bardziej skoczna galopada, a wokal płynnie przejdzie od skrzeku do growlu. Dla urozmaicenia mamy też dwie instrumentalne miniaturki, zgrabnie niosące klawiszowe, nieco katedralne motywy. W najdłuższym, ponad trzyminutowym Ripper Bastard czuć ciągoty do bardziej połamanego, opartego na klasycznym heavy kombinowania, które może kojarzyć się z japońskim Sabbat.

Koniec końców – to materiał dla starych, zatwardziałych metalowców, którzy pierwsze szlify zdobywali przy wyżej wymienionych kapelach. Dla młodszych oczywiście też, pod warunkiem, że odpowiednio ustawią optykę. Naprawdę fajne, szkoda tylko, że takie krótkie.

 

Ocena: 7/10

 

Rafał Chmura
Latest posts by Rafał Chmura (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .