Kochane dzieci, nie bierzcie narkotyków. A jeśli nie odpowiada wam rzeczywistość i macie ochotę potripować zacznijcie słuchać czegoś więcej niż Five Finger Death Punch czy inne Bullet For My Valentine. Na przykład Aluk Todolo.
Voix to jedna wielka instrumentalna kompozycja, która, jeśli wybaczycie kolokwializm, po prostu ryje banię. Francuzi postanowili zabrać swoje instrumenty, wzmacniacze, kable i inne zabawki w czasy, kiedy o muzyce decydował rytm, klimat, kiedy muzyka służyła do wywoływania duchów, przywoływania deszczu, przebłagiwania bogów. Do czasów, w których taniec nie polegał na ocieraniu się genitaliami, a na zatraceniu się w rytuale poświęconym istocie wyższej, kiedy dźwięki miały moc docierania do podświadomości dzięki mantrowym rytmom, które wyłączały ludzką percepcję. Okazało się, że można do plemienności muzyki wrócić nie jak Max Cavalera – używając najprostszych rozwiązań i banalizując całość sprowadzając ją do fajnych, acz płytkich rytmów. Można po prostu puścić się w szał kreowania, powodowania dźwiękami. Efektem takich działań jest Voix. Nie ma tutaj piosenek, co to, to nie. Poszczególne fragmenty jednej wielkiej kompozycji przechodzą w siebie, nie mają sztywnej konstrukcji, nie są ograniczane niczym innym, jak tylko wyobraźnią, emocjami i umiejętnościami twórców. Przy czym słowo „twórca” nie jest jednak odpowiednim określeniem – bardziej stosowne byłoby „przekaźnik”. Hadjioannou, Canaguier i Riedacker tworzący Aluk Todolo zdają się bowiem mieć łączność z jakimś kosmicznym źródłem, które korzysta z nich jak z światłowodu, by dotrzeć do finalnego odbiorcy, czyli do słuchacza. Być może tym kosmicznym źródłem jest LSD, ale nie przesądzajmy.
Dźwięki, które tworzą Voix sprawiają wrażenie czasami niekontrolowanych. Poszczególny instrument potrafi powtarzać mantrowo prostą partię kilka minut hipnotyzując słuchacza, by potem na chwilę wystrzelić w inną rzeczywistość lub przeskoczyć na inny rodzaj powtarzalności. Bas i perkusja, tworzące kręgosłup Voix, zdają się być pretekstem dla dźwięków gitary, która błądzi niby po przypadkowych rejestrach, ale mimo tego całość ma wielką siłę rażenia – wpada do naszej podświadomości i korzysta z niej niczym z centrum dowodzenia; odcina stamtąd słuchaczowi dostęp do innych poza słuchem zmysłów. Efekt jest taki, że choć muzyka Aluk Todolo jest nieskoordynowana i nijak się jej nie da nazwać przystępną, to skupiony odbiorca traci świadomość o istnieniu świata zewnętrznego.
W Opowieściach o pilocie Pirxie Stanisława Lema znalazło się opowiadanie, w którym tytułowy bohater musi przejść jeden z ostatnich testów w Akademii. Kładzie się zatem w specjalnym basenie wypełnionym zasoloną wodą o temperaturze ciała, by miał wrażenie, że unosi się w nieważkości. Nie może się poruszać. Ma odcięty dostęp do wszystkich zmysłów. Na kilka godzin zostaje sam ze sobą, bez ciała, funkcjonuje jedynie jako myśl, jako system nieuchwytnych impulsów będących składowymi jego jestestwa. I cierpi. Nie znam płyty, która opisywałaby to uczucie lepiej, niż Voix Aluk Todolo.
Ocena: 8/10
- Linus Klausenitzer – „Tulpa” (2023) - 31 stycznia 2024
- Leshy – „Knieje” (2023) - 27 listopada 2023
- Las Trumien – „Głód zabijania” (2023) - 20 lipca 2023