Angrrsth – „Znikąd” (2018)

Renesans polskiej muzyki ekstremalnej spod znaku diabła nie wymaga specjalnych starań by zostać zauważonym. Szczególnie w roku bieżącym. Nie przypominam sobie kiedy ostatnio rodzimy black metal obrodził tak bogato i gęsto. Raczej nie byłoby większym problemem przygotowanie tegorocznej listy TOP10 czerniny korzystając tylko z polskich tytułów. Na tle takiego towarzystwa Angrrsth prezentuje się bardzo obiecująco. A to nielichy komplement.

Debiutancka EP-ka toruńskiego zespołu o jakże chwytliwej nazwie to pięć kompozycji (choć layout CD-ka ostatniego z nich nie wymienia, nie uświadczycie go także na bandcampie) pełnych niestandardowego i pomysłowego podejścia do black i death metalu. Wersje fizyczne dostępne są dzięki nieocenionemu Godz Ov War Productions.

Główną cechą Znikąd jest różnorodność. Minialbum jest bardzo zróżnicowany. Każdy utwór zawiera w sobie inne pomysły na riffy i kompozycje. Ba, niekiedy te pomysły wydają się pasować do siebie jak pięść do nosa. Przez pierwsze odsłuchy miałem takie wrażenie głównie podczas pierwszej połowy krążka. Rozłóżmy na kawałki taki Krew I Trans. Czego tu nie znajdziecie! Mroczne i nastrojowe intro, blastbeaty, zimny majestat, melodyjność i sporo harmonii przeplatają się z punkowymi zagrywkami, wcale tanecznymi i przebojowymi. Dodano tu nawet coś zahaczającego o beatdown hardcore. Wiązanie tego jawi się co najmniej karkołomnie, ale Angrrsth jakimś cudem trzyma to w kupie. Co ważne, dzięki świetnym i chwytliwym melodiom numer ma swój urok już podczas pierwszego odsłuchu. Z każdym kolejnym tylko nabiera rumieńców.

Pozostałe strzały są już wymiernie mniej zwariowane. Nie znaczy to, że nie ma tu twórczych szaleństw i godzenia wody z ogniem, niemniej wydaje mi się to już łatwiej przyswajalne. Przy czym nie można zapomnieć o tym, że każdy kolejny kawałek ma inny styl. Jeden z nich wniesie na ring lodowaty, jadowity black, kolejny instrumentalnie i wokalnie krąży wokół hardcore’u, jeszcze inny zaserwuje melancholijną, quasi-folkową balladę przywodzącą na myśl dziwactwa Furii. Ukryty Nad Głową Sznur natomiast przyniesie więcej smutnego punka przy którym jednocześnie zapłaczesz i zatańczysz.

Szczerze przyznam, że cholernie podoba mi się ten kompozycyjny miszmasz. Pojawiające się znikąd Znikąd jest płytą zaskakującą, niespotykaną i bardzo oryginalną. Potrafi grać na emocjach oraz skutecznie zapada w pamięć. Angrrsth zaczyna od wysokiego C, a ja na pewno będę ich obserwował i wyczekiwał kolejnych wydawnictw.

Angrrsth na Facebooku

Ocena: 9/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .