Archagathus – „Dehumanizer” (2014)

Prymitywne, obskurne, prostackie, wulgarne, dla wielu odrażające. Takie dźwięki tworzy Archagathus. Wstęp może niezbyt zachęcający dla ogółu, ale szczegół powinien ściągnąć jak muchy do tygodniowego ścierwa (porównanie całkiem sensowne, wbrew pozorom). Dehumanizer to jatka i kanał. Patologiczny grindcore od popierdoleńców dla popierdoleńców. Około dwadzieścia kawałków trwających około dwadzieścia minut. Muza oldschoolowa jak procesy myślowe obecnie rządzących, a i skorodowana na tym samym poziomie. Zachęciłem, prawda?

Wydany dwa lata temu przez EveryDayHate Dehumanizer nie ma zbyt wiele do udowodnienia. Popatrz zresztą na okładkę. Ta okładka jest trochę jak upośledzony, zaśliniony i rechoczący nieustannie pod nosem dzieciak z trakcją kolejową na szczęce gotową Spierdolino udźwignąć. Spodziewałbyś się czegoś po takiej okładce, co nie będzie brzydkie i sprośne? No właśnie, ja też nie. Archagathus gra brzydko i sprośnie, i bawi go to setnie. Obskurny i prostacki punk łączy się tutaj często-gęsto z elementami polkowymi i blastującymi, tworząc kolejny twór nowotworo-grindcore’owy. Dodajcie do tego mięso w gitarach, o jakim tyłek Keiry Knightley może tylko pomarzyć i wokalne rzygi i kwiki i już możecie stwierdzić, że mi się spodobało. I myślę, że nie tylko mi. Dehumanizer jest płytą bardzo prostą w założeniach: solidnie przywalić i zmieszać z błotem, i to właśnie realizują. Gdzieś mając zawiłości kompozycji, silenie się na bycie oryginalnym i jakiekolwiek innowacje. Budowa utworów jest prostsza niż konstrukcja cepa. Co zupełnie nie przeszkadza poszczególnym kawałkom magicznie być rozpoznawalnym na tle innych. Rozpoznawalny jest na przykład Violence For No Reason, i to wcale nie z powodu syntezatorów w końcówce, notabene brzmiących jakby zrobionych dla żartu. Da się odróżnić dobre Hair To The Throne (i to nie jest moja literówka), Destructive Interference, tytułowy Dehumanizer polką naszpikowany, świetny Corporation Pull-In i chyba najbardziej obskurny ze wszystkich Horrible Insect. Jest też wręcz uberpunkowy Military Punx, ale tutaj założę się, że to cover. A mówiąc już o uberpunkowości: dawno już nie słyszałem niczego tak punkowego. Klimat typu „mam wyjebane, i to nie trzonowce” krystalizuje się w każdym miejscu, błyszcząc uroczo. A że punk powinien w jakiś sposób szokować, to i Archagathus szokuje. Brudem i syfem.

Po tych wszystkich zachwytach (?) pomyślałby ktoś, że to płyta idealna, ale wcale tak nie jest. Jest całkiem niezła i, w odpowiednim humorze, bardzo przyjemna, ale takie granie było już sto razy i zupełnie nie potrzebuję sto pierwszego. Z drugiej strony oczywiście, wada ta odpada w przypadku braku wcześniejszej styczności z szambem tego typu. No i nieczęsto zdarza się produkcja równie dobrze brzmiąca. A także dobrze wydana, bo layout idealnie pasuje do zawartości. Dobrze wyprodukowany i brzydki jak Pawłowicz bez makijażu. Albo i z makijażem, co za różnica w sumie….

Zanim więc zerkniesz na ocenę końcową, przeczytaj ten akapit. Archagathus to świetnie zmontowanie granie, które słyszę po raz kolejny. Nie mógłbym wystawić zbyt wysokiej oceny, ale wiedz, że lektura Dehumanizer sprawia mi pewien perwersyjny rodzaj przyjemności, którą będę sobie od czasu do czasu fundował. Howgh.

Ocena: 7,5/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .