Raz na przysłowiowy ruski rok każdemu może przytrafić się album, do którego recenzji podchodzi się jak pies do jeża. Co wtedy robisz? Kombinujesz. A może nie ta pora dnia, może humor nie ten. A może jeszcze raz przesłuchać całość, albo po kawałku, małymi krokami. Mijają dni, tygodnie, a ty nadal nie potrafisz doszukać się dobrych stron danego krążka. Taka zawiecha spotkała mnie przy okazji płyty Lock & Load niejakiej grupy Berserkers.
Obiecująco wyglądająca okładka wydawała się zaledwie pierwszym stopniem do muzycznej ekstazy. Niestety, dalej jest już tylko gorzej. Dziewięć numerów, które serwują nam Francuzi z Bordeaux, to istna droga przez mękę. Hard rockowy kwartet psuje dobre imię tego klasycznego gatunku. Ich utwory są ciężkostrawne, monotonne i irytujące. Wszystko przede wszystkim za sprawą tandetnych, odpustowych klawiszy, które brzmią, jak by były wzięte z gry komputerowej dla dzieci. Zespół chwali się, że użycie keyboardu potwierdza ich inspiracje muzyką lat 70. Chłopaki chyba mieli na myśli Steviego Wondera, a nie na przykład Deep Purple czy Uriah Heep. Promujący krążek utwór Vampire Lady brzmi dobrze tylko z nazwy. Tego mumbo-jumbo nie da się słuchać. Muzyka zespołu Berserkers jest groteskowa, to jak splunięcie w twarz wszystkim wielkim artystom z lat siedemdziesiątych (a potem jeszcze aroganckie wycieranie sobie mordy rzekomymi inspiracjami złotą dekadą hard rocka). No bez jaj, panowie.
Do tego dochodzi wokal. Pełen kogutów, skrzeczący i pozbawiony rockowego pazura. Cholera, jak mam uwierzyć, że kapela wzięła się za tworzenie muzyki poważnie? Przecież to jest śmiech na sali, ba, nawet śmiech przez łzy, bo żal i smutek to jedyne uczucia, jakie wywołują we mnie te – powiedzmy to sobie wprost – banalne i słabe kompozycje. Nawet, jeśli zaczynają się nawet nieźle (tych kilka sekund da się przeżyć), jak w przypadku The foolish man, to zaraz wszystko psuje popiskiwanie klawiszy i wymuszony, odklejony od reszty śpiew pana gardłowego. Poza tym utwory z płyty Lock & Load są do przesady poprawne. Brakuje ostrości, brudu, nawet najdrobniejszej warstwy rdzy. Dla mnie – to nie jest hard rock. Trzy razy nie, niestety nie przechodzicie dalej.
Ocena: 3/10
- Judas Priest – „Invincible Shield” (2024) - 8 marca 2024
- Heilung – „Drif” (2022) - 10 października 2022
- Panzerfaust – „The Suns of Perdition, Chapter III: The Astral Drain” (2022) - 26 czerwca 2022
Tagi: berserkers, blues, blues rock, Classic Rock, Deep Purple, Dooweet Records, france, lock & load, recenzja, review, rock, Uriah Heep.