Coroner – “Mental Vortex” (1991)

Od wielu już lat  „coronerolodzy”  toczą zaciekłe spory, który album Szwajcarów jest najlepszy. W tej recenzji na to nie odpowiem, gdyż  wszystkie wydawnictwa studyjne Coronera uważam za bardzo dobre,  a ostatnie trzy nawet  za wybitne. Trudno  mi również napisać, od której płyty powinno się zacząć słuchać tego zespołu,  bo Helweci nigdy nie nagrali materiału, dzięki któremu osiągnęli sukces  komercyjny. Mimo to, a może właśnie dlatego, posiadają status kultowy i mają grupę oddanych wielbicieli. Przez wielu krytyków muzycznych są również postrzegani jako pionierzy nowoczesnego metalu. Rozpoczęło się  to  za sprawą trzeciej płyty No more color, na której odeszli od chropowatej metalowej ”młócki”, co było wyjątkowe jak na 1989 rok. Kolejna Mental Vortex  to kontynuacja rozpoczętej formuły, tylko utwory są bardziej rozbudowane  i trwają dłużej. Ostatni studyjny album  Grin z 1993 roku, przez wielu fanów jest uważany za najlepszy w dorobku grupy, gdyż jest jeszcze bardziej innowacyjny. 

Coroner bywa nazywany ”Rushem thrashu”, zapewne ze względu na to, że to też trio oraz podobnie jak w Rush basista pełni rolę wokalisty. Do tego Szwajcarzy mają szczegółowo dopracowane kompozycje, a agresja i energia w ich muzyce jest doskonale kontrolowana. Przesłuchując albumy Coronera od lat, wielokrotnie odkrywam coś nowego,  ze względu na dużą różnorodność zastosowanych technik gry i motywów muzycznych. 

Album Mental Vortex jest bardzo równy, nie ma tzw. utworów wypełniaczy, to  przemyślany koncept. Słychać wyraźny kontrast pomiędzy schematyczną konwencją thrashową, w której również mieszczą się proste, ale trafiające w sedno teksty,  a będącą na drugim biegunie wyrafinowaną, wprost bajeczną grą Vetterli’ego.  Z jednej strony dostajemy typowe dla thrash metalu zmiany tempa  i przejścia oraz ostry, trochę warczący, a momentami złowieszczy wokal Rona Brodera, który dobrze sprawdza się w tej stylistyce. Z drugiej strony twórczość Szwajcarów zawiera sporo przebojowych riffów i melodyjnych akcentów, ale to gitarowe solówki oraz przestrzeń  i specyficzna ezoteryka brzmiąca w wyciszeniach dodają najwięcej uroku całości. Przeczy to opinii pewnej grupy słuchaczy, że muzyka Coronera jest bezduszna,  bo Szwajcarzy skupiają się wyłącznie na jej aspekcie technicznym.

Otwierający płytę Divine Step (Conspectu Mortis) zaczyna się nagraniem kobiecego głosu, po którym wchodzi motoryczny gitarowy riff. W trakcie thrashowego ”szycia”  pojawia się wokal, potem jest zwolnienie i wspaniała solówka w połowie utworu okrasza całość, po czym następuje powrót do przewodniego riffu. Charakterystyczny głos i proste teksty doskonale dopasowują się do muzyki oraz wprowadzają  w mroczny nastrój całej płyty. Kolejny Son of lilith jest jednym z najbardziej przebojowych kawałków na płycie, zaczyna się riffem charakterystycznym dla Coronera,  ale bardziej melodyjnym. W następnym Semtex Revolution dotychczasowy schemat jest zachowany, dostajemy riff i gitarowe solo. Sirens  to popis gitarowych umiejętności Vetterli’ego, jest więcej zmian tempa i przejść. Również tekst jest bardziej melancholijny. Metamorphosis to powrót do mrocznego klimatu. Utwór rozpoczyna perkusja przed melodyjnym riffem, potem dołącza wokal, a na koniec dostajemy świetną gitarową solówkę. W Pale Sister są dwa sola, pierwsze to bajeczny popis przypominający dokonania Joe Satrianiego, a drugie jest krótsze i kończy całą piosenkę. Poza tym schemat kompozycji jest taki sam, czyli główny riff został przedzielony zwolnieniem, w którym pojawia się odgłos kościelnych dzwonów. Następny utwór About Life ma neoklasyczne wejście gitarowe, po którym następuje charakterystyczna dla Coronera ”młócka” ze zmianami temp i przejściami. Kończący album I Want You (She’s So Heavy) to dobrze wykonany cover Beatlesów, który promował płytę  i nakręcono do niego wideoklip. Zagrany w konwencji heavymetalowej, poza metalowym ciężarem i skrzeczącym wokalem, nie odbiega zbytnio od oryginału. Ma lepiej wyeksponowane partie basu, które przeplatają się z partiami gitary, a pod koniec, jak w pierwowzorze, pojawiają się klawisze.

Zachęcam do posłuchania któregokolwiek dostępnego wydania Mental Vortex. Do recenzji płyty wykorzystałem wznowienie z 2003 roku.  Za to obecnie najłatwiej osiągalne jest wydanie remasterowane z 2018 roku.

Ocena: 10/10

 

 

Kurp
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .