Cytadela – „Do źródeł mroku” (2018)

Cytadela założona została w 1987 roku. Zespół, zmieniając skład, koncertował wytrwale, w 1990 roku zdobywając nagrodę na festiwalu w Jarocinie. W 1994 udało się nagrać debiutancką płytę. Zespół rozpadł się dwa lata później, by powrócić u zarania lat dwutysięcznych do koncertowania (występ chociażby na Castle Party w Bolkowie) i wydawania płyt. W 2011 roku Cytadela ponownie zawiesiła działalność na kilka lat, a wydanym w 2018 albumem Do źródeł mroku, który przychodzi mi recenzować, melduje się na scenie w pełni gotowości.

Warszawska kapela dołącza zatem do rodzimych, czerpiących ze sceny nowofalowej lat 80. grup, które po różnych perturbacjach przypominają o sobie nowym materiałem. Powroty te okazywały się dotąd bardzo satysfakcjonujące (przypomnę recenzje płyt Made In Poland i Gardenii). Czy podobnie sprawy się mają z kierowaną przez Tomasza Wasyłyszyna (wokalistę, tekściarza, basistę i kompozytora) Cytadelą? Być może Do źródeł mroku nie jest pozycją tak przekonującą jak nowe albumy wspomnianych wcześniej formacji, niemniej ma kilka walorów, które pozwalają z optymizmem spoglądać na ten powrót i wierzyć, że znajdą się zainteresowani słuchacze.

Na pewno tytuł nie jest drogowskazem wskazującym na całościowy klimat płyty, bo nie brak na niej momentów optymistycznych i lekkich, co zresztą się przeszkadza pewnej refleksyjności. W żadnym przypadku to nie zarzut. Nowofalową aurę czuć najmocniej właśnie w piosence tytułowej, moim zdaniem najbardziej prawdę mówiąc udanej. Mamy niepokojącą, ale i kuszącą aurę, a wokal i tekst Wasałyszyna zyskują w tej piosence ciemniejszy odcień. I chociaż całość pozornie snuje się leniwie, to jednocześnie ma rozedrganą strukturę, podszytą pewnym nerwem, który potęgują zastosowane środki – a to dźwięki podobne do sitaru (lub sitar właśnie), a to łkająca gitara na koniec.

Cytadela nie stawia zbyt często na rockową moc. To nie gitarowe riffy decydują o tutaj charakterze muzyki. Owszem, czasem zespół wypada nieco żwawiej, jak w Jesteś tylko szumem (tu brawa za gitarowe solo) albo Stoimy na dwóch mostach. Z kolei w otwierającym płytę, skocznym i radiowym W tył zwrot odzywa się z kolei gitarowy i staroświecko brzmiące klawisze, które mogą przywodzić echa klasycznego hard rocka. Sporą rolę odgrywają na albumie Do źródeł mroku instrumenty klawiszowe, i to zarówno pod postacią fortepianu, w utworach Pierwszy raz w życiu i Zaufaj aniołom, jak i budujących nastrój syntezatorowych plam, wzbogacających aranże. Pojawiające się na płycie damskie wokale (gościnnie na płycie wystąpiła Anna Ozner) i pewne drobne smaczki, wyróżniają propozycję Cytadeli i podtrzymują uwagę słuchacza.

Równie ważne są teksty Tomasza Wasyłyszyna, skupiające się na ludzkich emocjach i obserwacjach codzienności, często jednak bardzo prosto i wprost – może dla niektórych wręcz banalnie – mówiące o sprawach bliskich każdemu. Jasne, część słuchaczy uzna, że momentami płyta jest zbyt popowa, że poza paroma wyskokami brak na niej powalających chwil. Niektóre fragmenty wydadzą się niemodne, trącące myszką. Z pewnością mogą się zawieść ci, którzy szukają nowofalowego mroku i chłodu. Ale najwyraźniej Cytadela stara się poszukiwać własnego miejsca w świecie bez jawnych trawestacji dorobku przeszłości, choć nawiązując do swego dawnego oblicza. Płyta Do źródeł mroku lokuje się zatem gdzieś pomiędzy bardziej piosenkowym obliczem The Cure a pop rockowym dziedzictwem lat 90., gdy takie grupy jak Chłopcy z Placu Broni czy Wilki docierały do sporej publiczności.

Ocena: 6,5/10

Oficjalna strona zespołu na Facebooku

(Visited 6 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .