Dark Souls Day – „Strange Days” (2016)

Teraz, gdy Facebook wprowadził nowe przyciski „lajkowania”, będzie jeszcze więcej tak zwanego „hejtu” i agresji niż wcześniej. Prawie tyle (ale bez agresji), co w poniższej recenzji świeżej EP-ki zespołu, o jakże klimatycznej i mrocznej nazwie, Dark Souls Day. Wcale nie wiadomo, że to gothic rock/post-punk. Już zgadliście? Ech, nie umiecie się bawić.

Informacji o zespole/projekcie (?) jest jak na lekarstwo. To, co udało mi się odkopać w czeluściach Internetu: winni nagrania recenzowanego EP Strange Days (również taki nieoczywisty i zaskakujący tytuł) pochodzą z Grecji i działają na scenie podobno od 2004 roku. Na koncie mają jeszcze jeden minialbum wydany sześć lat temu. Zaledwie kilka dni temu funkcjonowała ich strona na Twarzoksiążce, jednak już nie istnieje. Czyżby nowy krążek nie zdobywał pochlebnych recenzji w nadmiarze?

Chciałam pominąć fakt w jakiej formie ściągnęłam udostępniony cyfrowo materiał do recenzji, ale jednak sobie nie odpuszczę. Być może tutaj pretensje należałoby kierować bardziej do wydawcy/wytwórni. Wychodzę z założenia, że skoro żyjemy w dobie Internetu i płyty przesyłamy też drogą elektroniczną, to warto jednak zadbać o takie szczegóły jak otagowanie utworów, porządne napisanie tytułów, może jakaś krótka notka biograficzna. Ale cóż, widać nie każdemu zależy na dobrym pierwszym wrażeniu. Grafika okładki też nie zachwyca – przy poprzedniej widać było większe starania – ale przyjmijmy, że to taki artystyczny minimalizm (nie, stanowczo nie).

A teraz wreszcie, długo wyczekiwana część o warstwie muzycznej! Niewykorzystany potencjał. Tak mogłabym dwoma słowami określić materiał na Strange Days. Bardzo cenię współczesne zespoły, które potrafią oddać ducha gotyckiego rocka/post-punka z lat 80. I bardzo bym chciała docenić recenzowany materiał, ale niestety nie mogę. Chociaż same dźwięki są dość przyjemne w odbiorze, tak kompozycyjnie, lirycznie, wokalnie to leży. Nie mówię, że taka muzyka ma być skomplikowana jak progressive rock, jednak utwory oparte na jednostajnym tempie, z w kółko powtarzającymi się motywami muzycznymi i wersami tekstów… Chyba nie o to też tutaj chodzi.

Pięć utworów, które przeplatają się w określonej kombinacji, co z pozoru urozmaica ten krążek. Berlin, Once In the Dark oraz Unreal (swoją drogą kojarzący mi się mocno z Deathcamp Project) opierają się na żywo i energicznie brzmiącej gitarze, ale też niskim męskim wokalu, charakterystycznym dla wielu wykonawców z takich klimatów (Fields of the Nephilim, The Sister of Mercy, Rosetta Stone). Właśnie ten wokal jest tutaj jednym z nielicznych pozytywnych aspektów. Do tych utworów da się nawet potańczyć i o dziwo wcale nie mam tu nic złego na myśli. Z kolei Dirt oraz Psycho mają delikatny post-punkowy wydźwięk, szczególnie przez partie basu. Jednak tym razem żeński wokal – płaski, bez emocji/przepełniony wymuszonym smutkiem (nadal się nie mogę zdecydować, do której opcji jest mu bliżej) jakoś nie koresponduje z warstwą muzyczną.
Utwory w każdej z tych „grup” nie odróżniają się za bardzo od siebie. Klimat z lat 80. gdzieś tam się tli. Szkoda, że tak mało oryginalnie i monotonie.

Chyba w Grecji poza kryzysem ekonomicznym, pojawia się gdzieniegdzie też kryzys twórczy u niektórych artystów. Strange Days jest materiałem tak banalnym, tak oklepanym, że aż mnie bolało serce, gdy pisałam tę recenzję. Niestety, za zmarnowany potencjał trzeba przyjąć niską notę.

Ocena: 3/10

Marta (Kometa)
Latest posts by Marta (Kometa) (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .