Death Karma – „The History of Death & Burial Rituals Part II” (2018)

Nikogo nie szokuje wszechobecna w metalu tematyka śmierci, sypiące się z okładek albumów szkielety czy kostucha wymachująca kosą w najlepsze. Nie jest też zaskakujące powtarzanie tych samych motywów przez wiele zespołów, w tym przez Death Karma. Choć za wspomnianym projektem stoją artyści należący do bardziej znanego Cult of Fire, to Death Karma nie zyskali  jak dotąd znacznego rozgłosu. Przetwarzana na wszystkie możliwe sposoby tematyka niekoniecznie działa na korzyść blackmetalowców, poza tym nazwy albumów Death Karma są, krótko mówiąc, tak mało chwytliwe, że wydają się  gwoździami do trumny (spróbujcie powiedzieć szybko „The History of Death & Burial Rituals”). 

Dość już jednak kręcenia nosem.
Death Karma to swoisty concept band. Dosyć śmiałe przedsięwzięcie, choć zamysł ciekawy. Debiutanckie The History of Death & Burial Rituals Part I obiecywało całkiem sporo. Z zawartych na albumie sześciu ścieżek każda wprowadzała w inny klimat, opisując zwyczaje pogrzebowe czy związane ze śmiercią obrzędy z wybranego kraju. Zespół wzbogacił swój black metalowy repertuar o wstawki w postaci modłów, mantr, prymitywnych krzyków i partii bardziej egzotycznych instrumentów. Rzecz ma się podobnie w kontynuacji pierwszej płyty.

Zanim pierwsza kompozycja albumu uderzy w nas z pełną mocą, mamy do czynienia z klimatycznym, złowieszczym wstępem. Muzyka na Voodoo znakomicie się rozwija, pulsuje, aż chce się powiedzieć, że w upiorny sposób żyje (a w kontekście albumu nie tyle żyje, co raczej wstaje z martwych). Pojawiają się dobrze znane z pierwszego wydawnictwa wstawki rodem z makabrycznego rytuału, a outro chwytliwością dorównuje najbardziej hipnotycznym kawałkom Cult of Fire.
Na albumie znalazło się również Ship Burial. Bo skoro jest black metal, jest i Skandynawia. 
Artyści nie stronią od sięgania po nieoczywiste w metalu instrumenty i Ship Burial nie jest tutaj wyjątkiem – po kilku minutach wchodzi bowiem drumla. Ktoś tu się chyba nasłuchał Bjoergvin (szczególnie trzeciej części albumu) autorstwa bergeńskiego mistrza Hoesta.
Z wikińskiego, momentami pretensjonalnie podniosłego nastroju brutalnie wyrywa najbrudniejszy utwór całego krążka. Kontrast uderza tak mocno, że próżno szukać podobnie efektownego zestawienia na debiucie Death Karma. Wściekłe, aż chce się powiedzieć „uliczne” Mongrel Mob to bowiem kawał bezlitosnego grania.

Całość domyka kompozycja Ossuary. Choć dźwięk organów został mało zgrabnie wkomponowany w pierwsze minuty tego finału, późniejsza kakofonia nie pozostawia wątpliwości, że wciąż słuchamy Death Karma. Ossuary to jeden z zaledwie dwóch kawałków na The History of Death & Burial Rituals Part II związany z europejskimi tradycjami. Podobnie było na debiucie zespołu – nie jest to w sumie niczym dziwnym po przeważnie hinduistycznych klimatach prezentowanych przez Cult of Fire. Warto tu jednak wspomnieć, że zarówno w utworach inspirowanych europejskimi tradycjami, jak i zwyczajami z odleglejszych miejsc, Death Karma dbają o budowanie nastroju i przede wszystkim mają na siebie pomysł. Wiedzy na temat zwyczajów pogrzebowych wśród różnych kultur nie brakuje, nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby Death Karma zabrali się w przyszłości za trzeci album.

Ocena: 7/10

Annika
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .