Defiant – „Insurrection Icon” (2018)

Z powodu mundialowej gorączki zaniedbałem się ostatnio w recenzjach (człowiek niby nie jest fanatykiem piłki nożnej, a jednak nie może się oprzeć). Kto jak kto, ale pochodzący z Chorwacji Defiant z pewnością wybaczy mi zwłokę. Nie wiem czy zespół uczcił sukces swojej reprezentacji odpowiednią ilością rozlanej rakii, ale po wydaniu krążka Insurrection Icon można było sobie pozwolić na świętowanie, bo udało się stworzyć dzieło z wysokiej, death metalowej półki. Cieszy fakt, że ten malowniczo położony kraj, oprócz pięknych plaż, wspaniałych sportowców i sympatycznej pani prezydent, ma także interesującą scenę metalową. No, przynajmniej Defiant jest mocnym argumentem wspierającym tę tezę.

Kapela zajmowała się wcześniej melodyjnym death metalem, na szczęście nawróciła się na mroczniejsze granie. Ich styl najtrafniej można określić jako mocny, klasyczny death metal z pewnymi złowieszczymi wpływami black metalu. Co ciekawe, zespół wśród swoich inspiracji wymienia przede wszystkim polskich tuzów gatunku. I rzeczywiście, nietrudno doszukać się tutaj wpływów muzyki Behemotha czy Hate. Od czasu do czasu w strukturze riffów odzywa się też klasyczny Morbid Angel. Najkrócej jednak mówiąc wszelkie proporcje wyważone idealnie, jak w magicznej miksturze, której przygotowanie wymaga czarnoksięskiej wiedzy, ale i sporej precyzji.

Inspiracje te jednak nie umniejszają talentu zespołu do tworzenia muzyki własnej, to znaczy intensywnej i mrocznej oraz – mimo stylistycznej i produkcyjnej jednorodności – nie nużącej w żadnej mierze. Czuć tu zresztą spory szacunek do tradycji, która jednak okazuje się wciąż witalna. Nie chcę analizować każdego utworu z osobna, bo jednak pewien zamysł jest wspólny: umiejętne dawkowanie emocji, intensywności riffów i temp. Pewne motywy w bardzo naturalny sposób się ze sobą przeplatają, zespół rozpędza się, by stonować emocje, ale nie mroczną atmosferę (ze wskazaniem na One with Chaos, A Hymn to Uncreation czy Coffin Rebirth). Kapela dobrze stosuje pewną „arytmię gry” i niczym – wybaczcie ponownie mundialowi nawiązanie – Luka Modrić, raz przyspiesza, raz zwalnia, by narzucić nam swój styl. A nawet, gdy Defiant wprowadza pewne elementy uspokojenia, robi to w sposób ciekawy – jak w Insurrection Icon, gdzie łagodne, choć niepokojące momenty zastawione są ze wściekłym atakiem. Wyjątek stanowi krótki, ale jakże potrzebny przerywnik w postaci Sulphur and Void. Ale po nim mamy powrót do jadowitych riffów w postaci Casus Vir No (ale i tutaj zespół potrafi dać słuchaczowi trochę oddechu, serwując stonowany fragment z melorecytacją wokalisty), gdzie wszystko znowu poddane stylowej młócce.

Trudno coś zarzucić płycie Insurrection Icon. Przy całej swej klasycznej formie i bezkompromisowości, zachowuje pewną świeżość i dobrze rozumianą chwytliwość. A że realizator świetnie się spisał w studio, wszystko brzmi jak należy. Dobra praca sekcji, interesujące riffy, znakomity growl nowego na pokładzie Tomislava Debelicia – to skuteczny przepis na sukces. Owszem, ktoś może pokręcić nosem, że wszystko to już gdzieś słyszeliśmy, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Mimo wszystko te kompozycje tworzą zabójczą całość.

ocena: 9/10

Oficjalna strona zespołu na Facebooku

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .