Dux „Carnations” (2015)

Na wstępie chciałbym serdecznie pozdrowić Pocztę Polską, która tak pięknie przypierdoliła w przesyłkę, że płyta cudem ocalała. Ja rozumiem, że na kopercie nie było napisana zastawa z Miśni, ale też nie było tam umieszczone logo wytwórni łożysk tocznych…
A przechodząc do meritum, oto mamy francuski ansambl Dux, który w ubiegłym roku wydał album Carnations… Dosyć ciekawy zabieg z okładką, na której to zamieszczono rycinę na białym tle, trzeba przyznać skutecznie przyciąga uwagę. Nie żadnym pietyzmem, ale sugestywnością. Jak głosi metal-archives jest to drugi album, wcześniej była EP-ka i debiutancki LP.

To tak z kronikarskiego obowiązku.
I tak to jest z muzą Dux. Absolutnie nie ma tutaj żadnego dopieszczenia, finezji, to wściekły black, w dodatku po… francusku. Zaiste nie rozumiem, nazwać płytę po angielsku, by liryki mieć w języku, który dla żandarma z Allo, Allo już był zbyt trudny.
Zatem Dżin dybry, tu mamy Dux, płytę Carnations. Z bardzo ascetycznym brzmieniem, niemal na poziomie punkowym, jeśli wiecie, co mam na myśli. Perka sobie wygrywa umpa umpa, gitara rzęzi niemiłosiernie, a bas pomyka w tle. Wokal drze się wściekle, jakby koleś tonął w zatraceniu szans na sukces swej kapeli.

Dobra, złośliwy jestem, ale Dux zyskuje, gdy czasem zwolni, inaczej mamy do czynienia z karygodnym zmarnowaniem czasu dla kogoś, kto etap rzężących płyt ma za sobą.
W 4–tym utworze – moment, przekopiuję ze strony nazwę, bo tak na oko literowałbym ją dłuuugo..

Les Canons de la Transcendance zaczyna się coś innego wreszcie dziać… A nie, te urokliwe akustyczne intro to wstęp do kolejnej napierdalanki. Mam wrażenie, że ktoś tu mnie chce, niczym agenci bezpieki, wepchnąć do wehikułu czasu i przewieźć do lat 90-tych, gdzie swoiście zubożone Hecate Enthroned – bez klawiszy, dobrego brzmienia, ma zamiar zawładnąć naszym czasem. Macie to szczęście, recka zaraz się skończy, a ja ten album musiałem przesłuchać kilka razy.

Zatem, i tak ten czwarty utwór Les Canons de la Transcendance nabiera inności, potem wyraźnie słychać manierę typową dla kapel z Francji. Pamiętacie Misanthrope? Wydali parę zajebistych płyt. Ale momentami też mieli taką irytującą manierę zaśpiewów. Nie jest to stricte wada, tylko może po prostu drażnić…

Piaty utwór, L’Humaine Condition, za sprawą wplecenia fragmentów utworu Preisnera – tak TEGO Preisnera, nabiera niespotykanej genialności, klimatu. Niestety, innym utworom poskąpiono podobnych zamysłów. A szkoda, bo nawet jeśli był to swoiście patchworkowy pomysł, to na pewno udany. Trzeba przyznać, że dalej płyta Carnations rozwija się konsekwentnie. A po paru przesłuchaniach wszelkie niuanse , które mnie irytowały, zaczynają idealnie pasować do stylistyki Dux.

Dziwna to płyta, ten cały Dux Carnations,… Zarazem w tej specyficznej otoczce tkwi pewnie jej siła. Zasadniczo nie uznam tego za objawienie, ale na pewno do niej kiedyś powrócę. Kiedyś.

Ocena: 7/10

 

Tomasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .