Lubię takie momenty oraz wieczory, gdy przypadkowo zgubię się w poszukiwaniach czegoś nowego, totalnie mi nieznanego, co zaskoczy od pierwszego odsłuchania. Właśnie #takbyło z debiutanckim albumem młodej ekipy, która pod nazwą Egzorta postanowiła po raz kolejny udowodnić fanom łomotu, iż muzyce metalowej jest najlepiej do twarzy z sinym odcieniem trupa.
Epilogue of Existencial Vanity, bo taki tytuł nosi pierwsze wydawnictwo muzyków z Wrocławia, można spokojnie określić powolnym spacerem pomiędzy krętymi alejkami tamtejszych cmentarzy. Marszowe, transowe wręcz tempo w połączeniu z ciężką, doom/sludge metalową motoryką świetnie korespondują z posępnym, grobowym wręcz wymiarem materiału. Zespół nie eksperymentuje, nie błądzi we mgle w poszukiwaniu nietuzinkowych rozwiązań, nie stara się znaleźć kwadratury w kole. Na debiucie Egzorty odnajdziemy trzy hymny ku czci śmierci, mające przypomnieć o kruchości ludzkiego życia i przemijaniu, które zostały oparte na dość prostym schemacie kompozycyjnym. Czy to oznacza, że jest nudno? Nie, i tutaj duże uznanie dla muzyków, którzy bazując na niewielkiej ilości środków, potrafią zatrzymać mnie na dłużej przy swojej muzyce. Z nieukrywaną chęcią kolejny raz odpalam debiut i zatapiam się w grząskiej ziemi, na której została postawiona ta muzyczna mogiła. Szkoda jednak, że brzmienie i produkcja odbiera dość dużą wartość całemu materiałowi. Aż się prosi, żeby perkusja brzmiała na tyle potężnie, by połamać słuchaczowi kości, gitary solidnie przewierciły głowę jak w trakcie lobotomii, a głos wokalisty zaszył się gdzieś we wnętrzu i dozgonnie zmroził. Myślę jednak, że to jedynie pierwsze kroki w kierunku pełnowymiarowej zagłady i to kwestia czasu jak wrocławscy miłośnicy agonii pokażą swoją wizję wiecznego spoczynku w pełnej krasie.
Odpychając na bok techniczne aspekty wydawnictwa, mogę śmiało polecić Epilogue of Existencial Vanity. Nieprzekombinowany, prosty i przede wszystkim przykuwający uwagę debiut, w którym nie ma miejsca na dobro i życie. Póki co Egzorta dość śmiało zasiał ziarno śmierci w metalowym podziemiu, a ja z nieukrywaną przyjemnością będę śledził dalszy rozkwit kvltu zatracenia na dolnośląskiej ziemi. Mortem Vivat!
Ocena: 7/10
- BOHREN & DER CLUB OF GORE w Polsce. Poznaliśmy support - 2 marca 2024
- Bohren & Der Club of Gore na dwóch koncertach w Polsce - 9 lutego 2024
- MORRATH: „Myśl za siebie i żyj tak, jak sam chcesz żyć” - 9 lutego 2024
Tagi: 2018, black metal, Blackened Doom Metal, blackened doom/sludge metal, debiut, debiutancka płyta, debut, debut album, doom, doom metal, Egzorta, Epilogue of Existential Vanity, heavy as fuck, independent, Old Coffin Design, Sludge, wrocław.