Eteritus – „Order of Death” (2018)

Można się silić na wydumane wstępy i kwieciste opisy. Można próbować opowiedzieć o płycie metaforami, porównaniami i emocjami. Można dokonać rozbiórki treści i formy, odsłaniając smaczki i mrugnięcia okiem, jakie autor zawarł w swym dziele. Ale można też stwierdzić, że krążek jest po prostu klawy i skoncentrować się na dobrej zabawie. Do nowego Eteritus najbardziej pasuje ostatnie podejście.

Cuchnący i przegniły death metal może i nie żyje, ale na pewno nie ma ochoty zdechnąć. Drugi longplay toruńskiej grupy jest na to kolejnym dobrym przykładem. Na Order of Death znajdziecie pół godziny śmiertelnego grzania, podzielonego na osiem strzałów. Samą płytę wydało zaś Deformeathing Production.

Prawdę mówiąc, obytemu w deathowych dźwiękach czytelnikowi wystarczy po prostu spojrzeć na okładkę oraz logo grupy. To Szwecja i oldschool, żadnych rewelacji, progresji i wymyślania koła na nowo. Jednym takie granie wychodzi, inni nie potrafią stworzyć ani jednej chwytliwej zagrywki. Eteritus na szczęście zalicza się do pierwszej grupy. Poruszając się w konwencji tak utartej, że wręcz wybrukowanej, co i rusz rzucają dobrymi, wciągającymi riffami, które same wchodzą do głowy i robią tam mały Sajgon. Jest prosto, podobnie, za to z ogromnym jajem. Metalowy odjazd zaczyna się razem z kozackim intrem do Brain Grinder i aż do ostatniego (najlepszego, moim skromnym zdaniem) Inhale, Don’t Breathe Out serwuje dobrze znane, solidnie zaprawione mięsem dania. Order of Death, wzorem najlepszych, przeskakuje często z szybszych riffów na zwolnienia oraz z tremolo na rytmy taneczne. Solówki, a jakże!, też się pojawiają, czasem zalatując delikatną arabeską. Jeżeli miałbym już się do czegoś przyczepić to byłyby to właśnie przeskoki, niekiedy dyskretne i dopasowane jak kończyny potwora Frankensteina. Zazwyczaj to nie przeszkadza na tyle, by wybić z rytmu, ale jednak gdy na takim We The Primal nagle pojawia się kilkanaście sekund motywu umpa-umpa, po czym równie niespodziewanie znika i nigdy nie wraca, mogę jedynie zastanawiać się, czy ten riff przypadkiem nie wpadł do kociołka niechcący. Z drugiej strony, muszę wyszczególnić When On High i niski, bulgoczący wokal budzący skojarzenia z wszelkiego rodzaju głębinowymi paskudztwami z opowieści Lovecrafta.

Order of Death trafił do mnie w bardzo odpowiednim okresie. Po kolejnym wyczerpującym dniu z rzędu cholernie miło jest przysiąść i odstresować się w tak przyjaznej i niewymagającej w pozytywnym znaczeniu krypcie. Może w innych okolicznościach ocena płyty byłaby niższa, ale na pewno niewiele. Dla mnie bomba.

Eteritus na Facebooku

Ocena: 8/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .