Falgar – “La Dama Del Alba” (2013)

Falgar jest jednoosobowym projektem (uwaga) z Portoryko. Niech pierwszy kamieniem rzuci ten, kto w ogóle wie, gdzie leży ten kraj i ta wysepka. A ten, kto zna jakikolwiek zespół pochodzący z tego kraju to już może rzucić czymkolwiek. Włączając w to ekskrementy.

Co więcej, imć Etienne Goldberg nie dość, że utrzymuje Falgara przy życiu od roku 2007, to jeszcze w tym czasie wydał osiem płyt długogrających i dwie EPki. Uwierzycie? Bo ja przecieram ze zdumienia oczy.

A jak już włączyłem wydany w roku 2013 album La Dama Del Alba, to już w ogóle oniemiałem i ze zdziwienia, a także zacząłem przecierać ze zdumienia także i uszy. Co prawda moja wersja krążka pochodzi z roku 2015 i została wydana przez niewiele mówiący mi label o dźwięcznej nazwie Myrkr, ale kto by tam zaglądał darowanemu koniowi tak rzadkiej maści. Zwłaszcza, że stałem się posiadaczem jednej z trzystu kopii tego albumu.

Żeby nie było tak różowo i nieprawdopodobnie, to jeśli chodzi o muzykę – nie jest to poziom Behemotha zmieszanego z Mgłą, Furią i nie wiem czym jeszcze. Z drugiej jednak strony, pomimo klarownych inspiracji, muzyka Falgara zaciekawiła mnie od pierwszych taktów. Może dlatego, że odwołania do twórczości Burzum są tak oczywiste, że chwilami zastanawiałem się, kogo ja w ogóle słucham. Gdybyście chcieli otrzymać album bliźniaczy do La Dama Del Alba, wystarczyłoby, żebyście zmieszali ze sobą Filosofem (wokal i przesterowane gitary), Belusa (klimat i częściowo partie wokalne) i Fallen (klimat). Nawet niektóre riffy (posłuchajcie chociaż Laberintos) wydają się tak jakby znajome. A już ten przepuszczony przez mikser wokal to w ogóle Varg we własnej osobie. Zaś elektroniczna Artemisa także nie stroni od podobieństw, chociażby do sławetnego Tomhet lub Rundgang Um Die Transzendentale Saule Der Singularitat. Kolejnym fundamentem porównawczym jest prosta konstrukcja utworów oparta na niespiesznej, miarowej perkusji i mocno przesterowanych partiach gitar. A, i zapomniałbym o okładce i logo… No, to już mamy komplet.

Falgar ma jednak sporo szczęścia. Po pierwsze, recenzja trafiła na fana Burzum i człowieka, który się na muzyce Norwega wychował. Po drugie zaś, jestem fanatycznym fascynatem wszystkiego, co jest jakąkolwiek formą black metalu pochodzącą z najdziwniejszych miejsc na Ziemi, a czym mniej oczywiste miejsce pochodzenia, tym większy mój szacunek. W tym przypadku udało się stworzyć prawie godzinę naprawdę poprawnej i cholernie egzotycznej (choć nie z klimatu) muzyki. Jestem pod wrażeniem.

 

Falgar na Fecebooku

Falgar na Bandcamp

Falgar w Encyklopedii Metalu

Ocena: 8,0/10,0

(Visited 2 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .