Furia Gniew – ,,Samosąd” ( 2017)

W sierpniu 2017 zespół Furia Gniew wykonał na sobie Samosąd rozliczając swoje sumienia poprzez wypuszczenie na świat drugiej płyty. Krążek ten wydali własnym sumptem w postaci schludnego digipack’u. Samosąd to osiem utworów i krótkie intro mieszczące się w niecałych 30 minutach energetycznego, metalcore’owego łomotu.

Recenzję zacznę od kilku własnych spostrzeżeń na temat historii pojęcia „metalcore”. Pierwotnie to była odmiana hardcore’a ,którą cechowała muzyczna agresja, zaangażowane teksty i slayero-podobne riffy. Esencją tego gatunku na zawsze pozostanie dla mnie wydana w 1996 roku płyta Master Killer (1996) zespołu Merauder. Pokazała ona prawdziwy potencjał łączenia dwóch najostrzejszych gatunków muzycznych. W ślad za tym nurtem ruszyły formacje All Out War, Hatebreed, Walls of Jericho, Arkangel, które pod koniec lat 90. zaczęły budować właściwą sobie scenę metalcore. Być może metalcore pozostałby w podziemiu gdyby w 2002 na światło dzienne nie wyszła płyta  Alive or Just Breathing Killswitch Engage. Po tym zdarzeniu w moim odczuciu cały światek metalowy pochylił swoje głowy nad tym zjawiskiem.

Precyzja, melodie rodem ze szwedzkiego death metalu, mocarne zwolnienia i przede wszystkim pięknie zaśpiewane refreny to było coś co przyciągało największych malkontentów. W tych latach wiele kapel zapragnęło tak brzmieć co spowodowało przesyt i zatracenie idei takiego grania. Powstały sztuczne i słabe zespoły,a metka metalcore stała się obciachowa. Niestety właśnie wtedy pierwszy raz miałem styczność z Furią Gniew.

Był to koncert w moim mieście, chłopaki robili co mogli, a ja zmęczony umierającym trendem przykleiłem im łatkę „ Frontside wanna be”. Po kilku latach, gdy większość słabiutkich, modnych boysbandów dokonało żywota wracam do muzyki Furii i stwierdzam z pokorą, że ich wtedy nie doceniłem. Samosąd ma o wiele bliżej do korzennego brzmienia metalcore niż do późniejszych przesłodzonych produkcji.

Zacznijmy właśnie od brzmienia. Bydgoskie studio Invent Sound znałem już z bardzo dobrych produkcji dla Schizma, Vidian i Unborn Suffer. Nie zawiodłem się i tym razem. Beczki są soczyste, gitary tną wyraziście, bass bulgocze, a w wokalu każda sylaba jest dobita jak należy.
Słychać echa As I Lay Dying, pierwszych dwóch płyt Frontside, Unearth, trochę Pantery. Całość muzyki cechuje fajny groove, bez zbędnych mielizn. Cały czas do przodu. Dużo podwójnej stopy, thrashowych „patatajek”, wzorowych breakdown’ów.
W Czy Mamy Czas początkowy riff może się nawet skojarzyć z The Black Dahlia Murder, a kończącego ten utwór ciężaru nie powstydziłby się sam The Acacia Strain. Singlowy Bat przynosi ze sobą delikatne wpływy z Bóg Stworzył Szatana zespołu Frontside.
Aby nie zrozumiano mnie źle, nie twierdzę, że zespołowi brakuje oryginalności. Chcę jedynie przybliżyć stylistykę w jakiej się obraca i poziom wykonania. Zawodowstwo i profesjonalizm.

Furia Gniew A.D 2017 to dojrzała załoga, idąca wbrew pozorom indywidualnym szlakiem muzycznym. Głucha na mody, ślepa na trendy. Można nie lubić estetyki metalcore, ale należy docenić wysoki poziom produkcji i przy okazji upór, z jakim go osiągnęli. Zespoły z małych miast, takich jak Gniew, mają podwójnie ciężko. Brak muzyków, miejsc na próby, knajp do grania, możliwości na supportowanie dużych kapel, gdyż organizatorzy wolą wybrać kogoś miejscowego, by ciąć koszty. Znam to z autopsji. To tylko część problemów, z którymi muszą walczyć. Dlatego szacunek dla Was Panowie. Powodzenia.

Ocena: 8/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .