Gadget – „The Great Destroyer” (2016)

Oj, długo czekałem na tą płytę. Niektórzy z Was pewnie jeszcze dłużej. Ale w końcu nadszedł, upragniony i pierwszy od dziesięciu lat pełnowymiarowy album szwedzkich grindersów z Gadget. Przygotujcie się dobrze, bo ta płyta nie bierze jeńców. Pieluchy założone? Rodzinka pochowana? No to jedziemy z teoretycznie jednym z 3 najlepszych albumów grindcore’owych roku.

Nowy wytwór Gadgetów to dwadzieścia siedem minut skoncentrowanego wpierdolu zawartego na siedemnastu strzałach. Oczywiście Gadgety (w osobie Williama Blackmona) same zmiksowały i zmasterowały swój album. Wydaje to Relapse Records. Już same dane techniczne brzmią zachęcająco.

Ale nie tak zachęcająco jak rozpoczynający płytę Enemies of Reason. Pierwsze sekundy, cholera, pierwsze sekundy! i już wiadomo, jak mocny strzał serwują Szwedzi. Moc, energia oraz jeszcze coś atakują od samego początku i nie ustają do końca. Tym bardziej, że cała płyta jest wystarczająco różnorodna, by często-gęsto może nie zaskakiwać, ale na pewno podtrzymywać uwagę słuchacza.

To może po kolei z tymi kawałkami.

Wspomniałem już Enemies of Reason. To bardzo energetyczny kawałek, skoczny, mocny. Dobrze nastraja do całej płyty, jest wiarygodną zapowiedzią reszty materiału. Szczególnie podoba mi się tu ostatnia część, idealna do moshu. Zresztą, moshowych partów będzie więcej, chociażby na jednym z najlepszych utworów: bardzo punkowym, bardzo zadziornym i bardzo chwytliwym Dedication. W takich momentach aż czuć inspiracje tuzami pokroju Napalm Death. Choć nie są one jedyne. Gadget to Szwedzi, zdziwiłbym się, gdyby nie hołdowali Nasum. I faktycznie, wpływy zespołu Talarczyka też są obecne. Takie echa odzywają się na płycie często, ja wspomnę tylko Choice of a Lost Generation (kawałek z skądinąd świetnym introsem. I ogólnie wykoksany). Dalej mamy stonerowo/sludge’owy From Graduation To Devastation, przełamujący klimat płyty, jednak w dobrym znaczeniu. Nie pozwala doświadczyć monotonii. Dalej także zdarzają się elementy wolniejsze i sludge’owe. Jedne wychodzą mniej (w moim odczuciu słaby In The Name Of Suffering), drugie genialnie. Mam tu na myśli ostatni na liście I Don’t Need You/Dead And Gone, który wręcz miażdży swoim klimatem. Najpierw wgniata w glebę, potem bije po mordzie, a później znów wgniata świetnym połączeniem zwolnienia i solówki. To kolejny debeściak na tej płycie. Trzecim z tej wielkiej trójcy jest tytułowy The Great Destroyer. Nawiązujący do death metalu, z ślicznym zwolnieniem, moloch tej płyty. W tym klimacie trafia się także Down and Out, choć już tak mocarny nie jest. Poza tym mamy więcej punkowych strzałów w stylu Napalmów (Violent Hours, Collapse), mamy ciekawie groove’ujący The Lack of Humanity, mamy bardzo grindcore’owy Svart hål. Bardzo podoba mi się też cholernie nośne Forsaken. Nie podoba mi się za to Lost on a Straight Path. Kawałek wyjątkowo marny i bardzo wyraźnie odstający od pozostałych kompozycji.

Opisałem już chyba dziewięćdziesiąt procent utworów, może czas powiedzieć coś o produkcji. Tylko, czy naprawdę muszę? Przecież za produkcję tej płyty odpowiada gość, do którego zespoły ustawiają się w kolejce niemalże PRL-owskiej. Blackmon naprawdę potrafi wyrobić klarowne brzmienie. Chociaż, z drugiej strony… to jest grindcore. To nie powinno być aż tak klarowne. Brakuje w produkcji tego pierwiastka brudu, tego lekkiego zapaszku DIY i niegrzecznej zadziorności. Wydaje mi się także, że można byłoby ciut podkręcić talerze, ale to już szczegół.

Tym, co mnie najbardziej boli w The Great Destroyer jest to, że jest on bardzo dobry. TYLKO bardzo dobry. Sam nie wiem, jak to wyszło, czy to przez nadzieję, czy świetną promocję, ale spodziewałem się czegoś więcej. Gadget nie jest tak ekstremalny, jak mógłby być. To nie ten poziom emocji i furii, co w chociażby ostatnio recenzowanym Wake. Nie powiem, płyta kozak. Tylko, że nie łamie barier. Porusza się z wielką gracją i wdziękiem, ale jednak po utartym szlaku. Liczyłem na coś ponadto.

Niezależnie od moich złudzeń, mamy do czynienia z świetnym krążkiem. Nie idealnym, bo do bezbłędności trochę mu brakuje, ale zapewnia dużo ekstremalnych wrażeń. Kapitan szanuje i leci dodać do kolekcji.

Ocena: 8,5/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .