Gebbeth działa na metalowej scenie już od ponad dekady. Choć w szeregach zespołu przewinęło się kilku muzyków, to wypuszczony właśnie w świat materiał powstał dzięki Rafałowi Pękale i Łukaszowi Stadnikowi – dwóm niezmiennym filarom grupy, którzy odpowiadają za wszystkie zawarte na Fire Metal dźwięki.

Cztery wypełniające demo wrocławian kompozycje (całość trwa nieco ponad 20 minut), to muzyka instrumentalna. I w tym wypadku to raczej wada, bo kawałki nie mają w sobie pomysłowości i dramaturgii, która pozwoliłaby przykuć uwagę słuchacza i wpłynąć na jego emocje. To raczej szkielety utworów – nie przeczę, całkiem udane – które czekają na wokalistę i dopracowanie pewnych pomysłów. Z pewnością odpowiednie „gardło” skutecznie ożywiłoby tę formułę i pozwoliłoby myśleć o czymś więcej. Bo sekwencja zgrabnych, choć surowych riffów, to jeszcze za mało, by mówić o muzyce instrumentalnej przez duże „M”. W kompozycjach powinno dziać się więcej, a ich motywy bardziej zapadać słuchaczowi w pamięć.
Mamy tutaj dość mocne, niemal thrashowe granie, odpowiednio przybrudzone i surowe (Breakdown i Death Dealer). W tym pierwszym kawałku odzywają się nieśmiało core’owe klimaty, choć w ewidentnie oldschoolowym stylu. W drugim, do głosu dochodzi nerwowy, nowocześniejszy riff. W Inhale znajdziemy więcej melodyki i trochę stonerowo/grunge’owego klimatu. Mocny bas nadaje dynamikę zwieńczeniu dema w postaci Flow, ale i gitara wtóruje mu wraz z ciekawym motywem. Odzywa się w tej kompozycji nutka nostalgii – niemniej, jak na tak długi utwór, nie dzieje się w nim nic szczególnie hipnotyzującego.

Życząc Gebbeth jak najlepiej, wypada mieć nadzieję, że z pewnego interesującego zaczynu wyrośnie wkrótce pełnowymiarowy album. Czy instrumentalny? Niech będzie, ale pod warunkiem, że ścieżka obrana na Open Fire poprowadzi w inne miejsce, pełne zapierających dech widoków, które będą oddziaływać na wyobraźnię słuchacza intensywniej.

ocena: 5/10

Oficjalna strona zespołu na Facebooku