Grin – „Gnosis” (2018)

Końcówka 2018 roku przyniosła niespodziewanie dobrą premierę na polskim rynku muzycznym, która moim zdaniem powinna znaleźć się w podsumowaniach muzycznych na ten rok. Prawdopodobnie się niestety na nie załapie przez późne pojawienie się w sprzedaży, szkoda. Jednak namawiam gorąco do sprawdzenia debiutanckiego albumu zespołu Grin, noszącego tytuł Gnosis i wydanego przez Deformeathing Production 16 listopada ubiegłego już roku.

Na wstępie należy wspomnieć, że z Grin tacy debiutanci jak ze mnie fan disco polo. Zespół pierwsze kroki stawiał 22 lata temu, a muzycy zaliczyli wakaty w takich załogach jak Ghost (ten od kultowego The Lost of Mercy, a nie popowi przebierańcy), Yattering, Blindead i Trauma. Co prawda zajęło zespołowi sporo lat nagranie debiutu, ale kierując się złotą zasadą „lepiej późno, niż wcale” możemy się cieszyć pełnograjem już od jakiegoś miesiąca. Przyznam też, że mocno mnie Gnosis zaskoczył. Wydana w 2016 EPka A Scanner Darkly przedstawiała Grin jako ciekawie rozwijający się projekt, ale nie spodziewałem się aż takiego progresu i przeskoku jakości.

Pierwszym plusem, który muszę oddać Grinom to oryginalność. Kapela idzie mocno pod prąd z ogólnie przyjętymi i jakże bezpiecznymi nurtami na naszej scenie. Nie grają unholy death metalu, tru thrash metalu ani nie są kolejną kopią Dissection lub Isis. Takich klimatów na naszej scenie jest dosyć i jak dla mnie mało co z tego już teraz jest interesujące, i chwała muzykom Grin, że mają swoją tożsamość i jaja, by iść własną ścieżką. Klimaty, które dominują na Gnosis zawierają w sobie wybuchową mieszankę industrialu, thrash, death i groove metalu z małym dodatkiem psychodelii.

Słuchając płyty, mam nieodparte uczucie sporego wpływu Voivod na zespół. Ciężko wyłapać konkretne podobieństwa (może poza utworem tytułowym i Turn of My Brain), ale wyczuwam jakby ducha tej legendarnej kapeli w utworach Grin. Ten chaos i szaleństwo, który ledwo udaje się opanować Amerykanom też charakteryzuje muzykę składu pochodzącego z Trójmiasta. Dodajcie sobie do tego wpływy takich załóg jak Strapping Young Lad, Fear Factory, Gojira, wczesnego Machine Head i wtedy możecie sobie mniej więcej zarysować styl Grin 2018.

Płytę rozpoczyna Prologue, ciężki i klimatyczny wstęp świetnie wprowadzający w atmosferę całości. Od Universal Antidote zaczyna się już właściwa część płyty. Song zaczyna się w stylu twórczości geniusza i kaskadera muzycznego Devina Townsenda, by przejść w fearfactorowy riff, bity do średnio szybkiego blastu. Wokale Marcina Borzęckiego zdominowane są miarowo wykrzykiwanymi wersami, które kojarzą mi się z industrialnym metalem lat 90. Coś na wzór Godflesh i Ministry, jednostajne i zarazem hipnotyzujące, takie jak być powinny w tego typu „zimnej” muzyce. W Rust On My Fingers zespół daje się poznać z innej strony, bardziej stonowanej i mizantropijnej, dodając głębi płycie, i pozwalając przygotować się na kolejne ciosy Deceptikona (zła odmiana transformersów dla jasności) zwanego Grin. Burnt By Life następujący po R.O.M.F to kolejna łupanka w stylu Fear Factory z rwanymi riffami, świetnym refrenem i konkretnym ciężarem. Na ten moment to mój faworyt z Gnosis.

Bardzo podoba mi się też utwór startujący zaraz po nim, a zatytułowany Need To Be a Human. Mocny riff podbity potężnie brzmiącym i przesterowanym basem wgniata. Tak, to stanowczo mój numer dwa na płycie. Numerem trzy mogę bez zbędnego owijania w bawełnę nazwać dziesiąty z płyty Mental Hole, w którego riffach słyszę echa pierwszych dwóch płyt Machine Head. W tym utworze pojawia się też moja ulubiona solówka do wtóru miażdżącego kręgosłupy zwolnienia.
Bardzo odpowiada mi również brzmienie płyty za które odpowiedzialny jest Mateusz Machnikowski i ZPD Studio. Jest odpowiednio „sztuczne”, by oddać zimno industrialu, jednocześnie też mięsiste i mocne. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to stosunkowo mała ilość elektroniki, która moim zdaniem podana w jeszcze większej ilości nie zaszkodziłaby płycie.

Podsumowując, w moim odczuciu Grin z płytą Gnosis namieszał dokumentnie. Mam nadzieję, że wydawcy uda się wypromować należycie ten materiał, bo siedzi w nim moc wielka. Bardzo jestem też ciekawy jak zespół wypada na żywca, utwory mają predyspozycje do niszczenia publiki, a wnosząc z doświadczenia muzyków, ci powinni wiedzieć jak wykorzystać te perełki.

Ocena : 9.5/10

Grin na Facebook’u.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .