HateSphere – „Reduced To Flesh”(2018)

Nowy album Duńczyków tworzących zespół HateSphere mógłby stanowić świetną ilustrację znanego powiedzenia: „nie oceniaj książki po okładce”. Podczas gdy na prostą, żeby nie powiedzieć prostacką grafikę zdobiącą dziesiąty album zespołu ciężko patrzeć bez politowania, tak nagrane na krążku dźwięki zdecydowanie zasługują na uwagę.

Panowie przez lata utrzymują równą formę, dostarczając swoim fanom same solidne i bliźniaczo brzmiące albumy – szczęka nie opada, ale frajda płynąca z obcowania z ich twórczością jest obecna za każdym razem. Trend ten zostaje podtrzymany na Reduced to Flesh – może i mikstura złożona z thrash i death metalu proponowana przez tę pięcioosobową załogę nie jest niczym odkrywczym i przecierającym szlaki, jednak wykonana jest ona tak dobrze, że słucha się jej z niekłamaną przyjemnością, a nóżka sama chodzi. Ot, takie duńskie thrash/deathmetalowe AC/DC.

Sugerujące różnorodność dźwięków zawartych na dziesiątym longplayu kwintetu z Aarhus Preludium szybko zaznajamia słuchacza z możliwościami zespołu – thrashową młóckę będą więc przerywać okazjonalne zwolnienia tempa (króciutkie i w środku utworów), czasami zaś zespół pokaże, że potrafi również naprawdę solidnie przygrzać (romansujący z ekstremą fragment w Nothing is Definite). W intrze pojawiają się nawet elementy orkiestrowe, które później kilkukrotnie wracają – o nich jednak za moment.

Gitarzyści tną aż miło, od czasu do czasu serwując ładne solówki, perkusista nie odpuszcza, a wszystkiemu towarzyszy potężny ryk wokalisty – choć nie zawsze jest to przepis na udany album, to w przypadku HateSphere zdecydowanie się to sprawdza. Całość łudząco przypomina wydawnictwa zespołu At the Gates, momentami czuć tu również Testament – Duńczycy czerpią więc inspiracje z górnej półki, nie kopiując jednak wszystkiego w skali 1:1, a próbując dorzucić coś od siebie – chodzi mi tutaj o wspomniane wcześniej pojawiające się tu i ówdzie orkiestrowe interludia, których w takim Testamencie raczej nie usłyszymy. Niestety moim zdaniem są one kompletnie niepotrzebne, a album płynąłby lepiej gdyby nie te  mało sensowne wstawki.

Nie licząc tego mankamentu, Reduced to Flesh „wchodzi bez popitki”. Dziewięć zawartych na nim utworów (wstępu nie liczę) ma spory potencjał na bycie koncertowymi killerami, przy których można będzie rozkręcić nieziemski młyn pod sceną. To samo jednak można było napisać przy premierze każdego z kilku poprzednich albumów HateSphere. Zespół na jubileuszowym dziesiątym wydawnictwie nie wykracza poza swoją, nazwijmy to, strefę komfortu i nie próbuje raczej poszerzyć swoich muzycznych horyzontów. To po prostu więcej tego samego – ocenę takiego podejścia zostawiam już wam. Ja narzekać nie zamierzam – przynajmniej dopóki oferta Duńczyków będzie utrzymywała taki poziom, jaki ma ich nowy krążek.

 

Ocena: 8/10

HateSphere na Facebooku

 


 

Łukasz W.
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .