Hell:On/Pripjat – „A Glimpse Beyond” (2019)

Czego można spodziewać się po zespole o nazwie wziętej od ukraińskiego miasta widma, leżącego w bezpośrednim sąsiedztwie elektrowni atomowej w Czarnobylu? Bezpośrednie nawiązania do największej katastrofy nuklearnej w dziejach w tekstach są obecne aż nazbyt wyraźnie, a sam band opowiada o tych wydarzeniach i wszystkich emocjach z nimi związanych dosadnie i bez ogródek. Nośnikiem treści jest mocarny thrash metal, nawiązujący do chlubnej przeszłości gatunku. Trzeba wiedzieć, że Pripjat pochodzi z Niemiec i ma w składzie dwóch Ukraińców. Ci dwaj Panowie próbowali zainteresować niemiecką brać metalową sceną ze swej ojczyzny, co pośrednio doprowadziło do współpracy z Ukraińcami z Hell:On. Współpraca przybierała formy wspólnego dzielenia sceny, aż osiągnęła namacalny efekt w postaci splitu A Glimpse Beyond.

Nie ukrywam, że oba zespoły były dla mnie tajemnicą, więc sprawdziłem co działo się u nich wcześniej. Pripjat ma na koncie dwa pełne albumy, które są bardzo mocno zakorzenione w oldschool’owym thrash metalu – brudnym, zbrutalizowanym, pełnym energii i wściekłości, zakotwiczonym gdzieś między Sodom a Tankard, ani lepszym, ani gorszym od rzeszy im podobnych. Natomiast na splicie z Ukraińcami zespół serwuje dużą niespodziankę. Panowie zrzucają katany i adidasy, i pełną parą osiadają we współczesności. Muzyka na A Glimpse Beyond nabiera nowoczesnej mocy i zmechanizowanego oblicza. Nadal jest wściekle i ostro, choć gitary już nie tną jak żylety, raczej uderzają z siłą wojennej machiny. Gęsta perkusja jest zaprawiona nieco zindustrializowanym brzmieniem, bardzo przyczynia się do tego mocny, mechaniczny bas. Same kompozycje ozdobiono nieznaną dotąd ilością przejść, zmian tempa i riffowego kombinowania. Nie znaczy to, że wszystko zmierza w kierunku ściśle technicznym, ale nowoczesne, crossowe brzmienie i wszechobecny groove każą stawiać Pripjat niedaleko takich bandów, jak chociażby Powertrip. Cztery utwory plus intro zostawiają po sobie całkiem niezłe wrażenie i wzbudzają apetyty na więcej.

Nieco inaczej sprawa się ma z Hell:On, których chyba już można nazwać weteranami ukraińskiej sceny. Pięć albumów, kilka mniejszych wydawnictw, status gwiazd na własnym podwórku. Na ich płytach gościnnie udzielały się m.in. takie osobistości jak Jeff Waters, Andreas Kisser czy Andy LaRocque, co też o czymś świadczy. Zespół uderza mocniej niż koledzy z Niemiec – punktem wyjścia jest lekko pachnący Vaderem death metal, ale po drodze można napotkać zarówno trochę thrash metalu,  jak i mocno nowoczesne, wymykające się szufladkowaniu oblicza metalu. O ile otwierający rozdanie Spreading Chaos jest potężnym, death metalowym pociskiem, ozdobionym melodyjnymi solówkami (także akustycznymi), tak już Ashes Of The Gods to śmierć z rąk powolnego, acz skutecznego w morderczym dziele mechanicznego robota. Podobnie wygląda przebijający się z industrialnego, metalowego szumu B.S.B. – walcowaty, dostojny, dumnie kroczący potwór. Stawkę zamyka koncertowa wersja utworu Satan, która nieźle wpisuje się w charakter pozostałych trzech kompozycji.

Niby każdy może grać z kim chce, ale ten split trochę dziwi. Hell:On pozostaje ciągle sobą i pruje do przodu po dawno wytyczonych szlakach – jeśli ktoś ma ochotę na dłuższy romans z nowoczesnym, melodyjnym, nieco mechanicznym death/thrash metalem, to A Glimpse Beyond może być dobrym punktem startowym. Natomiast zagadkę stanowi posunięcie Pripjat, bo trudno przewidzieć, czy to jednorazowy eksperyment ze współczesnym thrashem czy zwiastun nowego oblicza grupy. Tak czy siak, jedni do drugich pasują i fajnie się uzupełniają. Nie próbują stawiać się w rolach muzycznych bliźniaków i chwała im za to. W efekcie mamy naprawdę przyjemny kawał metalu.

Ocena: 7/10

Rafał Chmura
Latest posts by Rafał Chmura (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .