High Council – „Held in Contempt” (2018)

High Council, amerykańska kapela wykonująca klasyczny heavy metal, wydała niedawno debiutancki album pod tytułem Held In Contempt, dzięki polskiej wytwórni Via Nocturna. Sytuacja rzadko spotykana, by zespół zza oceanu trafiał pod skrzydła naszej rodzimej wytwórni. A świadczy to tylko o coraz większym znaczeniu naszej ojczyzny na metalowej mapie świata.

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jeszcze przed odpaleniem płyty jest okładka. Widać na niej wiedźmę rodem z baśni i ludowych legend oraz androida, który prawdopodobnie przybył z przyszłości lub innego wymiaru. Ciekawe zetknięcie fantastyki osadzonej w baśniach z modernistycznym science fiction. W dolnej części obrazka widzimy zaś mały drakkar dryfujący po ciemnym morzu. Taki obrazek zdobi płytę, nie bez powodu, gdyż w tekstach kapeli usłyszymy zarówno o czarownicach, jak i podróżach morskich oraz kosmicznych. Wszystko to w mistycznej oprawie, która dla niektórych może być niezbyt zrozumiała.

Held In Contempt zawiera tylko sześć utworów i trwa niewiele ponad pół godziny. Można odnieść wrażenie, że Panowie zamiast na ilość, postawili na jakość, gdyż żadnego wypełniacza tu nie uświadczymy. I dobrze. Osobiście preferuję sytuację, gdy płyta zostawia pewien niedosyt i po zakończeniu ma się ochotę wcisnąć „repeat”.

Na początek dostajemy kawałek zatytułowany SuperUser. Utwór klasyczny, nawiązujący do najlepszych wzorców lat 80., momentami przypominający również ostatnie nagrania Saxon. W podobnej konwencji utrzymany jest kolejny kawałek pod tytułem False Prophet. Tutaj momentami pojawiają się echa klasycznego Blind Guardian, słyszalne zwłaszcza w momencie zwolnienia w środku utworu. Te wpływy również można dostrzec w niespełna półtoraminutowej akustycznej miniaturce Halls Of Extinction. Ani żeśmy się nie obejrzeli, a połowę płyty mamy już za sobą. Czwarty w kolejności jest utwór pod tytułem Final Entry, gdzie „guardianowe” inspiracje nie ustępują. Miłe dla ucha (mimo, iż absolutnie nie tracące metalowego charakteru) zagrywki gitarowe przeplatają się z chóralnymi, momentami wręcz folkowymi oraz szantowymi zaśpiewami. Congress With The Beast jest utworem zdecydowanie bardziej heavy metalowym, jednak pełnym zmian tempa i progresywnych naleciałości, które możemy usłyszeć przede wszystkim w grze gitar. Jest to jednak progresywność zdecydowanie bliższa Queensryche niż Dream Theater. Nawiązania do twórczości drugiego wymienionego powyżej zespołu znajdziemy za to w ostatnim, prawie 10-cio minutowym utworze pod tytułem Stormchaser, pełnym zmian tempa i rozmaitych zabaw klimatem.

Tego typu wydawnictwa, gdzie klasyczny heavy metal przeplata się z progresywnymi momentami dobitnie pokazują, że na poletku klasycznych odmian metalu coś się dzieje. Mieszanka ta jest niby często ostatnio spotykana u młodych kapel, ale nie każdy band potrafi z niej zrobić dobry użytek. W efekcie często powstają twory potrafiące zanudzić słuchacza. High Council jednak w tej estetyce czuje się niczym ryba w wodzie. Słychać, że chłopaki wychowali się na takich dźwiękach i do dziś grają im one w duszy. Polecam szczególnie malkontentom, którzy ciągle psioczą, że klasyczny heavy skończył się dwie dekady temu.

Ocena: 7/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .