Hiss From The Moat – „The Harrier” (2019)

Przeleżała płyta The Harrier na mojej półce, oj przeleżała. Posłuchałem pierwszy raz – niezły death metal, więc o czym tu pisać? Jaki koń jest, każdy widzi. Dłuższe obcowanie z tym materiałem utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że na początku trochę nie doceniłem jego potencjału. To świetny death metal, a nie „tylko” niezły!

Tak się go powinno grać? Ilu maniaków, tyle definicji, więc rozumiem, że ktoś może mieć inne odczucia. Nie ukrywam jednak, iż włoski Hiss From The Moat jest bliski tego, co subiektywnie nazwałbym pewnym optimum stylu – a zatem to mocne i intensywnie granie, ale tworzone z poszanowaniem dobrze pojmowanej chwytliwości, proste i oszczędne, a jednak z wizją i rozmachem, tendencją do mieszania temp i patentów. To też death w służbie klasycznym wzorcom, a mimo to aktualny, na swój sposób świeży.

Choć zaczynali od death core’u, to The Harrier nie ma w sobie nic z poprzedniej stylistyki. Jeśli już słychać jakieś wpływy, to czasem riffy podszyte są black metalowym jadem i mroczną pompatycznością (dobrymi przykładami zdają się choćby I Will Rise albo God Nephasto), więc część kompozycji można by wpisać do luźno rozumianej kategorii blackened death metal. Podkreślają ten ton antyreligijne teksty, z mnóstwem biblijnych odniesień, zmierzających do pewnego konceptu. Jasne, to wszystko już było, ale nader często w dużo gorszym wydaniu.

Co najważniejsze jednak z punktu widzenia słuchacza, zespół ma dar do pisania mocnych kawałków, które zachowują pewną przebojowość (weźmy taki The Passage to Hell – czy to nie śmierć metalowy hicior?), a jednocześnie bez zdrady i kłaniania się bardziej melodyjnym odmianom metalu. Słychać, że muzycy są doświadczeni i wynieśli sporo z innych formacji, w których się udzielali – bębniarz James Payne miał choćby epizod w szeregach Vital Remains – przez co całość, także i dzięki produkcji, zabrzmiała mięsiście, czytelnie, mrocznie, spójnie.

Nie ma tutaj ekstremalnych zmian tempa i dynamiki, niemniej Hiss From The Moat stara się z klasycznych środków wykrzesać najwięcej jak się da, bez względu na to, czy będzie to galopada riffów (The Harrier, Sine Animvs), czy raczej podana kompozycja w marszowym rytmie, jak w The Decay of Lies. Może to drobnostki, ale doskonale dopełniają obrazu całości klimatyczne intro (The Badial Despondency) czy zagrana na gitarach akustycznych trzyczęściowa instrumentalna kompozycja, miejscami o lekko barokowym zabarwieniu (The Abandonment). Zresztą ta odrobina klimatycznego oddechu pojawia się tu i ówdzie, czemu towarzyszy większa złożoność muzycznej formy – znakomitym dowodem na to może być The Allegory of Upheaval.

Kto lubi death metal i wciąż wierzy w skuteczność klasycznych środków, ten album The Harrier sprawdzić musi. Nie gwarantuję miłości od pierwszego usłyszenia, ale szanse są na to spore.

ocena: 8/10

Oficjalna strona zespołu na Facebooku

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , .