Human Decomposition – „Wormhole Prototype” (2015)

Najgorszą częścią pisania recenzji jest wstęp. Te kilka głupich słów na początek, rzucane bez większego celu jak to, by zainteresować czytelnika i może ociupinkę przybliżyć sylwetki zespołów. Dobry wstęp to skarb i rarytas, szczególnie, gdy recenzji pisze się wiele. Ja piszę ich na tyle dużo, że mam prawo nie mieć pomysłu na wstęp. Dlatego tu go nie będzie i przejdę od razu do rzeczy.

Human Decomposition to meksykański kwartet grający, no kto by się spodziewał po takiej nazwie, brutal death metal, konkretnie odnoga slamująca, w skrócie slam. Wormhole Prototype zaś to EPka będąca ich pierwszym wydawnictwem (no dobra, wcześniej niby mieli splita, ale dużo tam nie zaprezentowali), wydanym w roku bieżącym przez czeskie, i raczej niewiele mi mówiące, Ultimate Massacre Records. Na krążek składa się utworów sześć minus Exile będące intrem, czyli pięć, i trwa niecałe dwadzieścia minut.

Kończąc pigułkę informacji i zaczynając wywód przemyśleń, powiem tak: mi to się w sumie podoba. Płyta jest ciężka, nisko strojona, do tego dobrze wyprodukowana i miło się jej słucha. Tylko, że skupić się na niej ciężko. Human Decomposition bowiem brzmi tak samo jak pizdyliard innych projektów slamowych, które słyszałem dotychczas. Te kilka utworów jest w sumie przebieżką po panujących aktualnie w brutal-niszy schematach. Mamy bujające, groove’owe riffy, mamy fajną perkę dzielącą się albo na blasty albo werbel 4/4 i stopa równo z uderzeniami w struny, mamy wokal niezły, ale w żaden sposób się nie wyróżniający, mamy też logos nieczytelny, ale nie za bardzo. Tak po prawdzie to różnicą od typowego slamu jest jedynie okładka a’la sci-fi (może trochę w klimacie Gry [G]Endera. A może nie) i tematyka. Której i tak nie załapiesz bo wokal, standardowo, jest równie czytelny jak Oda do Porcelanowego Tronu odśpiewywana sześć godzin po grochowej. Muszę w tym miejscu pogratulować wszystkim wokalistom slamowym. Że im się chce pisać te chore i totalnie zbędne teksty zamiast rzucać randomowymi słowami, bo i tak nikt by się nie połapał.

Z tej zlewającej się trochu w papkę mieszaniny można wyciągnąć fajniejsze elementy. Spodobał mi się na przykład (i to na tyle, że nawet zapamiętałem jego nazwę) utwór Entity of Genocide. Pytacie dlaczego? No… w sumie to nie wiem. Po prostu jakoś tak leży bardziej niż inne, poszczególne elementy lepiej do siebie pasują, czyniąc go wybijającym się poza próg. Drugim takim numerem jest kończący EPciora Slamming In Da Club, inspirowane, co widać i słychać, gangsta hiciorem niejakiego Pisiontgrosiaka pod bardzo zbieżnym tytułem. Kawałek oczywiście jest dowcipem i wyszedł zadziwiająco przyjemnie. Szczególnie pierwszy motyw ładnie buja. I byłbym wcale zadowolony, gdyby na następnym nagraniu Human Decomposition wrzuciło więcej takich żartów. I może srebrny/złoty/rowerowy łańcuch do edycji gangstalekcjonerskiej.

Podsumowując: dobra EPka na start, ładny początek, tylko że taki sam jak dziesiątki innych projektów. Życzę chłopakom większej inwencji twórczej przy tworzeniu następnych numerów. Można tego posłuchać bez krzywienia się, a nawet potupać troszkę nóżką, ale w sumie to po grzyba. Kraanium nie pobiją.

Ocena: 6,5/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .