Lunar Shadow – „Far From Light” (2017)

Far From Light jest debiutanckim albumem grupy Lunar Shadow, której pierwsze demo Triumphator, wydane w 2015 roku, zostało nominowane do Demo Miesiąca w niemieckiej edycji Rock Hard Magazine. Płyta ukazała się w marcu bieżącego roku nakładem Cruz Del Sur Music.

Muzyka Niemców określana jest jako epicki metal regresywny. Przyznam się, że pierwszy raz spotykam się z takim określeniem, które oznacza nie mniej,nie więcej, jak dźwięki inspirowane dorobkiem lat 80. i 90. Trzonem utworów jest epicki heavy metal, a poszczególne kompozycje odznaczają się bogatymi aranżacjami. Dużo w nich zmian tempa i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Podniosły wstęp przechodzi w heavy metalową galopadę, a ta natomiast zmienia się niespodziewanie w spokojny, majestatyczny fragment. Speed metalowy riff ucina się i w jego miejsce wchodzi delikatny, akustyczny motyw, który ewoluuje do epickiej solówki. Słowem dużo się dzieje, a same solówki zasługują na uwagę, gdyż nierzadko są to partie trwające niemal przez całą długość utworu. Równie charakterystyczne jest szerokie wykorzystanie gitar akustycznych, które wplecione są w różne części poszczególnych kompozycji, a Gone Astray to w całości odegrana akustyczna ballada. Dużym zaskoczeniem mogą być black metalowe partie we Frozen Goddess, The Hour of Dying i The Kraken. W tym pierwszym wstęp kojarzyć się może z twórczością Bathory z okresu Twilight of the Gods, a w The Hour… usłyszymy jeszcze dodatkowy demoniczny wokal. Zwraca on uwagę, ponieważ dominującym głosem na płycie jest nacechowany nutą melancholii i nostalgii wokal Alexa Vornama, który początkowo odrobinę mnie irytował wysokimi tonami, ale z czasem w pełni się do niego przekonałem, gdyż idealnie pasuje do atmosfery i muzyki zawartej na Far From Light. Poszczególne utwory cechują też długie, rozbudowane wstępy. Muzykę uzupełnia wiele dźwięków, m.in. odgłosy kuźni, szum wiatru, padający deszcz, pomruk morskiej głębiny.

Far From Light urzekła mnie od pierwszego odsłuchu, chociaż nie od pierwszych dźwięków. Mam wrażenie, że płyta rozwija się stopniowo wraz z upływem czasu. Z kolejnymi minutami coraz bardziej zatracałem się w dźwiękach Niemców, i kiedy zabrzmiał ostatni z dźwięków kończącej płytę ballady, również akustycznej Earandil (Gone Are The Days), to nie pozostało mi nic innego, jak powtórnie wcisnąć Start w odtwarzaczu i ponownie dać się ponieść dźwiękom Lunar Shadow.

Ocena 7,5/10

Łukasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .