Madder Mortem – „Marrow” (2018)

Dowodzony od początku przez rodzeństwo Kirkevaag norweski Madder Mortem wydał swą siódmą płytę wypełnioną progresywnym metalem. Wydawcą Marrow jest Dark Essence Records. Mimo ponad dwudziestu lat istnienia, zespół jest mało znany, a do 2016 roku był właściwie rozpoznawany wśród metalowej braci tylko w pewnych, bardzo wąskich kręgach.

Słuchając Marrow, nawet pobieżnie oraz wyrywkowo, ma się nieodparte wrażenie, że zespół już na dobre odciął się od swych doom metalowych korzeni. Madder Mortem zdecydował się dalej penetrować szeroko pojęte progresywno metalowe poletko, wprowadzając do niego elementy folku, awangardy, klimatów nawiązujących w lekkim stopniu do twórczości Pink Floyd oraz King Crimson, i nowoczesnych form ciężkiego grania (w paru momentach zahaczają nawet o djent). Na pewno nie jest to formacja, która lubi się zamykać w jednej, jasno zdefiniowanej formule. I co najważniejsze – nie popada przy tym w zbytnią egzaltację.

Teksty autorstwa charyzmatycznej wokalistki Agnete M. Kirkevaag dotyczą odkrywania siebie oraz swojego potencjału, głębi swego umysłu oraz głęboko skrywanych myśli. Sam wokal jest bardzo emocjonalny i dobrze potrafi oddać nastrój. Niekiedy jest to mocny krzyk, czasem szept, innym razem zaś czysty śpiew. W każdej tej formie Agnete potrafi się odnaleźć, pokazując swój niezwykły talent oraz kunszt wokalny.

Marrow zaczyna się intrem zatytułowanym Untethered. Jest to niespełna dwuminutowa miniaturka pełna nawiązań do folku. Po nim dostajemy nagłą zmianę klimatu w postaci utworu Liberator z basowym intro utrzymanym w „bluesującym” klimacie, jednak ten początek jest nieco mylący. Potem robi się progresywnie oraz melodyjnie. W utworze Moonlight Over Silver White słyszymy lekkie echa tego, od czego Madder Mortem zaczynali, mianowicie doom z elementami blacku. Mimo wszystko kawałek ten wpasowuje się w całokształt albumu. Ozdobą Marrow są piękne ballady, mianowicie Untill You Return oraz Far from Home. Obie są jednak dalekie od kiczowatości charakteryzującej metalowe pościelówki. Pierwsza zawiera sporo elementów, powiedzmy, klimatycznej psychodelii, druga zaś to już nowoczesne progresywne granie. Natomiast kawałkiem, który wyjątkowo warto wyróżnić jest My Will Be Done z groovującą gitarą, która przeplata się przez cały utwór. Podwójny wokal (męski i żeński) dodają mu tylko kolorytu. Czymś niezwykłym jest również ponad dziewięciominutowy Waiting To Fall, ze sporą dawką emocji oraz mieszanką różnych inspiracji Madder Mortem.

Bardzo dobry album, który pokazuje, że można się rozwijać, pić wodę z różnych źródeł, a jednocześnie nie tracić własnej tożsamości. Polecam otwartym na różnorodność słuchaczom.

Ocena: 8/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .